Z pielgrzymkami do Maryi głównie kojarzy nam się ta sierpniowa
na Jasną Górę. Pewnie mało kto wie, że już jedenasty raz pątnicy
wędrowali także, aby ofiarować swoje troski, radości i modlitwę Tej, "
co w Ostrej świeci Bramie".
Lechosław Jacyszyn z Bytomia pierwszy raz uczestniczył
w takiej - XI Pieszej Pielgrzymce Suwałki - Wilno (wiadomo, że do
Wilna wyruszają także wierni z Kętrzyna, Ełku i Warmii).
Lechosław wędrował już kilka razy do Częstochowy, jednak
ta wileńska pielgrzymka, według niego, miała w sobie coś niepowtarzalnego,
coś, czego nie znalazł w drodze na Jasną Górę. Przyjechał bowiem
z bardzo daleka, liczył więc na niesamowite przeżycia.
Pielgrzymi wyruszyli z Suwałk 15 lipca, aby do Wilna
zawitać 24 tego miesiąca. Trasa liczyła ok. 280 km (43 km - w Polsce,
reszta na terenie Litwy). Uczestnicy wędrowali w siedmiu grupach
podzielonych według kolorów. Była więc grupa żółta, zielona, czerwona,
niebieska, pomarańczowa, złota i srebrna, która pierwszy raz powstała
tego roku, a w której właśnie wędrował Lechosław Jacyszyn. W tym
też roku osiągnięto rekordową liczbę uczestników - aż 1970 osób.
Kiedy wyruszała pierwsza suwalska pielgrzymka, zgłosiło się zaledwie
160 pątników. Przewodnikami i inicjatorami pielgrzymki byli od zawsze
Księża Salezjanie. "Jako przewodnicy są wspaniali"- mówi Lechosław.
Salezjanie z natury zajmują się wychowywaniem. Ich nauczanie było
więc wspaniałą lekcją religijności i patriotyzmu, zwłaszcza że wśród
uczestników dominowała młodzież, która chyba najbardziej potrzebuje
życiowych drogowskazów.
Co było więc wyjątkowego w tej pielgrzymce? Na pewno pogoda.
Niesamowite upały i burze bardzo utrudniały wędrowanie, czyniły je
niezwykle wyczerpującym, ale jednocześnie bardziej wartościowym jako
ofiara złożona Bogu. Jednak chyba nie pogoda była najważniejsza. "
Na pewno to, co różni tę pielgrzymkę od innych, to oprócz, oczywiście,
przeżyć religijnych, głębokie przeżycia patriotyczne"- twierdzi Lechosław.
Pielgrzymi docierali nie tylko do Litwinów, ale także do Polaków
zamieszkujących tamtejsze tereny. Ci pierwsi z roku na rok na szczęście
stają się coraz bardziej przychylni Polakom. W poprzednich latach
zdarzały się nawet oznaki agresji, jednak w tym roku byli serdeczniejsi.
Okazywali zainteresowanie i większą pomoc np. w organizowaniu noclegów.
Niektórzy z Litwinów zdecydowali się nawet na wspólne pielgrzymowanie
do Ostrobramskiej Pani. "Cieszę się, że Litwini zaczęli nas dostrzegać"
- relacjonuje Leszek. Coraz silniejsze pojednanie symbolizowały również
flagi niesione na czele grup: polska i litewska.
Jednak nikt nie przyjmował pątników tak jak mieszkający
tam Polacy. "Wielokrotnie miałem łzy w oczach" - wspomina Leszek.
Polacy witali serdecznie pielgrzymów chlebem i solą, sypali na drogę,
po której oni szli, kwiaty, ubierali się odświętnie, deklamowali
patriotyczne wiersze. Wzruszenie ogarniało więc i jednych i drugich.
Dla pielgrzymów była to niezwykła manifestacja związania ze swoją
ojczyzną mimo życia na obczyźnie. Dlatego też każdy z pielgrzymów
starał się coś ofiarować, nie tylko uśmiech, dobre słowo czy obietnicę
modlitwy, ale jakiś drobny upominek, "najważniejsze było, że pochodziło
to z Polski". Pielgrzymka wiodła wśród miejsc, które są niezwykle
ważne dla Polaków. Kiedy pątnicy przechodzili drogą obok cmentarza
na
Rosie, gdzie spoczywa Piłsudski i serce jego matki, wszyscy
śpiewali Legiony. Nie było chyba odpowiedniejszej pieśni na tę okazję. "
Ktoś, kto ma świadomość znaczenia tych ziem, tego, jak Wilno było
ważne dla Polaków, na pewno zrozumie sens takich gestów"- wspomina
te przeżycia Leszek.
Wiadomo, oczywiście, że pielgrzymowanie to przede wszystkim
rekolekcje w drodze. Tak jak na wszystkich pielgrzymkach Msza św.,
Różaniec, Koronka do Miłosierdzia Bożego, Apel Jasnogórski czy wieczorna
modlitwa to stałe elementy każdego dnia, które nie tylko rozwijają
religijność uczestników, ale przede wszystkim ich jednoczą. Leszek
wspomina pewnego Litwina, artystę, dyrektora szkoły, który zastał
pielgrzymów przy wspólnej porannej modlitwie przed wyjściem na trasę. "
Traktował nas jak jakiś dziwolągów, robił nam zdjęcia". A przecież
to był właśnie przejaw prawdziwej wspólnoty, jaką staje się pielgrzymkowa
grupa. Chrześcijanie powinni bowiem manifestować swą wiarę, a nie
ją ukrywać. Powinni też tę wiarę stale pogłębiać, a wędrowanie do
Maryi jest ku temu wspaniałą okazją. Hasłem tej pielgrzymki, odbywającej
się w roku Prymasa Tysiąclecia, było "Soli Deo", czyli "Bogu Samemu"
. W tym duchu każdego dnia Księża Salezjanie wygłaszali konferencje
dotyczące różnych aspektów chrześcijańskiego życia: zarówno sfery
ściśle religijnej, jak i tej patriotycznej. Uczyli miłości do Boga
i ojczyzny.
"Teraz żyjemy bardzo szybko, w ciągłym pośpiechu. To
był dla mnie czas naprawdę zbawienny" - mówi Lechosław Jacyszyn.
Każdy z nas powinien znaleźć taki czas dla Boga i dla
siebie samego. Dzisiaj rzeczywiście potrzebna nam chwila wytchnienia,
aby nie zwariować w świecie pędzącym głównie ku dobrom materialnym,
w którym, niestety, nie ma czasu dla człowieka. O ten czas musimy
więc zadbać sami. Słowa pewnej piosenki uczą: "Bo jeszcze można żyć,
można dobrem wypełnić czas. Zechciej tylko iść...".
Pomóż w rozwoju naszego portalu



