Lipnik, parafia Sietesz, to malownicza wioska położona niemalże bajkowo. Za górami, za lasami, w dolinie potoczka. Jest to oaza ciszy, spokoju i świeżego powietrza. Zapomniała o nim prasa, radio i telewizja,
ale ostatnio archeolodzy z Uniwersytetu Jagiellońskiego odkryli tutaj ślady osadnictwa sprzed 2 tys. lat. Ponad wioską znajduje się wspaniały dwór, w którym przed wojną rezydowała rodzina Wasiutyńskich,
a obecnie, odrestaurowany, jest własnością Fundacji im. Jana Pawła II „Wzrastanie” dając schronienie biednym dzieciom z patologicznych rodzin. Z tego to Lipnika wywodzi się bardzo duża
rodzina Magoniów, która postanowiła się spotkać u źródeł swojego pochodzenia na I Zjeździe 19 września br.
Śp. Wiktoria i Stanisław Magoń pobrali się w lutym 1919 r. i w założonej przez nich rodzinie przyszło na świat 9 dzieci: Józef, Jan, Helena, Antoni, Augustyn, Stanisława, Franciszek, Bronisław
i Maria. Wszyscy wychowali się w małym domku, który stoi do dzisiaj i jest pięknie zadbany. Od rodziców dostali prawdziwie chrześcijańskie wychowanie, solidną wiarę oraz miłość do Boga i ludzi. Na spotkanie
przybyli wszyscy żyjący, czyli siedmioro ze swoimi dziećmi, wnukami i prawnukami. Razem obecne były 93 osoby spośród 119 osób aktualnie liczącej rodziny.
Po staropolskim powitaniu chlebem i solą przed wejściem do remizy, każdy z obecnych musiał się podpisać w odpowiednim miejscu na specjalnie przygotowanej liście obecności. Jako, że nikt z rodziny
nie został księdzem ani zakonnikiem, jeden z seniorów poprowadził wspólną modlitwę za żyjących i zmarłych oraz o dalsze błogosławieństwo. Nasza młodzież akademicka opracowała i wykonała drzewo genealogiczne
rodziny, które wszyscy z ogromnym zainteresowaniem oglądali szukając każdy swojej gałęzi. Oprócz drzewa młodzi przygotowali również wspaniałą część artystyczną w postaci wesołej rymowanej inscenizacji
o każdym z seniorów rodu i jego rodzinie, oraz quiz Magoniada. Najwięcej emocji wzbudziło wspólne zdjęcie, bo niełatwą sztuką było ustawić, by wszyscy byli widoczni tak liczną rodzinę.
Dla szczególnie zasłużonych były dyplomy, a dla wszystkich wspaniałe ciasto i kiełbasa z grila. Wspomnieniom i rozmowom nie było końca, a niektórzy kuzyni spotkali się dopiero po raz pierwszy w życiu.
Wspólne śpiewanie i mikrofon dla wszystkich bardzo przybliżyły nam historię i losy rodziny.
Stwierdziliśmy wspólnie, że za dwa, trzy lata, „jak Bóg da” spotkamy się znowu. Na zakończenie pragnę życzyć innym rodzinom, może mniej licznym, aby zorganizowały sobie podobne spotkanie,
bo to są niezapomniane chwile.
Pomóż w rozwoju naszego portalu