Widocznie nie odłożył jeszcze wystarczającej ilości funduszy, a może już zapomniał, że ma rodzinę w starym kraju. Nasuwa się pytanie, jak długo można przebywać samotnie na emigracji zarobkowej bez jakiejś
moralnej szkody dla siebie i rodziny? Osoby wierzące, które chcą postępować zgodnie z wolą Bożą, stają tutaj przed dylematem. Jak odczytać wolę Bożą w tym względzie?
Gdy chodzi o ustalone normy prawa moralnego, jak np. przykazania Boże, na ogół łatwo jest odczytać wolę Bożą. Trudniej, gdy nie ma ustalonych praw moralnych. Sytuacja emigrantów jest tutaj dobrym
przykładem. Prawo moralne nigdzie nie podaje nam, jak długo można przebywać na emigracji. Oczywiście, istnieją przepisy prawa cywilnego dotyczące emigracji, jak np. przepisy paszportowe czy wizowe. Czy
one obowiązują nas w sumieniu? Jeżeli w jakimś państwie jest przeludnienie i ludziom brakuje podstawowych środków do życia, wtedy przemieszczanie się ludzi jest usprawiedliwione i nie można się oburzać,
że przepisy prawa państwowego są łamane.
Innym problemem jest sytuacja ludzi, których motywem do emigracji nie jest konieczność życiowa, ale pragnienie bogacenia się. Tutaj należy odróżnić sytuację osób samotnych, bez zobowiązań rodzinnych,
od tych, którzy żyją w małżeństwie, chociaż jednym i drugim grozi niebezpieczeństwo służenia mamonie, zamiast Bogu i ludziom. Gdy chodzi o małżonków, dłuższe rozłąki między nimi najczęściej kończą się
rozpadem rodziny. Dzieje się tak, dlatego że tacy ludzie przedkładają „mieć nad być”. Swój pobyt uzależniają od ilości zarobionych pieniędzy. Powodowani chciwością, nie potrafią roztropnie
odczytać wolę Bożą ukazaną w różnych okolicznościach i sytuacjach życiowych, które wskazywałyby na powrót np., gdy ktoś nie potrafi dochować wierności małżeńskiej. Do tych ludzi można odnieść pasterską
radę św. Pawła: „Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie, potem znów wróćcie do siebie, aby - wskutek niewstrzemięźliwości waszej -
nie kusił was szatan” (1Kor 7, 5). Jak można z tego tekstu wnioskować, jedynie modlitwa może być motywem rozłąki. Razem łatwiej jest się oprzeć pokusom, samotnie o wiele trudniej.
Chrystus uczy, że najwyższą wartością jest wieczne zbawienie. Dobra doczesne mają być temu podporządkowane. „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy
szkodę poniósł?” (Mt 16, 26). Najpierw zbawienie i to, co temu służy, umiar zaś, gdy chodzi o wartości materialne. Doskonale to przedstawia św. Paweł: „Wielkim zaś zyskiem jest pobożność
w połączeniu z poprzestawaniem na tym, co się ma. [...] Mając natomiast żywność i odzienie, i dach nad głową, bądźmy z tego zadowoleni. A ci, którzy chcą się bogacić, wpadają w pokusę i w zasadzkę «diabła»
oraz w liczne nierozumne i szkodliwe pożądania. One to pogrążają ludzi w zgubie i zatraceniu. Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy” (1Tym 6, 6-10).
Pomóż w rozwoju naszego portalu