Odrobinę historii
Dom Samotnej Matki i Dziecka powstał w 1984 r. w Soninie koło Łańcuta. Patronat nad nim objął abp Józef Michalik. Bezpośrednią opiekę nad Domem sprawował śp. ks. Marian Kaszowski, mianowany jednocześnie (18.02.1998 r.) zastępcą dyrektora Caritas ds. Domu Samotnej Matki. 8 października 1998 r. Rada Miejska w Przemyślu podjęła uchwałę w sprawie dokonania darowizny nieruchomości tj. budynku oraz działki na rzecz Caritas Archidiecezji Przemyskiej z przeznaczeniem na prowadzenie Domu Matki i Dziecka. Po przeprowadzeniu gruntownego remontu, istniejący wówczas budynek diametralnie zmienił swój wygląd. Przystosowanie go do odpowiednich wymogów pozwoliło na rozpoczęcie działalności 1 września 1999 r. Od tego czasu udzielana jest również pomoc kobietom - ofiarom przemocy w rodzinie tzw. „interwencja kryzysowa w rodzinie”. Na podkreślenie zasługuje fakt, że DMiD współorganizował, udzielając pomocy finansowej prezydent Przemyśla śp. Tadeusz Sawicki.
Personel z humorem
Reklama
Na stałe w Domu mieszkają siostry Michalitki: Marcja i Małgorzata. Księgowością zajmuje się Halina Matuszewska. Koordynatorem ds. Domu jest ks. Marek Kruk, będący jednocześnie dyrektorem Wydziału ds. Rodzin. Wcześniej posługę w Domu pełniły siostry: Elizeusza i Joachima oraz Jan Nowakowski, jako kierowca i zaopatrzeniowiec. Przy różnych pracach gospodarczych, drobnych naprawach, remontach, z ogromnym zapałem społecznie udziela się pan Marek, mąż pani Haliny. Siostry wraz z panią Haliną są dla mieszkanek Domu opiekunkami, przyjaciółkami, najbliższą „rodziną”. Pomagają im we wszystkim. Tak wspomina jedna z nich, Maria, zapytana o podejście personelu do spraw codziennych: „Podobają mi się relacje między nami. Siostry nie okazują nam swoich problemów, tylko same się z nimi borykają. Nie są aż takie surowe, tylko traktują nas z humorem”. Warto wspomnieć, że s. Marcja kończy w tym roku Studium Życia Rodzinnego w Przemyślu, a s. Małgorzata studiuje pedagogikę w Stalowej Woli. Edukacja ta przyczynia się do jeszcze pełniejszej służby na rzecz bliźniego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Szczypta statystyki
W okresie ostatnich pięciu lat, tj. gdy Dom rozpoczął swoją charytatywną działalność, na terenie miasta Przemyśla udzielono schronienia blisko 150 kobietom i około 250 dzieciom. Tylko w 2004 r. przyjętych zostało 25 matek i ich 27 dzieci. Samotne matki z małymi dziećmi, kobiety ciężarne, które spełniają warunki statutowe, mogą w nim przebywać maksymalnie do 12 miesięcy. Pochodzą z różnych rejonów Polski, są w różnym wieku. Najmłodsza matka miała zaledwie 13 lat. Najczęściej nie posiadają żadnego źródła dochodu, a nawet prawa do zasiłku. Za liczbami kryją się dramaty kobiet. Strach, łzy, załamanie. Bardzo często również wstyd, ukrywanie zaistniałej sytuacji traktowanej często jako problem nie do pokonania, nawet przed znajomymi, zamknięcie się w czterech ścianach domu i długie godziny myślenia o przyszłości. Czasem podjęcie dramatycznej decyzji…
Wyjście z zaklętego kręgu
Reklama
Zgodę na rozmowę wyraziły dwie mieszkanki. Małgorzata relacjonuje ze smutkiem ostatni okres swojego życia. „Po rozwodzie mieszkałam kilka lat u mamy. Mam trójkę dzieci. Pozostałam niemalże bez środków
do życia. Męża niewiele obchodziło to, jak nam się układało” - wyrzuca z siebie prawie jednym tchem, a do oczu napływają łzy. „Bardzo ciężko pogodzić mi się z zaistniałą sytuacją”
- dodaje z rozpaczą. „Gdy pobyt w domu stał się nie do zniesienia, zdecydowałam się porozmawiać z moim księdzem proboszczem. Skierował mnie do ks. Marka. Po rozmowie z nim zostałam przyjęta
do Domu” - kontynuuje Małgorzata. Wspomnienie ciągłych kłótni w domu męża i rodzinnym pozostaje w jej pamięci ciągle żywe. Jest tutaj od marca 2004 r. „Widzę, że dzieci trochę się
uspokoiły. Teraz mają wspaniałą okazję do odpoczynku” - podkreśla. Zwróciła się z prośbą do prezydenta w sprawie mieszkania. Wierzy, że sprawa zostanie pozytywnie rozpatrzona. „Jestem
bardzo wdzięczna księżom i siostrom, że dzieci i ja możemy czuć się bezpiecznie” - zwierza się.
S. Marcja obecna przy rozmowie zauważa: „Gdy Małgosia upiecze ciasto, to nikt nie jest w stanie odmówić sobie pysznego kawałeczka”.
Maria chciała oddać swoje dziecko. Po odnalezieniu w książce telefonicznej numeru do Ośrodka Adopcyjnego, była zdecydowana. Jednakże plany zmieniły się za przyczyną… daru macierzyństwa. „Dużo
daje to, że dziecko po urodzeniu się w szpitalu jest razem z matką” - wyjaśnia. „Jak się obudziłam, to krzyczałam: dajcie mi moje dziecko” - przyznaje z radością. Dopomógł
jej ks. Marek. „Po rozmowie z nim patrzyłam na moją najbliższą przyszłość z nadzieją” - zwierza się. Maria jest w klasie maturalnej. Naturalnie, po matczynemu wychowuje swoją 20-miesięczną
córeczkę. Była w stanie błogosławionym, gdy tu przyszła. „Ten Dom mnie zmienił, a dziecko pobudziło do życia i działania, nauczyło odpowiedzialności” - przyznaje z radością. Przygotowuje
się do wyjścia. Trochę się boi, ale wierzy w to, że będzie dobrze. S. Marcja dodaje: „Maria wnosi atmosferę dzielności. Jest ona potrzebna tym nowym. Uważają, że skoro jej się udało, to im również”.
Z radością w głosie mówi, że Maria ma niespotykaną smykałkę do wyszywania. Teraz inne dziewczyny ją naśladują.
Zwyczajne życie mieszkanek
Reklama
Życie „zwyczajne” po „niezwyczajnym” życiu pełnym kłótni, upokorzeń, niekiedy rękoczynów, potrafi dać wiele szczęścia. Docenić je może zwłaszcza ktoś, kto przeżył w rodzinnym domu
„piekło” na ziemi. Prawie wszystkie przeżyły strach i ból, moment, gdy przychodzi świadomość, że nie ma innego wyjścia jak… Opatrzność czuwa. Stawia na ich drodze odpowiednią osobę.
Np. księdza. Ten wysłuchuje całej historii, obiecuje pomóc. Uruchamia odpowiednią procedurę postępowania. Osoba, która od dawna nie zaznała spokoju może się wykąpać, przespać spokojnie całą noc, poczuć
się bezpieczna razem ze swoim dzieckiem.
Mieszkanki Domu na nowo uczą się radości życia. Niektóre to już potrafią. Umieją rozmawiać o swoich problemach. Zaprzyjaźniły się i pomagają sobie w codziennych sprawach i kłopotach. Powoli, czasem
bardzo wolno zabliźnia się zadana rana. „Prześladowane przez rodzinę i przez tych osobników, którzy je zranili, boją się o siebie, a przede wszystkim o dziecko” - wyjaśnia s. Marcja.
Zgodnie z regulaminem mieszkanki Domu do południa wypełniają swoje codzienne obowiązki, m.in. pranie, gotowanie, sprzątanie, szczepienie, badania kontrolne, wizytę u lekarza, w urzędzie, sądzie. Jeśli
któraś dziewczyna chodzi do szkoły, to inna pomaga jej przy dziecku. Po obiedzie jest czas poświęcony wyłącznie swoim dzieciom. W lecie wykonywane są prace wokół Domu czy w ogródku, jesienią przetwory.
Obowiązuje zasada: umiem - nauczę. Jest także czas na rozmowy, wspólną modlitwę. Następnie kąpanie, przygotowanie dzieci do szkoły na następny dzień. Jednym słowem, jak w normalnym domu. Poproszona
o scharakteryzowanie jednym zdaniem posługi w Domu s. Marcja mówi: „To jest praca, która nigdy się nie zaczyna i nigdy się nie kończy. Praca, jak mamy w domu. Np. o trzeciej rano dziecko ma
dolegliwości, płacze, wzywa się karetkę, zostaje udzielona stosowna pomoc i… czuwamy do rana. Później dzień jak co dzień i… trzeba być w pełni dyspozycyjnym. „Człowiek czuje się potrzebny,
chciany” - zwierza się Siostra. „Pragniemy z tej wspólnoty utworzyć dom. Robimy wszystko razem. Patrząc na mieszkanki Domu widzę jak silny jest dar ludzkiego macierzyństwa i jak ogromne
bogactwo Bożego macierzyństwa” - podkreśla.
Skorzystałem z możliwości obejrzenia dwóch tomów kroniki Domu. Wiele można się dowiedzieć z tych estetycznie wykonanych prac, prowadzonych z sercem, pełnych wspaniałych fotografii obrazujących codzienne
życie. Zapytany o stronę duchową życia w Domu, ks. Marek chętnie opowiada. „Każdemu należy się pomoc. Dajemy dzieciom i matkom chleb, dom, modlitwę. W kaplicy, która jest w Domu dzieci są chrzczone.
Nieraz w wieku 2-3 lat. Jest to dla nich wielkie błogosławieństwo” - dodaje. Ks. Marek odprawia w kaplicy Msze św., a siostry z mieszkankami codziennie odmawiają Różaniec. Często też proszą
Pana Boga o mądrość i roztropność w postępowaniu za pośrednictwem swojego patrona, św. Michała. „Ważnym wydarzeniem w naszym Domu jest urodzenie dziecka” - zauważa s. Marcja. Przeżywamy
tę radość wspólnie z matką. Czasem nawet większą, ponieważ uczymy rodzicielkę wszystkiego: karmienia, kąpania, przewijania” - ożywia się po tej wypowiedzi s. Marcja.
Celem Domu, jedynego w archidiecezji przemyskiej, jest ochrona dziecka poczętego, pomoc samotnym matkom przed porodem i po urodzeniu dziecka, oddziaływanie wychowawcze, aby przygotować matki do godnego
i samodzielnego życia w społeczeństwie. Dążenia te są w zdecydowanej większości przypadków osiągane. Jak wspomina ks. Marek, większość mieszkanek pochodzi z rodzin o bardzo złożonej sytuacji życiowej.
„Praca z nimi jest ciężką pracą. Są to ludzie dorośli, już ukształtowani. Zmienić ich życie jest bardzo trudno” - zwierza się. „Czasem ktoś jest 2, 3 miesiące i nie ma żadnej woli
zmiany z jego strony, innym razem matka zmienia się ze względu na dziecko” - uzupełnia swoją wypowiedź.
Refleksja
Podczas mojego pobytu w DMiD s. Marcja pozwoliła mi wziąć na ręce 4-miesięcznego chłopca. Szczerze przyznam, że nie byłem pewien, które z naszych serc mocniej biło z wrażenia. Przytulałem ostrożnie to „malutkie, kruchutkie” życie. W pewnym momencie moje myśli przywołały informacje, którymi coraz częściej niestety jesteśmy „bombardowani” w środkach masowego przekazu. A to, że w tej części naszego kraju matka zakopała niemowlę w przydomowym ogródku, w innej spaliła w piecu, a jeszcze gdzie indziej porzuciła na schodach kamienicy bądź też na… śmietnisku. Na szczęście szybko otrząsnąłem się z tych myśli i byłem szczęśliwy, że jest taki Dom, w którym tak wiele malutkich, kruchutkich istot uratowano.
Razem raźniej
S. Marcja podkreśla, że DMiD jest otwarty na pomoc kobietom. Przeznaczony jest na 11 matek z dziećmi. „Samotność jest złym towarzyszem i doradcą, a zwłaszcza w nieszczęściu” - mówi. „Razem jest na pewno raźniej, ma się poczucie zrozumienia, ciepła” - przekonuje. DMiD współpracuje z Katolickim Ośrodkiem Adopcyjnym w Krośnie. S. Marcja zachęca, aby w złożonych sytuacjach rodzinnych, szukając porady, wsparcia psychicznego np. zatelefonować do Katolickiej Poradni Rodzinno-Diecezjalnej w Przemyślu, ul. Klasztorna, tel. (0-16) 677-90-00, zasięgnąć porady u swojego księdza proboszcza, skontaktować się z Ośrodkiem Pomocy Społecznej lub bezpośrednio z Domem Matki i Dziecka. „Z pomocą Bożą, razem nie damy się czarnym myślom, którym ulegając możemy popełnić największy życiowy błąd” - dodaje z przekonaniem, pełna optymizmu i wiary s. Marcja.
Wyrazy wdzięczności
Nie byłoby tego Domu, gdyby nie łańcuch ludzi dobrej woli. Zarówno ks. Marek, jak i siostry Marcja, Małgorzata oraz pani Halina z ogromną wdzięcznością wspominają Urzędy: Marszałkowski i Wojewódzki w Rzeszowie. „Te instytucje czują potrzebę wspierania naszego Domu” - stwierdza ks. Marek. „Ojcowską troską otacza nas abp Józef Michalik, który zawsze pyta o Dom, matki i dzieci oraz o to, czy mają co jeść” - wspomina s. Marcja. Wszystkim darczyńcom oraz osobom wspierającym działalność Domu modlitwą, pracownicy składają serdeczne Bóg zapłać.
* imiona dziewcząt zostały zmienione