Któregoś popołudnia wybrałam się z moimi córeczkami na spacer. Gdy siedziałyśmy na ławce, odpoczywając nieco, minęła nas grupa dziewcząt 15-, może 17-letnich. Niby nic nadzwyczajnego, a jednak… Dziewczęta ubrane dość wyzywająco, nie sposób było ich nie zauważyć. Nic w tym dziwnego, bo przecież taka teraz panuje moda. Jednak oprócz stroju, zwracały one uwagę jeszcze jedną rzeczą: okropnie przeklinały. Z ich ust padały powszechne wulgaryzmy, których używały z niesamowitą wręcz częstotliwością. I w pierwszej chwili nasunęło mi się pytanie - gdzie podziała się ich kobieca wrażliwość, osobisty urok i delikatność? Gdzie tak skrzętnie ukryły pod maską grubiaństwa, to „coś”, czego szukają w nas mężczyźni? To, o czym pisano wiersze, śpiewano serenady, co ujmowało i zachwycało?
Kiedy mnie minęły, popatrzyłam na swoje małe córki i ogarnęło mnie przerażenie. Czy i one kiedyś będą się zachowywać tak samo i w ten sposób zwracać na siebie uwagę przechodniów? Jak je mam uchronić przed tym? Co zrobić, by nie stały się takie, jak te dziewczęta?
Wiem, że epoka romantyzmu dawno już za nami i że tylko głuchym echem odbija się czasem na lekcji języka polskiego. Wszędzie też słyszy się hasła o równouprawnieniu, o wyzwoleniu kobiet, o wolności słowa. Ale czy to oznacza, że tak już będzie? Że musimy to przyjąć jako kolejny wyznacznik postępowości? Pogodzić się, jak ze złem koniecznym, z którym nic nie da się zrobić? A może czas uderzyć się w piersi, przyznać się do porażki i spróbować jeszcze raz? Bo może wystarczy trochę więcej zainteresowania, przykład, odrobina zrozumienia problemów, z jakimi teraz boryka się młodzież. Jest im przecież o wiele trudniej, niż było kiedyś nam. Czują się zagubieni pośród wzorców, które lansuje wielki świat, nie wiedzą co dobre, a co złe. A jeśli nawet wiedzą i słyszą w sobie cichy głos sumienia, to boją się wychylić z szeregu, stawić opór fali brudu i kłamstwa, na której płyną. Bo niemodne stały się dzisiaj honor, prawda, przyjaźń, kultura i dobre wychowanie. Młodzi ludzie nie są źli, niewychowani, lecz trochę zagubieni i zbuntowani, jak każde pokolenie tych, którzy chcą coś w swym życiu zmienić.
By nie skończyć na szumnych hasłach i patetycznych słowach, podejmę próbę „zmiany”: zacznę od dziś dając swym córkom jak najlepszy przykład. Postaram się mieć dla nich zawsze czas, kochać ich najlepiej jak umiem i nigdy nie zawieść ich zaufania.
Pomóż w rozwoju naszego portalu