„Księżyska moje kochane” - tymi pieszczotliwymi słowami zwracał się do zasłużonych kapłanów w Domu Księży Emerytów w Łodzi bp Józef Zawitkowski, który w dniach 11-13 października br. prowadził tam rekolekcje.
Był to czas wyjątkowy - czas zasłuchania i modlitwy, czas wspominania i wzruszenia, czas radości i zadumy. Przede wszystkim jednak był to czas głębokich refleksji nad słowami, które głęboko wnikały w serce. Kto zna przemówienia Księdza Biskupa, ten wie, że jego słowa przekazują wielkie sprawy Boże w sposób zrozumiały dla każdego.
Lecz nie tylko słowa Księdza Biskupa wywołały wśród zebranych poruszenie. Na pierwszym spotkaniu bp Zawitkowski wyznał bowiem: „Przyzwyczaiłem się, że powinienem błogosławić wszystkim, ale dzisiaj w Domu Zasłużonych Kapłanów w Łodzi (proszę Was, nie poczytujcie mi tego za dziwactwo) tak bardzo potrzeba mi Waszego błogosławieństwa. Wy umiecie błogosławić, wyciągnijcie nade mną ręce, powiedzcie życzliwe słowa, a Pan Bóg niech je spełni. Klękam więc przed Wami i proszę, pobłogosławcie mnie”. Po tych słowach Ksiądz Biskup ukląkł przed wszystkimi i schyliwszy w pokorze głowę - czekał.
Wyciągnęły się ręce kapłanów, usta szeptały życzliwe słowa, a oczy napełniły się łzami.
Bp Zawitkowski wykonał też inny wspaniały gest, który nigdy nie ulegnie zapomnieniu. Mówił o tym, że winniśmy sobie umywać nogi, jedni drugim, jak zrobił to Chrystus; że w drugim, schorowanym i biednym człowieku winniśmy zobaczyć nie tylko brata, ale przede wszystkim Chrystusa. Potem, na znak pokoju, doszedł do każdego z obecnych, księży i sióstr, i ucałował każdemu dłoń, pochylając się nisko. Wielu się broniło, lecz w końcu wszyscy zrozumieli i pozwolili wreszcie ucałować sobie dłoń. Ucałowany więc został nie pierścień Biskupa, ale dłoń kapłana, który Chrystusowi poświęcił całe swoje życie. I wtedy chyba wszyscy ujrzeliśmy Tego, „który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć…”.
Kiedy wieczorem zgasły wszystkie światła w kaplicy i jedynie słabe światło oświetlało tabernakulum, głos Księdza Biskupa czyniącego z nami rachunek sumienia brzmiał z jednej strony srogo, z drugiej jednak był pełen ciepła i miłosierdzia: „Grzechowi nie! Biednemu, słabemu człowiekowi - tak! »Nikt cię nie potępił? Nikt, Panie! I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz«. Bóg jest bogaty w miłosierdzie, bo Bóg jest Miłością”.
Był jeszcze wspaniały Różaniec, Droga Krzyżowa i konferencja o Matce Bożej i o chlebie, a wszystko to podszyte głęboką wiarą i szczerą miłością. Bo tylko wiara, że w każdym cierpiącym i wiekowym człowieku obecny jest Chrystus, daje motywację do tej ciężkiej pracy.
Rekolekcje pozostawiły w nas ślady stóp Chrystusa, który przeszedł przez serce każdego z nas. Może dlatego, że Biskup Józef nie mówił jak ten, który ma władzę, ale jak ten, który ma serce. A najlepiej do serca trafia się przez serce...
Pomóż w rozwoju naszego portalu