Reklama

Świat

Kard. Müller subiektywna ocena nie upoważnia, by przystępować do sakramentów

Włodzimierz Rędzioch

Na znaczenie sakramentu pokuty i Eucharystii w życiu chrześcijańskim, a także prawidłowo ukształtowanego sumienia zwraca uwagę kard. Gerhard Ludwig Müller. Na portalu amerykańskiego magazynu „The First Things” ukazał się artykuł emerytowanego prefekta Kongregacji Nauki Wiary, który przytaczamy w tłumaczeniu na język polski.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wielu sugeruje dzisiaj, że sakramentalne rozgrzeszenie może być udzielone penitentom, których ze względu na okoliczności łagodzące można określić jako wolnych od subiektywnej winy wobec Boga, pomimo, że nadal żyją w obiektywnym stanie grzechu ciężkiego. Różnica między obiektywnym stanem grzechu a subiektywną winą jest powszechnie uznawana przez katolicką tradycję teologiczną. Bardziej kontrowersyjne jest jej zastosowanie do porządku sakramentalnego. Czy możliwe jest wykorzystanie prawdopodobnego braku winy subiektywnej jako kryterium udzielenia rozgrzeszenia? Czy nie oznaczałoby to przekształcenia sakramentów w rzeczywistości subiektywne, co jest sprzeczne z ich naturą jako skutecznymi, widzialnymi - a więc obiektywnymi znakami łaski?

Aby odpowiedzieć na to pytanie trzeba sięgnąć do korzeni sakramentu pojednania. W swojej miłości względem nas Bóg tak poważnie traktuje ludzi, że wydał swego Jednorodzonego Syna na najstraszliwszą i najbardziej haniebną śmierć na krzyżu (J 3,16), aby nasze grzechy mogły zostać odpuszczone i abyśmy mogli być z Nim pojednani (2 Kor 5,19). Jeśli taka jest cena naszego zbawienia, to biskupi i kapłani nie mogą lekceważyć władzy, jaką otrzymali od samego Chrystusa (Mt 18, 18; 20,22), by odpuścić te grzechy, które penitent wyznał i z powodu których wyraził skruchę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Bowiem Boską władzą Apostoł wypowiada wiernym słowo pojednania (2 Kor 5, 20). Sakrament pojednania z Bogiem i z Kościołem jako Ciałem Chrystusa wymaga wyznania wszystkich grzechów ciężkich danej osoby w całej integralności. Ta konieczność wynika z troski o wieczne zbawienie i jako taka ma większe znaczenie niż przejściowe poczucie błogości chrześcijanina, którego zaburzenia spowiednik może się obawiać. Aby móc osądzić, czy odpuścić czy też zatrzymać grzechy każdego (J 20,23), kapłan musi wiedzieć, jakie grzechy ciężkie penitent popełnił. Są to zarówno grzechy jawne jak i grzechy ukryte popełnione myślą, słowem, czynami i zaniedbaniami, naruszające Boże przykazania, które są objawieniem świętego i uświęcającego Bożego planu miłości dla nas.

Nie wystarczy po prostu nazwać siebie ogólnikowo grzesznikiem Może to łatwo stać się wymówką: człowiek podlega ludzkiej słabości, tak jak wszyscy inni. Wówczas grzechy są relatywizowane jako stale obecne ludzkie niedostatki. W rzeczywistości jednak ochrzczony chrześcijanin nie jest uwikłany w dialektykę Lutra z jego sformułowaniem „simul iustus et peccator” („jednocześnie sprawiedliwy i grzesznik”). Przez chrzest zostaliśmy naprawdę przemienieni. Nie jesteśmy już niewolnikami grzechu, ale staliśmy się przyjaciółmi i dziećmi Boga. Znajdujemy się w stanie łaski uświęcającej. Nie ma czegoś takiego, jakoby grzech musiał koniecznie wynikać z utrzymującej się słabości (pożądania). Przeciwnie, grzech jest wynikiem świadomego i dobrowolnego działania przeciw świętości Boga i miłości Chrystusa, który przelał swoją krew na krzyżu na odpuszczenie grzechów. Poprzez dobrowolne przyjęcie wiary i łaski staliśmy się dziećmi Bożymi. W ten sam sposób musimy współpracować z przyjściem Królestwa na ten świat, służąc wypełnieniu woli Bożej na ziemi, tak jak w niebie. Całe życie chrześcijanina jest ciągłym naśladowaniem ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Pana. Poprzez ciężkie grzechy oddzielamy się od Boga i wykluczamy się z dziedzictwa życia wiecznego.

Reklama

Miłość nie sprawia, że wypełnianie Bożych przykazań staje się zbędne, ale jest najgłębszą formą ich wypełnienia. Przykazania nie są zewnętrznymi nakazami, obiecującymi nagrodę tym, którzy je wypełniają i grożącymi karą tym, którzy ich nie przestrzegają. Są one natomiast objawieniem zbawczego planu Boga, wskazując nam drogę Jego miłości. Każdy grzech śmiertelny jest świadomym i dobrowolnym zaprzeczeniem woli Bożej. Jest to aspekt formalny, który zamienia zły czyn w grzech śmiertelny, którego aspektem materialnym jest treść czynu. Dlatego apostoł Paweł może kategorycznie powiedzieć: „Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy. . . nie odziedziczą królestwa Bożego”(1 Kor 6, 9-10).

Sobór Trydencki (1551) naucza, że grzechy śmiertelne czynią nas nieprzyjaciółmi Boga i przekazują na wieczne potępienie, dopóki nie okażemy skruchy, wyznamy nasze grzechy i poprzez uczynki zadośćuczynienia, otrzymamy rozgrzeszenie i przywrócenie do stanu łaski uświęcającej. Dlatego penitent musi wyznać spowiednikowi wszystkie publiczne i skryte grzechy śmiertelne, o których wie, po dokładnym rachunku sumienia (DH 1680). Musi również wskazać te okoliczności, które mogą zmienić rodzaj grzechu (DH 1681). To, o czym tu mowa, to nie okoliczności łagodzące, które zmniejszają ciężkość winy i sprawiają, że zasługujemy na mniejszą karę. Chodzi raczej o te okoliczności, które zmieniają gatunek aktu, a zatem wymagają innego rodzaju pokuty i kary, które musi określać spowiednik działający jako sędzia. Należy wyraźnie podkreślić, że motywacją spowiednika jest zbawienie penitenta.

Reklama

Dlatego Sobór ma całkowitą rację, odrzucając polemikę protestancką, która widzi w wymogu pełnego wyznania grzechów swego rodzaju „katownię sumienia” w konfesjonale (DH 1682). A co się dzieje jeśli penitent nie ponosi odpowiedzialności za swoje grzechy, z powodu braku wiedzy lub odpowiedzialności? Wolność osoby może być osłabiona z powodu ignorancji. Tylko Bóg jest w stanie ocenić subiektywną winę osoby. Spowiednik może jedynie starannie pomagać penitentowi w jego rachunku sumienia. Ale nawet penitent nie może zdecydować, w jakim stopniu Bóg pociąga go do odpowiedzialności za grzech. Próba uczynienia tego oznaczałaby zwyczajnie usprawiedliwienie samego siebie.

Nawet jeśli nie jestem świadomy jakiejkolwiek winy, nie mogę być absolutnie pewny mojego zbawienia i zawsze muszę powierzać siebie osądowi Bożej łaski. Kościół nie może uprzedzać czy nawet interweniować w Boży sąd. Apostołowie, a zatem biskupi i kapłani, są jedynie sługami Chrystusa i szafarzami Jego sakramentów. Mogą oni udzielać sakramentów jako środków łaski jedynie zgodnie ze sposobem, w jaki Chrystus je ustanowił i zgodnie z Jego upoważnieniem udzielonym Kościołowi.

Musimy również brać pod uwagę możliwość, że ignorancja jest sama w sobie zawiniona, tak jak wtedy, gdy służy jako sposób na usprawiedliwienie się z konieczności zmiany swego stylu życia. Przypomnijmy naukę Synodu w Sens, zgodnie z którą człowiek może popełnić grzech, także jeśli działa z ignorancją (DH 730). Nawet jeśli spowiednik jest w stanie znaleźć powody, które przemawiają za zmniejszoną odpowiedzialnością penitenta, nie powinien zapominać, że te same powody przeszkadzają osobie w rozpoznaniu jej sytuacji przed Bogiem we właściwy sposób. W każdym razie, powiedzenie „rozgrzeszam cię” w tych przypadkach oznaczałoby potwierdzenie błędu, w którym dana osoba żyje, błędu, który jest głęboko szkodliwy dla jej zdolności do życia zgodnie z Bożym planem miłości.

Reklama

Ważne, aby pamiętać, że sakramenty nie są prywatnymi wewnętrznymi spotkaniami wiernych z Bogiem, ale widzialnymi wyrazami wiary Kościoła. Dlatego właśnie dyscyplina kościelna rządząca przyjęciem do sakramentów zawsze wymagała, aby wierny nie znajdował się w sprzeczności z chrześcijańską formą życia. Św. Tomasz mówi, że dopuszczanie do sakramentów kogoś, kto nadal żyje w grzechu, oznacza wprowadzenie „fałszu w znaki sakramentalne” (S. Th. III, 68 a. 4, corpus). Zatem można być bez winy wobec Boga z powodu nieprzezwyciężalnej ignorancji i nadal nie być zdolnym do otrzymania rozgrzeszenia.

Słowa „odpuszczam tobie grzechy” nie są zatwierdzeniem braku odpowiedzialności penitenta przed Bogiem. Przeciwnie, wyrażają i doprowadzają do jego pojednania z Bogiem, do jego ponownego włączenia w widzialne ciało Chrystusa, którym jest Kościół. Tak więc, aby te słowa były znaczące, penitent musi podjąć stanowcze postanowienie, by żyć zgodnie ze sposobem życia, którego nauczył nas Chrystus i jaki Kościół zaświadcza wobec świata. Inaczej byłaby to „subiektywizacja” ekonomii sakramentalnej Kościoła, czyniąc ją funkcją naszej niewidzialnej relacji z Bogiem. Oznaczałoby to wyłączenie sakramentów z widzialnego ciała Chrystusa i z Jego ciała, którym jest Kościół.

Reklama

Zupełnie innym przypadkiem jest sytuacja, kiedy z przyczyn zewnętrznych nie można było kanonicznie wyjaśnić statusu danego związku, a powiedzmy mężczyzna ma dowody, że jego rzekome małżeństwo z kobietą było nieważne, choć z różnych powodów nie jest w stanie przedstawić tych dowodów na forum kościelnym. Sprawa ta jest całkowicie odmienna od sytuacji osoby żyjącej w ważnym małżeństwie, która prosi o sakrament pokuty, nie chcąc porzucić stałych stosunków seksualnych z kimś innym, czy jest to konkubinat, czy też „małżeństwo” cywilne, które nie jest ważne przed Bogiem i Kościołem. Podczas gdy w tej drugiej sytuacji istnieje sprzeczność z sakramentalną praktyką Kościoła (kwestia prawa Bożego), to pierwszym przypadku dyskusja koncentruje się na sposobie ustalenia, czy małżeństwo było nieważne (kwestia prawa kościelnego).

Teologicznie sprawy są bardzo jasne. Słowa Chrystusa, nauczanie Apostołów, a tym samym dogmat Kościoła, stanowią wyraźną wskazówkę dla wszelkich starań duszpasterskich o wsparcie poszczególnego chrześcijanina w jego pielgrzymce do Boga. To dawni faryzeusze (których imię jest dziś nazbyt często używane jako określenie pogardliwe), próbowali postawić Jezusa w niezręcznej sytuacji w związku z nierozerwalnością małżeństwa. Z jednej strony wszyscy chcą utrzymać nierozerwalność małżeńską w ramach planu Stwórcy dotyczącego małżeństwa między mężczyzną a kobietą. Z drugiej strony niektórzy próbują obejść przykazanie Chrystusa. Uciekając się do pretekstu, że oprócz „surowego Chrystusa” jako prawodawcy Nowego Przymierza, jest także „miłosierny Jezus” z Ewangelii, dobrze wiedząc, że ideał jest konfrontowany z konkretną ludzką rzeczywistością, która zostaje zakłócona przez grzech Adama. Jezus odpowiada nie jak faryzeusz, lecz przeciwko faryzeuszom - a nawet przeciwko sprzeciwom apostołów, twierdzących, że znają ludzką praktykę i rzeczywistość lepiej od samego Jezusa - że „Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej”. Słowa te stosuje również do kobiety, która poślubia mężczyznę, który nie jest nieżonatym czy wdowcem (Mk 10,11-12).

Reklama

Według Apostoła Pawła, jeśli małżonkowie się rozeszli, powinni dążyć do pojednania. Jeśli pojednanie nie jest możliwe, muszą pozostać samotni aż do śmierci prawowitego partnera (1 Kor 7, 11, 39). Dla każdego jest prawdą, że sakramentalne przyjęcie Komunii świętej jest owocne tylko wtedy, gdy znajdujemy się w stanie łaski uświęcającej. Ale nawet niezależne od pytania o subiektywny stan łaski - którego ostatecznie tylko Bóg jest sędzią - trzeba, aby ci, którzy żyją w obiektywnej sprzeczności z przykazaniami Boga i sakramentalnym porządkiem Kościoła, podjęli decyzję o zmianie swego sposobu życia, żeby uzyskać pojednanie z Bogiem i Kościołem w sakramencie pokuty.

W wielu skomplikowanych sytuacjach, w obliczu ideologii wrogich małżeństwu i w sytuacji kiedy przekazywanie wiary jest aż nazbyt często powierzchowne, mądry szafarz łaski Bożej delikatnie poprowadzi chrześcijan, którzy poważnie dążą do życia wiarą, aby przyjrzeli się swojej sytuacji rodzinnej w świetle Ewangelii Chrystusa. W przypadkach, gdy istnieją poważne powody, aby nie rozwiązać nowego związku i gdy nie można było uzyskać deklaracji o nieważności pierwszego związku, celem tej często trudnej i długiej drogi jest to, aby partnerzy żyli razem jak brat i siostra, a zatem mieli także dostęp do Komunii Świętej.

Co więcej, nie możemy zapominać, że wiara katolicka nie sprowadza tajemnicy Eucharystii do przyjęcia Komunii Świętej. Decydujące jest przede wszystkim uczestnictwo w Ofierze Eucharystycznej. Główną troską pasterzy Kościoła musi być wypełnianie przez wiernych ich obowiązku niedzielnego. Bóg z pewnością nie odmówi swojej miłości tym, którzy pomimo powtarzających się niepowodzeń z pokorą proszą Go o łaskę, aby mogli wypełnić przykazania. A już na pewno patrząc na nasze własne grzechy, powinniśmy szanować i z miłością pomagać w naszej wspólnej pielgrzymce tym naszym braciom i siostrom, którzy odczuwają dylemat, jeśli chodzi o ich sytuacje rodzinne i odkrywają, że pomimo dobrej woli, nie zawsze udaje im się żyć zgodnie z przykazaniami Boga. To prawda, że spowiednicy są także sędziami. Ale pełnią tę rolę nie z powodu ludzkiej pychy, aby potępić grzesznika. Przeciwnie, ich osąd jest jak diagnoza mądrego lekarza, który stara się poznać naturę choroby, a następnie wylewa olej i wino na rany, tak jak miłosierny Samarytanin, przekazując ludzi do schroniska Świętej Matki Kościoła.

Podziel się:

Oceń:

+6 0
2017-12-17 09:55

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Co nastąpi po naszej śmierci?

Monika Książek

Kardynał Gerhard Müller, wybitny teolog i były prefekt Kongregacji Nauki Wiary, w swojej książce „Cud nieśmiertelności” spogląda na kontrowersje związane są z obietnicą życia wiecznego. Co nastąpi po naszej śmierci? Kto może trafić do czyśćca lub piekła? Jak będzie wyglądał sąd ostateczny? Przeczytaj premierowo fragment z książki Kardynała, która stanowić będzie cenną wskazówkę dla katolików.

Więcej ...

Bp Wojciech Osial: ufam, że znajdziemy porozumienie, nie komentuję wypowiedzi medialnych

2024-11-13 20:10

Karol Porwich/Niedziela

Trwają rozmowy, chcemy wypracować wspólne porozumienie, które podpisze MEN i Kościół katolicki oraz inne Kościoły i związki wyznaniowe zainteresowane organizacją lekcji religii. Nie komentuję wypowiedzi medialnych - powiedział KAI bp Wojciech Osial, przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego pytany o komentarz do informacji w mediach, jakoby strona kościelna zgodziła się na zmniejszenie lekcji religii w szkole z 2 do 1 godziny tygodniowo.

Więcej ...

To będzie pierwsza w dziejach wizyta papieża na tej wyspie

2024-11-14 14:26
Papież Franciszek wybiera się w podróż na Korsykę

PAP/EPA

Papież Franciszek wybiera się w podróż na Korsykę

„Przyjadę na Korsykę, 15 grudnia, taki jest plan” - powiedział papież Franciszek reporterowi francuskiego magazynu „Paris Match” Arthurowi Herlinowi podczas wczorajszego spotkania w Watykanie z delegacją francuskiego stowarzyszenia Foyer Notre-Dame des Sans-Abri, pomagającego osobom bezdomnym.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Śląska Samarytanka

Święci i błogosławieni

Śląska Samarytanka

Bp Muskus zaprzecza informacjom o kompromisie z Rządem ws....

Kościół

Bp Muskus zaprzecza informacjom o kompromisie z Rządem ws....

Bp Wojciech Osial: ufam, że znajdziemy porozumienie, nie...

Kościół

Bp Wojciech Osial: ufam, że znajdziemy porozumienie, nie...

Hakerzy zaatakowali stronę diecezji sosnowieckiej. To nie...

Wiadomości

Hakerzy zaatakowali stronę diecezji sosnowieckiej. To nie...

Nie żyje ciężko pobity ks. Prałat Lech Lachowicz

Kościół

Nie żyje ciężko pobity ks. Prałat Lech Lachowicz

Archidiecezja przemyska: Oświadczenie w sprawie ostatnich...

Kościół

Archidiecezja przemyska: Oświadczenie w sprawie ostatnich...

Pilne: 47-latek podpalił się przed krakowską kurią

Wiadomości

Pilne: 47-latek podpalił się przed krakowską kurią

Siostra zakonna z szalikiem poszła na mecz Legii.

W wolnej chwili

Siostra zakonna z szalikiem poszła na mecz Legii. "Bałam...

Nie będzie dużej choinki w Watykanie na święta?...

W wolnej chwili

Nie będzie dużej choinki w Watykanie na święta?...