Reklama

Młodsi od swoich wyroków

Niedziela warszawska 37/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Uszkodzony słuch, trwała utrata zdrowia w wyniku torturowania. Mieli wtedy po 16-17 lat i byli niepokorni. Sprzeciwiali się propagandzie komunistycznej pierwszych lat Polski Ludowej. Kto wytrzymał kilkumiesięczne śledztwo, trafiał do więzienia w Jaworznie. Miejsca, które było wcześniej filią oświęcimskiego obozu koncentracyjnego.

Tadeusz Kęczkowski w roku 1949 był gimnazjalistą szkoły im. Reytana na ul. Rakowieckiej. Od matury dzieliło go dwa lata. Jak jego nastoletni koledzy podlegał Powszechnej Organizacji Służba Polsce. Pewnego lutowego dnia pod pozorem wyprawy do komendy Głównej SP zwabiono go do citroena. Takimi samochodami jeździło SB. Auto skierowało się na ul. Grażyny do podplacówki SB. - Miałem przy sobie trochę amunicji i 2 poniemieckie bojowe granaty F1 - opowiada pan Kęczkowski. Kiedy wzięto mnie na pierwszą rozmowę, byłem na tyle zdezorientowany, że powiedziałem, co mam przy sobie. Po tygodniu ciężkich przesłuchań przewieziono mnie do placówki przy ul. Cyryla i Metodego. Śledztwo trwało 4 miesiące. Chociaż nie zrobili w domu rewizji, w aktach odnotowali, że znaleźli ulotki antypaństwowe i broń. Jak wyglądało przesłuchanie? Można zobaczyć u mnie jeszcze dziś ślady cięć na biodrach, kolanach. Mam też niedosłuch lewego ucha, bo w trakcie śledztwa w uszy wkładano ołówek. Inne tortury to: przydeptywanie obcasami palców, siedzenie na nóżce odwróconego stołka z pomocą przesłuchującego. Przypominało to wsadzanie na pal. Ciężko mówić... To przeszli wszyscy chłopcy - wzdycha pan Kęczkowski.

Oczekiwanie na rozprawę odbyło się w jednym z gorszych więzień na Pradze. Po 3 miesiącach zasądzono wyrok: 6 lat więzienia za tworzenie nielegalnej organizacji, posiadanie broni, bez złagodzenia kary, z powodu ukończonych 17 lat. Tylko za sprawą pani adwokat Binterowej, która miała znajomości w okręgowym sądzie rejonowym, wyrok nieco złagodzono. Najpierw było 1,5 roku w Rawiczu. - Siedzieliśmy w celi 4,5 m na 2,5 m w 13-14 osób - opowiada Jaworzniak. - Wewnątrz wiadro na fekalia. Pewnego dnia przyjechał inspektor po chłopców do pracy w kamieniołomach. Każdy marzył o pracy na powietrzu. Stamtąd trafiłem do obozu pracy w Strzelcach Opolskich. Bydlęca praca. Ręcznie rąbaliśmy kamień. Norma dzienna to załadunek 20 ton kamienia na wózki. Kto nie zdążył, zostawał na następną zmianę. Po powrocie czekała zimna zupa. Sześć miesięcy później wyszło zarządzenie o przewiezieniu młodych poniżej 20. roku życia do progresywnego więzienia w Jaworznie. Praca była ciężka. Podałem się jako szklarz, choć niewiele miałem o tym pojęcia. Ojciec kiedyś był szklarzem, trochę się mu przyglądałem. Inni koledzy trafili gorzej. Wszyscy doświadczaliśmy ciężkiej pracy, głodu i indoktrynacji - opowiada pan Kęczkowski.

Juliusz Gerung jest dziś prezesem Zarządu Głównego Jaworzniaków, organizacji skupiającej byłych młodocianych więźniów politycznych okresu stalinowskiego. W chwili aresztowania przez UB był w drugiej klasie szkoły ponadpodstawowej we Włodawie nad Bugiem. - Założyliśmy z kolegami organizację, która początkowo nazywała się Koło Zwolenników Idei Mickiewicza - snuje opowieść. - Mieliśmy pisać patriotyczne wiersze i propagować je wśród znajomych. Zmieniliśmy nazwę organizacji na "Orzeł". Chcieliśmy odsłaniać prawdę, którą ówczesna historia zakłamywała. Potem przygotowywaliśmy ulotki np. "Precz z czerwonym terrorem". Litery wycinaliśmy z gazet, aby nas nie rozszyfrowano. Burza rozpętała się, kiedy dołączyliśmy napis do szkolnej gazetki. W korytarzu wisiały słowa Bieruta: "Przyjaźń z ZSRR, pomoc z ZSRR i przykład z ZSRR, oto podstawowe źródła naszych zwycięstw". Na tym haśle nakleiliśmy ulotkę "Precz z jarzmem stalinowskiego caratu". Ubecy wpadli w szał. Wydał nas szkolny kolega, członek partii współpracujący z UB. Wkrótce 20 lutego 1950 r. aresztowano mnie na stancji, gdzie mieszkałem. Brutalne śledztwo trwało długo, ponieważ zakładali, że działaliśmy z czyjejś inspiracji - opowiada pan Gerung. - Metody uzyskiwania informacji były urozmaicone, od bicia aż po znęcanie psychiczne. Moi bracia pracowali na państwowych posadach, więc straszyli mnie, że "zgnoją moją rodzinę". Opisywali, że za oknem piękna wiosna, ja muszę siedzieć w więzieniu, jak powiem wszystko, to mnie puszczą. Siedzieliśmy w nieogrzewanej piwnicy. Jedynym umeblowaniem była goła drewniana prycza. Nie mieliśmy nic do okrycia. Pod głowę kładliśmy czapki, przykrywaliśmy się płaszczem. Zimą ściana pokryta była szronem, latem wilgoć spływała po ścianach. Przesłuchania odbywały się nawet w nocy.

Po ośmiu miesiącach przewieziono nas na Zamek w Lublinie. W czasie okupacji hitlerowskiej w tym więzieniu siedział mój ojciec. Przeżyłem wstrząs. Dawniej przed zamkiem stał żołnierz w niemieckim mundurze. Teraz mijaliśmy żołnierzy w polskich mundurach. W baszcie oczekiwaliśmy na proces. Warunki były potworne. Ostatniego listopada zawieźli nas do rejonowego sądu wojskowego w Lublinie. Skazywano nas z art. 86 Kodeksu Karnego Wojska Polskiego: "Kto usiłuje przemocą zmienić ustrój Państwa Polskiego, podlega karze od lat 5 do kary śmierci włącznie". Prokurator żądał dla mnie 10 lat więzienia, ale skończyło się na trzech. Z Lublina przewieziono nas do Jaworzna. Po drodze jeszcze jeden bolesny moment. Kiedy prowadzono nas do pociągu, wiejska kobieta z pogardą splunęła na nasz widok. Było to bardzo przykre. Przecież występowaliśmy w obronie chłopów przed przymusową kolektywizacją wsi. W tamtych terenach na siłę zakładano kołchozy.

Zawieziono nas do Jaworzna. Trafiłem do jednego z najcięższych odcinków pracy - do działu prefabrykatów. Wyrabialiśmy elementy żelbetonowe, które szły na budowę Pałacu Kultury i Nauki. Praca była bardzo ciężka. Jak nas karmiono, świadczą choćby dwa zdarzenia. Po placu pracy wałęsał się kot naczelnika. Koledzy złapali zwierzę i zjedli je. Jeden z kolegów na znak protestu przeciwko głodzeniu najadł się cementu. Na szczęście widział to starszy więzień kazał spożyć mu cukier, który zatrzymał wiązanie cementu w przewodzie pokarmowym.

Dzień zaczynał się od pieśni Wykonaj plan... W Jaworznie był radiowęzeł, kołchoźniki były także w każdej celi. Nieustannie prowadzono indoktrynację. Ubecy mówili nam, że jeśli wykonamy większy plan, wtedy policzą nam dzień pobytu w więzieniu za dwa. Koledzy widząc, że nie daję rady, pomagali mi, żeby brygada wykonała plan. Solidarność była wielka.

Wkrótce rozchorowałem się. Z ust poszła mi krew. Trafiłem do więziennego szpitala. Dożylnie wstrzykiwano mi wapno, podawano strychninę. Byłem w złej kondycji psychicznej. Pomógł mi więzień, który pracował jako laborant. Tłumaczył, pocieszał. Wyszedłem ze szpitala. Pracowałem potem przy budowie osiedla dla funkcjonariuszy więzienia. Nam mówiono, że jest to budynek dla pracowników elektrowni Jaworzno. Przydzielono mnie jako gońca do kierownika budowy, który nie był więźniem. Bardzo porządny człowiek. W szufladzie zostawiał mi kanapkę. Chleb posmarowany ceresem, w środku gotowane jajka. Ceres to tłuszcz, który służył do smarowania pieczywa. Margaryna była wtedy rarytasem, podobnie jak wędlina. Kanapki pozwoliły mi wrócić do sił. Niestety, nie mogłem podzielić się jedzeniem z kolegami, bo wtedy zgubiłbym owego człowieka.

Wśród osadzonych panowała ogromna jedność. Po latach dotarliśmy do dokumentów, w których Ubecy skarżą się na naszą solidarność. Przykładem jest bunt więźniów. Było to wówczas, gdy strażnik zastrzelił śpiącego więźnia. Skazaniec wrócił z nocnej szychty, miał prawo do wypoczynku. Zasnął na trawie, blisko pasa śmierci. Strażnik krzyczał do niego z wieży, a potem strzelił. Doszło do buntu, więźniowie chcieli zlinczować strzelającego. Powstanie stłumiono, a przywódcy stanęli przed sądem.

Jaworzno opuściłem 2 miesiące przed zakończeniem wyroku. Umożliwiła mi to amnestia ogłoszona w związku z uchwaleniem konstytucji PRL - kończy opowieść pan Gerung.

Jaworzniak Leon Chrościcki, ps. Lis, Zimny, przed aresztowaniem należał do organizacji Obrońcy Korony przemianowanej potem na Wolność i Niepodległość. Jak jego nastoletni koledzy podlegał Powszechnej Organizacji Służba Polsce. Młodzież nazywała ją przymusową organizacją SP. Przy okazji obowiązkowych spotkań w Komendzie Miejskiej SP w Rembertowie, chłopcy znajdowali nowych zwolenników do tajnej organizacji. Pana Leona aresztowano 15 października 1951 r. Pod pozorem obecności w komendzie SP przewieziono go do Warszawy. W Komendzie Wojewódzkiej UB przy ul. Sierakowskiego wiedziano już wszystko. - Jak się masz bandyto Lisie, będziesz mówił? - powitał oficer śledczy. Uderzenie w brzuch miało przywrócić pamięć. Stosowano różne środki na wyciągnięcie informacji np. nocleg na plaży, tzn. w celi bez okna, z wodą na posadzce bez stołka czy pryczy, stanie przodem do ściany i oczekiwanie na cios w nerki od śledczego krążącego po pokoju. W dniu urodzin 11 kwietnia 1952 r. Leon Chrościcki otrzymał wyrok: 5 lat więzienia. Najpierw było 8 miesięcy w więzieniu "Toledo" przy ul. Ratuszowej. Potem Progresywne Więzienie dla Młodocianych Więźniów Politycznych w Jaworznie. Teren więzienia okalał 5-metrowy mur z 16 wieżyczkami strażniczymi i wewnętrznym ogrodzeniem pod napięciem elektrycznym. Wewnątrz był też pas śmierci o szerokości 1,5 metra, grabiony codziennie. - Nie wiedziałem wówczas, że wiosną 1951 r. w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego zapadła decyzja o segregacji młodocianych więźniów politycznych i kierowaniu do Jaworzna - wspomina Leon Chrościcki. Tam mieli być poddani reedukacji według koncepcji Makarenki stosowanej w ZSRR dla kryminalistów. A były to: katorżnicza praca, ustawiczne pranie mózgów przez propagandę, tresura posłuszeństwa wobec władzy komunistycznej. Pan Chrościcki pracował przy produkcji trylinek. Stalowe formy wylewane były betonem, a potem przenoszone do wyschnięcia. Waga jednej to 120 kg. Norma dzienna - wyrób 120 sztuk w ciągu 10 godzin pracy, również w niedziele. Jedzenie podłe: rano gorzka kawa i 300 g czarnego chleba, na obiad kasza jęczmienna z sosem ze śmierdzących rozgotowanych dorszy, raz w tygodniu gulasz z kawałkiem łykowatego mięsa, wieczorem pół litra czegoś przypominającego zupę z brukwi lub marchwi, kubek gorzkiej kawy.

Najbardziej ciężki był rozładunek surowców takich jak żużel wielkopiecowy do produkcji pustaków. Szczególnie zimą. Wierzchnia warstwa żużlu zmarznięta na głębokość kilkunastu centymetrów, a wnętrze gorące i parujące. - Przy kilkunastostopniowym mrozie pracowaliśmy półnadzy, zlani potem - opowiada pan Chrościcki. - Nic więc dziwnego, że były liczne przypadki odmrożeń, zapalenia oskrzeli czy gruźlicy. Ponieważ nie wyrabiałem normy, przeniesiono mnie do obsługi maszyny do kruszenia żużlu wielkopiecowego. Odwoziłem bezużyteczny miał na hałdę znajdującą się między basenem przeciwpożarowym a murem więziennym z wieżyczką, strażniczą. Gdy hałda urosła tak, że przysłaniała wieżyczkę można było ukradkiem wziąć kąpiel w basenie. Niestety słono to przypłaciłem. Mieliśmy okresowe spotkania z tzw. wychowawcami zwanymi przez nas wujkami. Spotkania polegały na badaniu naszych nastrojów i poglądów. Odbywały się w grupach i indywidualnie, robiono nam prasówki. Podczas jednego ze spotkań "wujek" patrząc na moją opaloną skórę zdębiał i powiedział "Ty, s... przywieźli cię tu na opalanie i na wczasy czy do pracy, abyś spłacił swój dług wobec Polski Ludowej. Przeniesiemy cię do kopalni na odbarwienie, nie możesz się wyróżniać kolorem skóry" . W ten sposób stałem się "górnikiem", pracującym na trzy zmiany w kopalni Komuna Paryska, obecnie Jan Kanty. Na upragnioną wolność wyszedłem 15 kwietnia 1954 r. Jak się później okazało, długie ręce organów bezpieczeństwa sięgały również okresu powięziennego - wspomina pan Chrościcki. - Byłem obywatelem drugiej kategorii z wilczym biletem odnośnie dalszego kształcenia, pracy umysłowej i fizycznej na samodzielnych stanowiskach. Pomimo różnych nacisków i propozycji po roku 1954, nie poddałem się i nie uległem zniewoleniu. Stopniowo zdobywałem wykształcenie - mówi Leon Chrościcki.

W Jaworznie odsiadywało wyrok około 10 tysięcy młodych chłopców. Po okresie uwięzienia pozbawiani byli praw obywatelskich. Pomimo tego powoływano ich do służby wojskowej i celowo skierowywano do wyczerpującej pracy w kopalniach węgla na Śląsku.

Leon Chrościcki, Jaworzniak z Rembertowa kończy swoją opowieść słowami Kossutha, przywódcy Powstania Węgierskiego: "Nie zwyciężyliśmy, lecz walczyliśmy. Nie złamaliśmy tyranii, lecz powstrzymaliśmy jej pochód. Nie obroniliśmy naszego kraju, lecz broniliśmy go. I jeżeli kiedyś zostanie napisana nasza historia, będziemy mogli powiedzieć, że stawialiśmy opór".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2001-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Potrzebujemy światła i odwagi Ducha Świętego

2024-05-19 16:47
Podpisanie dekretu otwierającego II Synod Archidiecezji Wrocławskiej.

Tomasz Lewandowski

Podpisanie dekretu otwierającego II Synod Archidiecezji Wrocławskiej.

Po podpisaniu przez abp. Józefa Kupnego, metropolity wrocławskiego, dokumentów rozpoczynających II Synod Archidiecezji Wrocławskiej rozpoczęła się Eucharystia.

Więcej ...

#PodcastUmajony (odcinek 19.): Strzelaj. Nie spudłujesz

2024-05-18 19:30

Mat.prasowy

Co zrobić, żeby w ciągu dnia dusza nie zemdlała z głodu? Czy modlitwa może być jak proca? I co to właściwie ma wspólnego z przekąską i przystawką? Zapraszamy na dziewiętnasty odcinek „Podcastu umajonego” ks. Tomasza Podlewskiego o maryjnej modlitwie aktami strzelistymi.

Więcej ...

Matko w Studziannej na krześle siedząca, módl się za nami...

2024-05-19 20:50

Adobe Stock

Cudowny Obraz został 18 sierpnia 1968 r. ukoronowany papieskimi koronami przez Ks. Kard. Stefana Wyszyńskiego Prymasa Polski, oraz Ks. Kard. Karola Wojtyłę i Ks. Bpa Piotra Gołębiowskiego, Administratora Diecezji Sandomierskiej. W tym czasie wizerunek zaczął być nazywany obrazem Matki Bożej Świętorodzinnej.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Moc Ducha w Kościele

Wiara

Moc Ducha w Kościele

Bp Andrzej Przybylski: jeśli chcemy mieć pełnie życia,...

Wiara

Bp Andrzej Przybylski: jeśli chcemy mieć pełnie życia,...

Jak działa Duch Święty?

Kościół

Jak działa Duch Święty?

Duch Święty – kim jest najbardziej tajemnicza Osoba...

Wiara

Duch Święty – kim jest najbardziej tajemnicza Osoba...

Nowenna do Ducha Świętego

Wiara

Nowenna do Ducha Świętego

10 mało znanych faktów o objawieniach w Fatimie

Wiara

10 mało znanych faktów o objawieniach w Fatimie

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Wiara

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Hiobowe wieści dla katechetów

Wiadomości

Hiobowe wieści dla katechetów

Litania nie tylko na maj

Wiara

Litania nie tylko na maj