Reklama

Jak tu nie być szczęśliwym?

Niedziela sosnowiecka 39/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jest wtorek, kilka minut po 21.00, wykręcam numer telefonu do rodziny Barbary i Zbigniewa Konderów-Małysów, który otrzymałam od jednego z ich synów podczas IV Dni Formacji Rodzin Wielodzietnych w Bydlinie. Jednak nie mam za wiele szczęścia. Jak się później dowiaduję, cała rodzina gromadzi się o tej porze na wspólnej modlitwie i nie podejmuje telefonów. Nie daję jednak za wygraną, rano - kolejny telefon. Odbiera Pani domu i nie wyraża zbyt wielkiego entuzjazmu na wieść o napisaniu artykułu o swojej rodzinie. Przekonuje ją dopiero argument, że to do "Niedzieli sosnowieckiej" - pisma, które ceni i czyta.

"Mam 10 dzieci i jest cudownie"

Reklama

W kolejnym dniu odwiedzam ich rodzinne gniazdko o powierzchni 58 m2 w jednym z sosnowieckich bloków. Już z daleka słychać szczebiot dzieci, dzięki czemu nie muszę szukać numeru mieszkania, bo tutaj właśnie mnie "ciągnie". Wchodzę do przytulnego, ładnego, gustownie urządzonego wnętrza. Jestem otoczona już sporą gromadką dzieciaków, które na jakiś czas ewakuują się z pokoju gościnnego, a potem powracają z misiami, szablami, piłkami, aparatem fotograficznym i usiłują zrobić zdjęcie, choć nie mają filmu. Wytwarza się ciepła, prawdziwie rodzinna atmosfera. Najmłodsze tulą się do mamy i taty i wyszeptują im do ucha swoje największe tajemnice.

To wyjątkowa rodzina. Wszystko zaczęło się w roku 1970, kiedy to Pani Barbara w wieku 19 lat zawarła sakramentalny związek małżeński ze swoim pierwszym mężem Stanisławem w Niepokalanowie. Ponieważ mąż był górnikiem, los rzucił ich "za chlebem" na ziemię zagłębiowską. Zamieszkali w maleńkim sosnowieckim mieszkanku. "Na razie takie nam wystarczy" - mówili młodzi małżonkowie. Nie mieli konkretnych planów na przyszłość, jeśli chodzi o dzieci. "Jak Bóg da, tak będzie" - wspomina swoje słowa Pani Barbara, choć zaraz dodaje, że nigdy nie myślała, że będzie miała aż tyle pociech. Po 2 latach wspólnego życia przyszła na świat Małgosia, 3 lata później - Monika, ale brakowało chłopczyka. I to pragnienie zostało spełnione. W 1982 r., ku ogromnej radości rodziców, rodzi się Artur! Jednak to nie koniec. Trzy lata po Arturze przychodzi na świat kolejne dziecko - Damian. Niespełna miesiąc po porodzie rodzinę dotyka tragedia. Cudowny i wspaniały ojciec, głowa rodziny umiera na zawał serca. " Zostałam z czworgiem dzieci właściwie bez środków do życia, zawalił mi się cały świat. To była najbardziej bolesna sytuacja, jaka mnie do tej pory spotkała. Mieszkanie było już za małe. Zostałam sama - ze łzami w oczach wspomina rodzinny dramat Pani Barbara. - Jednak życie toczyło się dalej.

Mocno zebrałam się w sobie. W tym czasie dostałam większe mieszkanie, które służy nam do dzisiaj, choć rodzina znacznie się powiększyła. Wymagało remontu, urządzenia, po prostu męskiej ręki. Wówczas mój teść polecił do tych prac swojego znajomego, tzw. złotą rączkę. Wówczas pomógł mi i... został na zawsze. Ze Zbigniewem wzięliśmy ślub w kościele pw. św. Joachima w Sosnowcu-Zagórzu. Miałam wówczas 36 lat i oboje pragnęliśmy mieć dziecko" - opowiada Pani Barbara. " Jak widać Pan Bóg dał nam niejedno" - nieśmiało wtrąca małżonek. Aneta, Wiola i Szymon - to owoce ich miłości! "W życiu Pan Bóg dał mi wielki dar - macierzyństwo. Dzisiaj już wiem na pewno, że to jest moje powołanie i nie wyobrażam sobie życia bez dzieci" - mówi 50-letnia Barbara.

Najlepszym dowodem tego powołania jest jeszcze jedno wielkie wyzwanie, które stanęło przed rodziną państwa Konderów-Małysów i na które odpowiedzieli "tak". Jarek, Daniel i Edytka - troje spośród pięciorga rodzeństwa znalazło ciepło, schronienie i miłość w ich przytulnym mieszkaniu. Dlaczego Państwo, mając siedmioro dzieci, zdecydowaliście się na adopcję jeszcze trojga? - pytam Rodziców i szybko słyszę odpowiedź: "Dlatego właśnie, że mamy swoje dzieci i otrzymaliśmy tę łaskę od Boga. Przygarnęliśmy moich bliskich krewnych, o których walczyłam, aby uzdrowić ich z choroby alkoholizmu, jednak bezskutecznie. Trzeba było ratować te niewinne istoty. Nie wyobrażam sobie, żeby trafiły do Domu Dziecka, czy żeby wzrastały w tak chorej rodzinie. Uważam, że to, w jakim duchu dziecko wyrasta, ma decydujący wpływ na jego przyszłość, więc nie było nad czym się zastanawiać. Mamy więc teraz 10 dzieci i jest cudownie" - wyznaje szczęśliwa Mama.

Panorama rodzinnych osobowości

Pan Zbigniew, głowa rodziny - niezwykle cichy, małomówny, spokojny i zrównoważony. "Ma dobre serce, jest stworzony do świętości, z nikim nie udałoby mi się tyle dokonać co z nim" - mówi żona. Jest niezwykle pracowity, czasem od świtu do nocy. "Kochany tatuś" - szeptają dzieciaki tulące się w jego ramionach.

Pani Barbara - to żywioł, mocno stoi na nogach, wie czego chce, z uporem zdobywa kolejne góry, zaradna, swoim trudem, zdrowiem, a nawet życiem zdobywa rzeczy nie do zdobycia, bardzo łatwo się wzrusza, ale i szybko osiąga przeciwny stan, bez niej dom byłby cichy i pusty. Już 9-krotnie podjęła Duchową Adopcję Dziecka Poczętego, a dwoje adoptowanych dzieci uratowała przed zabiegiem aborcji. Znajomi się dziwią, dlaczego zamiast się starzeć ich przyjaciółka wciąż młodnieje i ma w sobie jeszcze tyle sił, na co one z humorem odpowiada: "Pan Bóg wiedział, co robi. Dając dzieci, musiał też dać im odpowiednią matkę, żeby się nie wstydziły, że ona już taka stara". A 5-letni Szymon na pytanie taty, kogo najbardziej słychać w domu, bez namysłu odpowiada: "Mamę", choć tak naprawdę jego.

Małgosia - 28-letnia mężatka, opiekuńcza, wrażliwa, otwarta na macierzyństwo, czego znakiem jest czworo swoich dzieci oraz dwoje adoptowanych.

Monika, 25 lat - panna, stabilna, domatorka, z rezerwą odnosi się do małżeństwa i dzieci, choć ostatnio ten punkt widzenia się zmienia pod wpływem narzeczonego, który pragnie mieć liczną gromadkę pociech.

Artur - 19-letni uczeń technikum, przystojny, stanowczy, ambitny, myśli o studiach, chce w życiu coś zdobyć, wie że będzie kiedyś głową rodziny i pragnie ją godziwie reprezentować.

Damian - 17 lat, licealista katolickiej szkoły, wyciszony, uduchowiony, stawia na edukację, bardzo pracowity.

Aneta - 13 lat, uczennica katolickiego gimnazjum, małomówna, poważna, uparta, bardzo kobieca.

Wiola - to 12-letnia kokietka, szczebiotka, modnisia, prawa ręka mamy we wszystkich pracach domowych.

Szymon - 5-letni przywódca rodziny, dał mamie się we znaki więcej niż wszystkie inne dzieci, inteligentny, nie ma hamulców, wszędzie go pełno, "jest to najpiękniejszy owoc mojej jesieni życia" - mówi szczęśliwa Mama.

8-letni Jarek, 4-letni Daniel i 3-letnia Edytka - to dzieci spokojne, czują wzajemną więź, autentycznie się kochają i poszłyby za sobą w ogień.

Nieznośna, kochana gromadka

W domu państwa Konderów-Małysów nigdy nie jest cicho, oczywiście z wyjątkiem nocy. Rano pobudka, słanie łóżek, poranna toaleta, śniadanie, szkoła, powrót, obiad, zabawy, krótki relaks, czasem, w rozsądnych ilościach, telewizja, odrabianie lekcji, wspólna modlitwa w godzinę Apelu Jasnogórskiego i do łóżek. Wtedy wygasają światła, robi się cicho, by za kilka godzin wszystko znowu wrzało. Pani domu jest doskonałą gospodynią, właściwie nigdy nie siedzi, jest w ciągłym ruchu, ale jest jej z tym dobrze. "Nie potrafiłabym żyć inaczej. Jest wiele pracy i obowiązków, ale dzięki temu, że dzieci lgną do pomocy znajduję czas na lekturę, film czy wyjście do znajomych. Poza tym świadomość, że służę komuś, że jestem potrzebna, naprawdę mnie uskrzydla i dzięki temu jakoś jeszcze się trzymam" - ze skromnością podkreśla matka 10 dzieci.

A gdy już wieczorem czasem sił zabraknie, a spracowana mama usiądzie przy stole i nawet już na uśmiech nie ma ochoty, to najlepszym lekarstwem jest mały Szymon, który ostatnio rzucił swojej Rodzicielce: "Co Staruszko, głowa boli?" I jak tu nie być szczęśliwym, mając taką nieznośną, kochaną gromadkę?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2001-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Czy jesteśmy gotowi przyznać, że jesteśmy nieużyteczni?

2025-09-30 07:06

Damian Burdzań

Druga kwestia poruszona przez Jezusa dotyczy służby. Każe nam mówić: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać. Czy są to rzeczywiście nasze słowa? Czy jesteśmy gotowi przyznać, że jesteśmy nieużyteczni?

Więcej ...

Ile można spóźnić się do kościoła?

2025-10-04 21:04

Karol Porwich/Niedziela

Zwierzał mi się ktoś, że ma kłopoty z punktualnością. W zasadzie wszędzie się spóźnia, w tym również na niedzielne Msze św. Ta osoba, świadoma swojej wady, zapytała mnie, ile można się spóźnić do kościoła, żeby Msza św. niedzielna mogła być zaliczona jako spełniony obowiązek chrześcijański - pisze abp Andrzej Przybylski.

Więcej ...

Bp. P. Kleszcz: O śpiewie, który jednoczy świat

2025-10-05 09:49
Bp Kleszcz w sanktuarium MB Piotrkowskiej

Zacheusz Rąpała OFM

Bp Kleszcz w sanktuarium MB Piotrkowskiej

W liturgiczne wspomnienie św. Franciszka z Asyżu w sanktuarium Matki Boskiej Piotrkowskiej rozlegały się słowa znane od ośmiuset lat – pochwała stworzenia – Pieśń Słoneczna świętego Franciszka. To właśnie o niej mówił w głoszonym kazaniu franciszkanin bp Piotr Kleszcz.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Nowenna za młodzież do św. Carlo Acutisa

Wiara

Nowenna za młodzież do św. Carlo Acutisa

Komunikat ws. medialnych wystąpień o. Wojciecha...

Kościół

Komunikat ws. medialnych wystąpień o. Wojciecha...

Ile można spóźnić się do kościoła?

Wiara

Ile można spóźnić się do kościoła?

Pierwsze dłuższe wystawienie na widok publiczny ciała...

Kościół

Pierwsze dłuższe wystawienie na widok publiczny ciała...

Każdy, kto sobie tego życzy, może przyjąć Komunię...

Wiara

Każdy, kto sobie tego życzy, może przyjąć Komunię...

Nowenna do św. Franciszka z Asyżu

Wiara

Nowenna do św. Franciszka z Asyżu

Modlitwa św. Jana Pawła II o pokój

Wiara

Modlitwa św. Jana Pawła II o pokój

Święci Archaniołowie – Michał, Rafał i Gabriel

Święta i uroczystości

Święci Archaniołowie – Michał, Rafał i Gabriel

Ksiądz zmarł na zawał serca podczas Mszy św.

Kościół

Ksiądz zmarł na zawał serca podczas Mszy św.