"Człowiek może stracić życie, ale ludzkiej godności - nigdy",
to słowa kard. Stefana Wyszyńskiego.
Słowa Prymasa, wypowiedziane przed laty, nie straciły
na wartości i zachęcają do godnego życia. Jednak coraz częściej spotykamy
się z deprecjonowaniem człowieka i jego życia.
Czyżby człowiek sam zagubił gdzieś poczucie własnej godności
i nie potrafił nawet odpowiedzieć na czym ona polega? Czy sposób
życia niektórych ludzi pozwala im w pełni czerpać radość z człowieczeństwa?
Czy mają świadomość swojej wartości i wynikającej z niej odpowiedzialności?
Człowiek przez stworzenie na obraz i podobieństwo Boga
został wyróżniony ponad wszystkie inne stworzenia. Nie chodzi tu
oczywiście o podobieństwo wynikające z wyglądu, lecz o wolność i
wolę, o której może sam decydować.
Godne życie to nie tylko posiadanie świadomości własnej
wartości, lecz także odważne stawanie w jej obronie i nie dopuszczenie,
by ją ktoś odebrał. To życie oparte na imperatywach, normach, prawie
naturalnym i Bożym. Nie oznacza ono jednak zniewolenia i ograniczenia
wolności człowieka, lecz jedynie wskazuje drogę, na której człowiek
odnajduje siebie i sens swojej egzystencji.
W czasach, gdzie tyle mówi się o poszukiwaniu człowieka
i jego praw, gdy politycy powołują się na wartości chrześcijańskie
i zapewniają o swoich działaniach prorodzinnych, człowiek coraz częściej
traktowany jest przedmiotowo. Pozbawia się go tego, co z natury jest
mu należne - godności. W czym i gdzie się to przejawia?
Najbardziej widoczne jest w środowiskach zawodowych.
Niektórzy pracodawcy jakby zapomnieli, że to praca jest dla człowieka,
a nie człowiek dla pracy. Łamany jest nagminnie Kodeks Pracy, a jakiekolwiek
próby dochodzenia swoich praw mogą skończyć się tragicznie dla pracownika.
Pod byle pretekstem może zostać zwolniony. Dlatego też godzi się
wielokrotnie na dodatkowe, niezapłacone godziny pracy, na brak wypoczynku,
często znosi upokorzenia i jawną wprost niesprawiedliwość.
Z przeprowadzonych sondaży wynika, że na pracę mogą liczyć
jedynie ludzie młodzi, tj. do 30. roku życia. Pozostali, którzy z
różnych powodów utracili pracę, są zbędni. Nikt ich nie chce zatrudnić (
dotyczy to szczególnie kobiet), bez względu na posiadaną wiedzę i
doświadczenie. Emeryci i renciści mogą pożegnać się z godnym życiem.
Mają za dużo, aby umrzeć i za mało, aby żyć. Po uczciwie przepracowanych
latach pracy i wypracowaniu prawa do emerytury odsyła się ich dzisiaj
po zapomogi socjalne.
Miejscem, w którym także mamy do czynienia ze zjawiskiem
pozbawienia człowieka godności jest rodzina i związki pomiędzy kobietą
i mężczyzną. Tam, gdzie człowiek powinien spotykać się z szacunkiem
dla siebie samego i mieć poczucie własnej wartości, bywa niekiedy
upokarzany, poniewierany i lekceważony. Wydawałoby się, że tego rodzaju
problemy występują jedynie w rodzinach patologicznych, jednak nie
zawsze. Piękny związek pomiędzy mężczyzną i kobietą, zapoczątkowany
przy stworzeniu, bywa tak często przez samego człowieka wypaczany.
W zamyśle Boga zostali stworzeni, aby być dla siebie radością, pomocą,
wsparciem. Ich związek miał być oparty na wzajemnym szacunku i zaufaniu.
Mieli stanowić komplementarny, czyli wzajemnie się uzupełniający,
związek dwojga ludzi. Równi w człowieczeństwie (człowiek stworzony,
jako "mężczyzna i kobieta" - por. Rdz. 1,27), dani sobie ku pomocy
powinni być jednością, w której zawarta jest dwoistość. Oznacza ona
to wszystko, czym na gruncie tożsamości człowieczeństwa wyłania się
jako męskość i kobiecość stworzonego człowieka.
Dlaczego więc otrzymując bezinteresowny dar, w postaci
miłości drugiego człowieka, zarówno mężczyzna jak i kobieta, nie
potrafią go uszanować i docenić? Dlaczego niektórzy spośród tych,
którzy zdecydowali się pójść razem przez życie, później chcą panować
jeden nad drugim?
Przecież ten, kto prawdziwie kocha i miłuje nie chce zniewolenia
drugiego człowieka. Słowa Stwórcy skierowane do obojga: "abyście
panowali..." odnosiły się do ich panowania nad ziemią i stworzeniami,
a nie jednego nad drugim. Każdy więc, kto chciałby panować nad drugim
człowiekiem uwłacza swojej własnej godności i siebie samego pomniejsza.
Dlaczego ci, którzy kiedyś się kochali nie potrafią,
a może już nie chcą, zauważyć owego piękna w drugim człowieku, które
kiedyś ich urzekło? Dlaczego tak łatwo obrażają się nawzajem, lekceważą,
upokarzają, zadają ból, traktują jak wroga, z którym trzeba walczyć?
Odpowiedzi należy szukać we właściwym zrozumieniu zamysłu Boga, jakim
było stworzenie człowieka (jako mężczyzny i kobiety) z miłości. Trudno,
np. mówić o wartości i godności dwojga ludzi, którzy chociaż są razem,
to jednak żyją obok siebie. Boją się owej jedności, która łączy,
gdyż wiąże się ona z odpowiedzialnością za drugiego człowieka i zobowiązuje
do działania w imię jego dobra. Zamiast spokoju, zaufania, poczucia
bezpieczeństwa i stabilizacji, którą wnosi prawdziwa miłość w związku
dwojga ludzi, wybierają coś niepewnego, nietrwałego, związek od którego
w każdej chwili można uciec, nie zwracając uwagi na drugą osobę.
Mając świadomość, że coś tak pięknego można w życiu stracić,
chyba nie warto zadawalać się ochłapami tzw. "miłości", wszak ona
zawsze idzie w parze z odpowiedzialnością za drugiego człowieka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu