Nie mam prawa wypowiadać się w imieniu całego Kościoła, chyba, że w sprawach wiary i moralności, do czego mam misję kanoniczną. W sprawach mniejszej wagi mogę się wypowiadać tylko prywatnie, bo od relacji
Państwo - Kościół są odpowiednie komisje, chyba nawet dwie, o całkiem zbliżonych kompetencjach.
Dlatego wyrażam tylko swoje prywatne zdanie. A prywatnie, to denerwują, chyba mnie bardziej niż całą Unię Pracy, przywileje dla Kościoła i duchowieństwa. Ostatnio na przykład, na miesiąc przed wejściem
do Unii Europejskiej, jeszcze od rządu Leszka Millera, otrzymaliśmy przywilej bezcłowego importu towarów przeznaczonych na cele kultu i na działalność charytatywną. Dla zwykłych ludzi to znak, że się
czarni z czerwonymi dogadali i krzywdy sobie zrobić nie pozwolą, choć brakuje pieniędzy na szpitale i na zasiłki dla samotnych matek. A ja zachodzę w głowę, kto może skorzystać z tego przywileju, oprócz
Wańki, Przeszczepa i innych obrotnych facetów, co sobie założą Kościół, a siebie mianują biskupami. Minęło pół roku, a jakoś nie mogę wymyślić, co można by sprowadzić bez cła, bo nawet jak kupię kielich
mszalny w Hiszpanii, ornat we Włoszech, a wino we Francji, to przecież w ramach Unii cła i tak nie obowiązują. No, chyba, że ktoś przywozi hurtowo wino z Kany Galilejskiej, ale to na razie niebezpieczne.
A jeśli np. Caritas otrzymałaby jakąś pomoc z Ameryki, Australii czy Chin, to należy ją traktować tak samo, jak w przypadku innych organizacji charytatywnych, a nie na zasadzie „przywileju dla Kościoła”.
Ostatnio wybuchła dyskusja wokół kolejnego przywileju dla duchownych, z którego zresztą korzystają nieliczni, co nie osiągają dochodów: głównie klerycy seminariów, nowicjusze zakonni i misjonarze.
Dodam, że dotyczy to dofinansowania ubezpieczeń dla duchownych wszystkich wyznań z Funduszu Kościelnego, utworzonego jako forma rekompensaty za mienie zagrabione Kościołowi przez Władzę Ludową. I znowu,
uważam, że rekompensata się należy, ale jestem przeciwko przywilejom.
Klerycy seminariów od roku 1989 są przecież pełnoprawnymi studentami, tyle, że na prywatnych uczelniach, mają więc prawo do takich samych świadczeń, jak wszyscy studenci w Polsce, bo Konstytucja gwarantuje
równość obywateli względem prawa. A ubezpieczenie misjonarzy, jeśli pójdziemy za wzorem Niemiec, Hiszpanii i innych państw Unii Europejskiej, powinno być finansowane z budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych
albo przez Urzędy Zatrudnienia. Na Zachodzie wiedzą od dawna, że misjonarz z krzyżem i chlebem jest lepszym i tańszym ambasadorem własnego kraju niż żołnierz z karabinem. My zaś na misje zbrojne wydajemy
chyba więcej niż bogate Niemcy. Wyrachowani Niemcy wolą nawet dopłacać do wyjazdów świeckich na misje ewangelizacyjne, zamiast powiększać szeregi bezrobotnych, którzy nie tylko będą na państwowym garnuszku,
to jeszcze stanowią wielki problem społeczny.
Takie jest moje prywatne zdanie, ale mam nadzieję, że nie odosobnione. Niech nam odbiorą wszystkie przywileje, włącznie z dopłatami do antykoncepcji, a zaczną nas traktować normalnie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu