Reklama

Kapłan - męczennik, pedagog, patriota, społecznik

Niedziela płocka 50/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Homilia bp. Romana Marcinkowskiego wygłoszona podczas uroczystości nadania imienia ks. Czesława Lissowskiego Zespołowi Szkół nr 1 w Rypinie

„Dzieła twoje od ciebie trwalsze, człowieku”

Reklama

62 lata temu, w szpitalu obozowym w Dachau zmarł ks. Czesław Lissowski, kapłan diecezji płockiej i męczennik, przyjaciel młodzieży i patriota - ofiara hitlerowskiego nazizmu. Wpisał się szlachetnie i godnie w dzieje Rypina, parafii Świętej Trójcy i miejscowego gimnazjum, w którym był prefektem i wicedyrektorem. Zostawił po sobie wspomnienie autentycznego duszpasterza, dobrego pedagoga i wspaniałego społecznika. Żyje tu do dziś we wdzięcznej pamięci, otaczany należnym szacunkiem i miłością. Choć okrutna śmierć zamknęła kartę jego 47-letniego życia, to nie przestał żyć w innym wymiarze.
„Dzieła twoje od ciebie trwalsze, człowieku”. Takie motto widnieje na zaproszeniu, które otrzymałem od organizatorów dzisiejszej, podniosłej i historycznej uroczystości. Jakież to dzieła zostawił po sobie ks. Czesław - wybrany zasłużenie po latach przez młodzież, rodziców, nauczycieli, kapłanów, dyrekcję na patrona Zespołu Szkół nr 1 w Rypinie?
Cieszę się, że obecne pokolenie rypińskiej ziemi wyczulone jest na nieprzemijające wartości, wciąż aktualne, które cechowały całe życie kapłańskie ks. Czesława. Z głębi serca dziękuję wszystkim, którzy tę decyzję podjęli i gratuluję wam trafnego wyboru. W ten sposób sprawiedliwości stało się zadość. Przyszła po trudnych latach, po oporach, jakie wcześniej towarzyszyły wyborowi patrona szkoły.
Dzisiaj świętujemy wielki dzień dla Zespołu Szkół nr 1, dla władz powiatowych sprawujących pieczę nad szkolnictwem średnim, dla duszpasterzy parafii rypińskich, dla duchowieństwa diecezji płockiej, do którego należał ks. Czesław Lissowski. Rypin dał dowód, że nie zapomniał o znakomitym Kapłanie, który kształtował umysły i serca, uczył kochać Boga, człowieka, Ojczyznę i Kościół. Rypin uczył się od niego miłości do Ojczyzny, troski o jej pomyślny rozwój oparty o chrześcijański system wartości. Rypin budował się jego wielkim zaangażowaniem i oddaniem na rzecz dobra wspólnego. Znalazło to wyraz w siedmioletnim pełnieniu mandatu radnego miejskiego, a zwłaszcza w budowie gimnazjum, której tak ofiarnie poświęcił swoje siły, i w umiłowaniu młodzieży, dla której był ojcem i przyjacielem. Pomagał jej materialnie, opłacając - dyskretnie - czynsz za niektórych uczniów.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Związany z ziemią rypińską

Należy podkreślić, że jego życie i praca kapłańska były związane prawie całkowicie z ziemią rypińską. Urodził się w Zasadkach w parafii Sadłowo. Ojciec jego był rządcą majątku. Czesław, mając 16 lat, ukończył z wyróżnieniem Seminarium Nauczycielskie w Wymyślinie. Prowadził też intensywne samokształcenie z zakresu literatury i historii polskiej, zakazane w programach szkolnych przez władze carskie.
Pierwszą pracę w charakterze wiejskiego nauczyciela podjął w Gołkowie koło Świedziebni. Uczył przez 2 lata, zyskując w opinii środowiska nauczycielskiego, uczniów i ich rodziców opinię dobrego pedagoga. Nie znajdował jednak w tej pracy pełnej satysfakcji. Po kilku rozmowach z ks. Stanisławem Gogolewskim, dziekanem rypińskim, zdecydował się w 1915 r. na wstąpienie do liceum diecezjalnego w Płocku (razem z nim wstąpił m.in. kolega nauczyciel Czesław Kaczmarek, pochodzący z parafii Ligowo, późniejszy biskup kielecki). Po maturze wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku, które ukończył, otrzymując 19 maja 1923 r. w katedrze płockiej święcenia kapłańskie z rąk bp. Antoniego Nowowiejskiego.
Po święceniach pracował na wikariacie w Czyżewie. Po 2 miesiącach otrzymał nominację na wikariusza i prefekta w Rypinie. Odtąd dziekan i proboszcz rypiński ks. Stanisław Gogolewski miał w osobie ks. Czesława Lissowskiego oddanego i ofiarnego pomocnika w pracy duszpasterskiej i społecznej.

Inicjator i realizator budowy gimnazjum

Reklama

Kryzys ekonomiczny pod koniec lat 20. ubiegłego wieku, który dotknął społeczeństwo polskie, przyniósł likwidację gimnazjum i pozbawił miasto ogólnokształcącej szkoły średniej. To zmobilizowało go do podjęcia działań mających na celu najpierw budzenie świadomości miejscowego społeczeństwa dotyczącej ważności kształcenia młodego pokolenia, oraz energicznego przystąpienia do prac organizacyjnych z początkiem 1938 r. W tym celu powołał Towarzystwo Szkoły Średniej w Rypinie, z ogromnym poświęceniem i zapałem organizował prace przy budowie gimnazjum, starał się o potrzebne materiały i fundusze. Zwrócił się z apelem do mieszkańców ziemi dobrzyńskiej, do duchowieństwa dekanatu rypińskiego o wsparcie finansowe. W odpowiedzi na ten apel w krótkim czasie zebrano kwotę 25 tys. zł.
Sam ks. Lissowski przeznaczył na budowę szkoły własne dochody, a nawet zaciągnął w Banku Spółdzielczym w Rypinie osobistą pożyczkę na ten cel. Już w sierpniu 1938 r. wybudowane zostało główne skrzydło gmachu. Na początku września, po 6 latach przerwy, miasto znów miało gimnazjum - ku radości młodzieży, rodziców, nauczycieli, władz lokalnych i mieszkańców. Ks. Lissowski powołany został na wicedyrektora szkoły. Wiosną 1939 r. przystąpił do realizacji rozbudowy zespołu budynków szkolnych, lecz, niestety, wybuch II wojny światowej w 1939 r. uniemożliwił kontynuowanie tych ambitnych planów.

Gehenna wojenna ks. Czesława

Reklama

W sierpniu 1939 r. powołany został do wojska jako kapelan i wkrótce nastąpiło internowanie w Łęczycy. Zaczęła się gehenna wojenna i droga krzyżowa, która wiodła poprzez Wrocław, obóz jeniecki w Eischstätt, oflag w Rottenburgu, Kessel, obóz koncentracyjny w Buchenwaldzie, pracę w kamieniołomach i wreszcie ostatni jego etap życiowej drogi - obóz koncentracyjny w Dachau, w którym otrzymał numer 31120. Przebywał w nim od lipca 1942 r. do śmierci, która jak ustalono nastąpiła 15 listopada 1942 r. w szpitalu obozowym, na bloku nr 7, poprzedzona spowiedzią u jednego z księży, który szczęśliwie ocalał.
Ks. Kazimierz Krzyżanowski, kapelan wojskowy, kapłan płockiej diecezji dzielący gehennę obozową z ks. Czesławem, któremu poświęcił specjalną elegię, pisał w niej, że często myślą przenosił się do umiłowanej szkoły - gimnazjum w Rypinie, szkoły, którą cały czas niewoli żył, snując piękne plany jej rozbudowy.
„W obozie w Buchenwaldzie przeżywaliśmy wszystkie okropności życia obozowego, godzinami trwające apele we mgle mroźnej i wietrze, nie będąc pewni życia, ni dnia, ni godziny. Ksiądz Czesław był zawsze pełen wiary, że wyjdzie, że wróci do swego Rypina, że zobaczy swą matkę. Z każdym dniem gnani do pracy od świtu do nocy - traciliśmy resztę sił. Widzę, jak ks. Czesław wlecze nogę za nogą, patrzy smutno, osłabiony bierze kilof i uderza nim w oporne bryły gruzu i w ściany skalne. Chwiejąc się na nogach, z czterema cegłami na barkach wraca dzień za dniem do baraku. A jednak w tej otchłani nie zauważyłem w nim ani momentu załamania. Modlitwa była mu pokrzepieniem, a odmawiał ją na pięciu paciorkach różańca zrobionego ze znalezionego sznurka” (Życiorys ks. Czesława Lissowskiego [w]: Martyrologium duchowieństwa diec. płockiej w latach II wojny światowej 1939-1945 opracowane przez ks. Michała Mariana Grzybowskiego, Włocławek-Płock 2002, s. 152-159).

Nie bójcie się wyznawać Jezusa

Zapytano kiedyś Michała Anioła (1475-1564), jednego z najznakomitszych artystów epoki Renesansu: „Jak to się dzieje, że na początku jest bezkształtna bryła marmuru, a ty z tej bryły czynisz tak cudowną rzeźbę? W czym tkwi tajemnica twojej sztuki?”. Michał Anioł odparł: „Na wiedzy, gdzie ująć kamienia”. Rzeźbienie polega na ujęciu siebie tam, gdzie jest mnie za dużo. Wiedzieć, gdzie ująć siebie, aby więcej było Boga we mnie - to recepta jak naśladować Jezusa, jak o Nim świadczyć. Tajemnica sztuki Michała Anioła tkwi jeszcze w tym, iż to nie on rzeźbił. „Ja tylko odrzucam - mówił - z bezkształtnej bryły to, co mi przeszkadza, a rzeźba po prostu wyłania się sama”.
Odrzucić w sobie trzeba to, co przeszkadza mi być świadkiem Jezusa. Odrzucić to, co przeszkadza być dobrym, prawym, wartościowym człowiekiem. A co ci na tej drodze przeszkadza? Wstyd przed kolegami, szpanowanie, popisywanie się, brak odwagi wobec słów: „Nie przesadzaj, nie udawaj świętego, bądź człowiekiem”. A może lenistwo, tchórzostwo, a może coś jeszcze? Świadkiem się nie rodzisz. Świadkiem się stajesz.
Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi do nas „Nie bójcie się” (Mt 14, 27). On dobrze wie, że mówić o Bogu jest niebezpiecznie. Chce jednak uchronić nas przed dominacją strachu, który w każdej epoce przybiera nowe oblicze. Wobec zmian i niepewności „już nie wiadomo, co jest prawdą”. Wielu ludzi ulega pokusie milczenia i „niegłoszenia Ewangelii na dachach”. Inni zaś usiłują dostosować ją do zachcianek świata.
Od Jezusa otrzymujemy zapewnienie: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, ale duszy zabić nie mogą” (Mt 10, 28). Moc człowieka jest ograniczona. W najgorszym przypadku ludzie mogą zapanować nad ziemskim życiem, nad ciałem. Żadna ludzka siła, żadna ludzka władza nie jest zdolna zniszczyć tego, co jest prawdziwą wartością: nadziei życia wiecznego, duszy ludzkiej.
Jedyną rzeczą, której mamy się bać, to utrata wiary, apostazja. Tym, co zabija duszę, jest zaparcie się Jezusa. Największym zagrożeniem dla Kościoła nie są prześladowcy, ale zdrajcy. To, czego powinniśmy się obawiać bardziej niż śmierci to utraty wiary w duszach. Gdy podejmuje się niemałe wysiłki dla ratowania różnych gatunków zwierząt z powodu zatruwania naturalnego środowiska, to, co powinniśmy czynić, to ratować człowieka rujnującego swoje życie duchowe, gubiącego sens życia.
Nasze życie nie może być obojętne, neutralne. Jest ono opowiedzeniem się za Jezusem lub przeciw Niemu. Jakże to wielka stawka, bo sięgająca całej wieczności: żyć z Bogiem w wieczności to niebo albo odrzucić Boga na ziemi i żyć wiecznie, ale w piekle.
Współczesnym chrześcijanom bez żadnego łagodzenia trzeba powiedzieć: „Nie bójcie się, że kochacie Boga, nie bójcie się, że Go wybraliście, by was przeprowadził przez życie”. Bardzo często kala nas lęk przed opinią publiczną, która bywa zwykle natrętna, niemoralna, wyzuta z sacrum. Kala nas lęk przed tym, co ktoś powie, jak się zachowa, co pomyśli, jeśli wyraźnie i publicznie przyznamy się do wiary w Jezusa i Jego Kościół. Pamiętajmy, że jeśli gdziekolwiek i przed kimkolwiek wstydzimy się swoich katolickich przekonań, to zaparliśmy się Chrystusa i straciliśmy szacunek dla samych siebie. Nasz chrześcijański sztandar schowaliśmy do kieszeni, ale wówczas nie jest to już sztandar, a tylko brudna chusteczka do nosa.
Wielu się usprawiedliwia: „W duszy jestem chrześcijaninem, ale po co inni mają o tym wiedzieć?”. I czynią wszystko, żeby nikt się o tym nie dowiedział. Tak więc zmienili swoje sztandary na chusteczki do nosa. Kto tak ukrywa swojego Boga i swoją przynależność do Kościoła, żeby się to nie ujawniało w jego postępowaniu, ten nie ma Boga w sercu, nie jest świadkiem ale zbiegiem od Boga w ciemności tego świata. Prawdziwy chrześcijanin nie ma dwóch twarzy, dwóch serc, dwóch języków i podwójnego życia - prywatnego i publicznego, ale ma tylko jednego Boga, jedną Prawdę i Życie - Jezusa Chrystusa; ma jedną duszę i jedną wieczność.
„Do każdego, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10, 32-33). Te słowa nie wymagają komentarza. Jakże często wielu katolików z różnych względów zapiera się Jezusa, zarówno słowem, jak i postępowaniem. Jakże wielu jest ochrzczonych, którzy nie żyją po chrześcijańsku?
Kim jest dla mnie Jezus? - pytała siebie przed laty Matka Teresa z Kalkuty i odpowiadała:

„Jezus jest Słowem, które trzeba głosić,
Jezus jest Prawdą, którą trzeba przekazywać,
Jezus jest Drogą, którą trzeba kroczyć,
Jezus jest Światłem, które trzeba zapalać,
Jezus jest Miłością, którą trzeba kochać,
Jezus jest Radością, którą trzeba się dzielić,
Jezus jest Pokojem, który trzeba dawać,
Jezus jest Chlebem Życia, który trzeba spożywać,
Jezus jest Głodnym, którego trzeba nakarmić,
Jezus jest Bezdomnym, któremu trzeba dać schronienie,
Jezus jest Chorym, o którego trzeba się troszczyć,
Jezus jest Alkoholikiem, któremu trzeba pomóc,
Jezus jest Dzieckiem, które trzeba tulić w ramiona,
Jezus jest Narkomanem, któremu trzeba podać rękę,
Jezus jest Starcem, któremu trzeba służyć pomocą”.
(Słowa jak drogowskazy, Myśli Matki Teresy z Kalkuty, Płock 2000, s. 36-37).

Nie lękaj się Chrystusa. On chodzi dziś po Rypinie, Skrwilnie, Sadłowie, Ruszkowie, Cetkach, Balinie, Ostrowitem, Radominie, Żałem, Przywitowie, Okalewie, Rogowie, Pręczkach Kowalkach, Strzygach, Dylewie, Starorypinie, Rypałkach, Suminie i tylu innych miejscowościach, z których my tu obecni pochodzimy i żyjemy.
Człowiek bowiem staje się tym, co kocha.
Amen.

Podziel się:

Oceń:

2004-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Abp Budzik: sztuczna inteligencja jest wielkim wyzwaniem

2024-11-21 18:41
Abp Stanisław Budzik i bp Marian Florczyk w Watykanie

ks. Paweł Rytel-Andrianik/Vatican News

Abp Stanisław Budzik i bp Marian Florczyk w Watykanie

O tym, że internet jest „kontynentem”, który trzeba ewangelizować, oraz nowych technologiach, mogących pomóc w wychowaniu i edukacji, mówił abp Stanisław Budzik w rozmowie z Radiem Watykańskim - Vatican News. Metropolita lubelski i Wielki Kanclerz Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II wraz z bp. Marianem Florczykiem podsumowali audiencję u Papieża, która była zwieńczeniem zebrania plenarnego Dykasterii ds. Kultury i Edukacji.

Więcej ...

Panie, spraw, bym był świadkiem prawdy o Twoim zwycięstwie nad złem!

2024-11-21 09:19

Adobe Stock

Najważniejszym obowiązkiem, powołaniem i misją ucznia jest słuchać uważnie i z miłością słów Mistrza. Mówi On, że Jego królestwo już się zaczęło i jest w ciągłym stanie rozwoju. Jest ono jednak inne od królestw ziemskich, dlatego jest słabo widoczne dla naszych cielesnych oczu, a nawet zgoła zdaje się być niewidoczne. Bóg działa jednak w sercach ludzi i działanie to jest niewidoczne, ale realne.

Więcej ...

Odpust w kolorach złotej jesieni

2024-11-21 22:39
Uroczystości w Hucie Polańskiej

Leszek Drzał

Uroczystości w Hucie Polańskiej

Wśród żółtych liści, w promieniach prześwitującego przez chmury słońca, jeszcze w nastroju Dnia Zadusznego, kamienny kościół w Hucie Polańskiej w Beskidzie Niskim, niedaleko Krempnej i Polan, w niedzielę 3 listopada 2024 roku rozbrzmiewał modlitwami i pieśniami ku czci Świętego Huberta, patrona myśliwych, ale i wspomnieniami trudnych lat tej polskiej, jeszcze o tradycjach przedwojennych, parafii.

Więcej ...
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najpopularniejsze

Przerażający opis obrażeń, jakich doznał zamordowany...

Kościół

Przerażający opis obrażeń, jakich doznał zamordowany...

Nowenna do Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata

Wiara

Nowenna do Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata

Nowenna do św. Andrzeja Apostoła

Wiara

Nowenna do św. Andrzeja Apostoła

Jaka jest moja relacja z Bogiem?

Wiara

Jaka jest moja relacja z Bogiem?

W czasie, kiedy to czytasz, wydarza się kolejny cud św....

Wiara

W czasie, kiedy to czytasz, wydarza się kolejny cud św....

Azylant zaatakował figurę Matki Bożej. Założył też...

Europa

Azylant zaatakował figurę Matki Bożej. Założył też...

Bp Jacek Jezierski złożył rezygnację z urzędu

Kościół

Bp Jacek Jezierski złożył rezygnację z urzędu

Portal wpolityce.pl: zablokowano 28 rachunków bankowych...

Wiadomości

Portal wpolityce.pl: zablokowano 28 rachunków bankowych...

Panie, ucz mnie, bym mówił mądrze i był odpowiedzialny...

Wiara

Panie, ucz mnie, bym mówił mądrze i był odpowiedzialny...