Wielu młodych nie potrafi dzisiaj odpowiedzieć na pytanie, co oznacza słowo herody? Jeszcze niedawno w naszym pejzażu pojawiali się po świętach Bożego Narodzenia „aktorzy”, chodzący od domu do domu, poubierani w kolorowe, pięknie sklejone czapki, obwieszeni paciorkami, z szablami u boku, w ozdobnych pasach skrzyżowanych na piersi; pojawiali się, by śpiewać kolędy, składać życzenia, a przede wszystkim odegrać przedstawienie, w którym główną - negatywną - rolę grał król Herod. Specjalne zadanie przypadało roli diabła - on, cały czas kusząc króla, rozśmieszał widzów, straszył dzieci i zaczepiał panny. Do pomocy w rozśmieszaniu służył mu Żyd, który cały czas myślał tylko o handlu. Powyższe postacie grały role pierwszoplanowe; oprócz nich występowali jeszcze: syn króla, królowa (którą grał chłopiec), turek, marszałek, Altan, dwóch ułanów i najskromniejszy ze wszystkich aniołek. Zakończenie odgrywała sprawiedliwa, bardzo wysoka śmierć, ścinając głowę króla. Całemu przedstawieniu przygrywał muzykant.
W dobie bez telewizji herody były ciekawą, a jednocześnie wychowawczą rozrywką. Najpierw przez długie wieczory szykowano stroje, następnie kontakty z miejscową społecznością i najważniejsze - samo przedstawienie. Niemałą rolę odgrywały też drobne datki pieniężne i poczęstunek. Po II wojnie światowej, kiedy nastąpiło ożywienie ruchu herodowego, władzy ludowej nie spodobało się, bo mówiono o Mesjaszu i o królu. Cenzura, kary pieniężne i różne zakazy zniszczyły ten piękny zwyczaj. Dziś, gdy wszechobecna telewizja kusi małym ekranem, nadzieja na odrodzenie tego ruchu jest nikła, a przeglądy, organizowane w domach kultury, nie przywrócą utraconego piękna herodów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu