Czas płynie nieubłaganie. Jeszcze nie tak dawno byliśmy małymi dziećmi a już za chwilę będziemy wybierać profil w liceum. Czas nie oszczędza także naszego kościoła parafialnego, ale jest coś co sprawia, że mimo starych cegieł ciągle tętni energią. Odnoszę wrażenie, że mówił o tym dziadek jednego z nas, który tak często zarzucał nas mądrymi anegdotami. To właśnie jedna z nich szczególnie zapadła w pamięć "starość przyjdzie kiedyś także do ciebie, zestarzeje się ciało, ale nie pozwól, by nie zestarzał się twój duch". Chyba właśnie to sprawia, że nasz kościół jest wiecznie żywy i świeży. Bo jego Dusza - czyli Kościół przez duże K - rozrywa energia jego członków.
Reklama
Czasem zastanawiałam się jak trafiłam, do tego kościoła. Co zbliżyło mnie do Boga i jak to się stało, że odkryłam i rozwinęłam swoją wiarę. Myślę, że pierwsze kroki z Nim postawiłam dzięki moim rodzicom. Oni czuwali kiedy uczyłam się poruszać w Kościele, z nimi wypowiadałam swoje pierwsze "Ojcze" i powiedziałam pierwsze "Mamusiu" do Maryi. Z wiarą jest jak z wychowaniem, wynosi się ją z domu. Ale dzieci kiedyś się usamodzielniają, a rodzice nie mają już tyle do powiedzenia. Szukałam różnych autorytetów i tych lepiej i gorzej poukładanych. Z pomocą przyszli duszpasterze. Jakoś miałam takie szczęście, że kapłani, którzy wciągali mnie w różne akcje przy kościele byli autentyczni w tym co robili i mówili. Przy tym nigdy nie robili wszystkiego sami - tylko motywowali mnie do działania: "to twój dom, twoje miejsce! Jakbyś to czy tamto zrobiła, żeby było dobrze, ładnie, praktycznie...". Dzięki jednemu z nich - ks. Januszowi Motyce (obecnie wikariusz w Zawierciu) - powiedziałam swoje pierwsze "Gotów" w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży i mocno zaangażowałam się w pracę na rzecz parafii, by "Służyć Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Czułam, że dzięki KSM-owi młodzi wreszcie mają coś do powiedzenia w kościele, w którym jak mówi się u mnie w szkole - rządzą starsze panie. To mi bardzo mocno podpasowało. Poza tym, modlitwa, śpiew dla Pana Boga, ale też różne akcje w parafii motywowały mnie by rozwijać swoją wiarę, bo czułam się tu zawsze jak u siebie. Czułam i czuję się potrzebna.
Dałam się porwać. Szykowanie akademii, układanie i prowadzenie modlitw w młodym wydaniu, to obecnie mój chleb powszedni. Dzięki temu życie religijne stało się dla mnie i moich przyjaciół daleko bardziej atrakcyjne niż siedzenie w ławce i czekanie aż będzie można iść do domu. Swoją drogą - trzeba być strasznie sztywnym, żeby w naszym kościele nie dać się porwać Jezusowi. Było mi jeszcze mało więc dołączyłam do harcerstwa - "Bóg, Honor Ojczyzna". Doszły warty honorowe w kościele, na cmentarzu, przy Grobie Pańskim, na Bożym Ciele udział w Triduum Paschalnym, drogach krzyżowych, ech dużo by wymieniać, ale czuje, że na prawdę oddycha, i mam w życiu swoje miejsce - a to wszystko dzięki Bogu, ale także tym dobrym wujkom i ciociom, którzy pokazywali mi w życiu (i wierze) właściwą drogę.
Reklama
Pisałam na początku, że kościół z zewnątrz się starzeje. Przybywa mu lat, tynki powoli się marszczą, ale jego duch, wiecznie żywy, już niedługo będzie świętował. Jako parafianka chciałam podzielić się z wami tą radością i zaprosić was do naszej parafii. Już niedługo, bo 27-go października mój Dom obchodzi swoje 150. urodziny! Będziemy uczestniczyć we wspólnej Eucharystii pod przewodnictwem księdza Arcybiskupa, będzie poświęcenie odnowionych ołtarzy, będzie też koncert - wspólny śpiew i radość. Za dużo by tu wymieniać, ale zapamiętaj: U nas w kościele nigdy nie wieje nudą! Nie wierzysz - przyjedź do Rząśni i zobacz. Nie może cię zabraknąć!
27 października 2017 r. 150. rocznica konsekracji
Programu uroczystości:
- g. 17 przyjazd abp Wacława Depo
- krótka historia parafii i przywitanie gości
- wspólna Eucharystia
- poświęcenie odnowionych ołtarzy św. Rocha, św. Antoniego oraz odnowionej zakrystii
- uroczysty koncert