Po kilkunastu tygodniach wewnątrzrządowych tarć, napięć, przepychanek...
- poznaliśmy wreszcie rozmiary dziury budżetowej: 20 miliardów dolarów (
88 mld zł). Tyle pożyczył Gierek od Zachodu, a obrosłą procentami
tę kwotę spłacamy do dziś - i spłacać będziemy jeszcze przez lat
kilka...
Kto spłaci ujawnioną ostatnio dziurę budżetową?
Oczywiście - podobnie jak Gierkowe 20 mld dolarów, i
te nowe 20 miliardów spłaci "naród", jednak nie od rzeczy będzie
zapytać, na kogo spadną główne ciężary spłaty: czy na biurokrację (
głównego beneficjenta powstałej dziury budżetowej) - czy na ludzi
pracy, wytwarzających dochód narodowy?
Już dziś rysują się dwie odpowiedzi na to pytanie. Pierwszą
da się wyczytać z rozmaitych wypowiedzi polityków lewicy, bez względu
na partie, w jakich działają; drugiej odpowiedzi udzielają polityczne
środowiska prawicowo-konserwatywne.
Odpowiedź lewicy zmierza do podwyższenia możliwych podatków
i pobudzenia inflacji. I tak - w ramach tej cynicznej "recepty" -
proponuje się m.in. zwiększenie podatku VAT na artykuły dziecięce,
wprowadzenie podatku importowego (podniesie on cenę nie tylko wyrobów
importowanych, ale i analogicznych wyrobów krajowych...), podniesienie
podatku akcyzowego na "wyroby luksusowe" (np. samochody, nie wiedzieć
czemu, uznano za luksus...), opodatkowanie odsetek od oszczędności
bankowych, wycofanie się z korzystnych dla podatnika zmian progów
podatkowych oraz podniesienie wszelkich opłat administracyjnych (
skarbowych, sądowych, administracyjnych)... Recepta lewicy na likwidację
dziury budżetowej oznacza więc drastyczne i drakońskie obciążenie
obywateli, zwłaszcza pracujących i wytwarzających dochód narodowy,
dodatkowymi, ogromnymi ciężarami finansowymi. Grozi to dalszym spadkiem
produkcyjności, regresem gospodarczym, napięciami społecznymi - a
w konsekwencji inflacją: inflacja, oczywiście, najsilniej uderza
w najbiedniejszych, a prawie niezauważalna jest dla wszelkiego rodzaju
biurokracji, tak państwowej, jak samorządowej... Innymi słowy mówiąc:
recepta lewicy na likwidację dziury budżetowej brzmi: niech "cały
naród" poniesie te koszty, ale za wyjątkiem tych, którzy żyją z władzy,
więc z cudzych podatków...
Odpowiedź politycznych środowisk prawicowo-konserwatywnych
brzmi odwrotnie: jako że tę dziurę budżetową wywołał (spowodowany
pseudoreformami) rozrost biurokracji i kosztów funkcjonowania państwa (
popierany nie tylko przez rządzące AWS i UW, ale i SLD!) - przeto
likwidacja dziury budżetowej musi zmierzać przede wszystkim do ograniczenia
kosztów funkcjonowania państwa. Innymi słowy mówiąc: to ta wielka
warstwa ludzi w Polsce, która żyje dzisiaj z władzy i z cudzych pieniędzy,
powinna przede wszystkim ponieść koszta spłaty. W konsekwencji potrzebna
jest więc likwidacja zbędnych ministerstw, ograniczenie liczby radnych,
likwidacja skandalicznych tzw. funduszy pozabudżetowych, może wycofanie
się z trójszczeblowej struktury administracyjnej (likwidacja powiatów?),
odstąpienie od kas chorych, ograniczenie dotychczasowych form pomocy
socjalnej (z której bardziej korzysta biurokracja udzielająca tej "
pomocy", niż ludzie jej potrzebujący...).
Niech nikogo nie myli fakt, że niektóre z tych rozwiązań
przechwycił od prawicy i zaproponował ostatnio (kampania wyborcza
trwa...) SLD: partia, która głosowała - wraz z UW i AWS - za zwiększeniem
biurokracji o 40 tys. (administracja powiatowa) miałaby po objęciu
władzy ograniczać tę biurokrację? Nie bądźmy aż tak naiwni... Tu
trzeba bardziej wiarygodnego podmiotu politycznego, o czym warto
pamiętać w dniu wyborów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu