Podoba mi się porównanie „Niedzieli” do roli wikariusza u boku proboszcza.
Wikariusz bowiem to najbliższy współpracownik proboszcza, uczestnik jego troski duszpasterskiej, gorliwy pomocnik w całej posłudze parafialnej.
Podobnie widzę obecność „Niedzieli” toruńskiej w życiu naszej diecezji - jako współpracę, uczestnictwo i pomoc”.
Bp Andrzej Suski
Minęło 10 lat... Dekada to spory kawałek czasu, więc niech ta okrągła rocznica stanie się okazją do niewielkiego podsumowania i oddania się wspomnieniom.
Gdy jako absolwenci różnych, najczęściej humanistycznych kierunków wyższych uczelni (dominował Uniwersytet Mikołaja Kopernika) kończyliśmy roczne Podyplomowe Studium Dziennikarstwa przy Radiu Maryja, ks. Wacek Dokurno dobrze rozeznał, że wśród nas spotka wolontariuszy chętnych do włączenia się w dzieło nowego diecezjalnego czasopisma. Zespół redakcyjny „Głosu z Torunia” wywodzi się właśnie z tego środowiska. Prowadzenie gazety bp Andrzej Suski powierzył ks. Janowi Kalinowskiemu, proboszczowi fary w Wąbrzeźnie. Pierwsze spotkania odbywaliśmy w małych pomieszczeniach przy ul. Kopernika 6, gdzie ks. Wacek kompletował używane meble biurowe i organizował pracę redakcji.
Przez kilka kolejnych lat miała to być nasza siedziba. Rozpoczęliśmy popołudniowe dyżury w wyznaczone dni i spotkania kolegium redakcyjnego z ks. Janem i ks. Wackiem w czwartkowe popołudnia, kiedy składaliśmy kolejne, dwustronicowe numery gazety. Choć spotkania te miały charakter spontaniczny, nawet nieco prowizoryczny, to jednak zapał i atmosfera towarzysząca nam wówczas były wspaniałe. Humor, twórcze zaangażowanie, „burza mózgów” podczas wymyślania tematów, tytułów i form publicystycznych oraz miła zachęta do pisania ze strony ks. Jana sprawiały, że na czwartkowe spotkania przychodziliśmy z wielką przyjemnością. Mieliśmy wówczas poczucie wypełniania jakiejś misji, robienia czegoś potrzebnego, ładowaliśmy przy tym swoje akumulatory poprzez przyjaźń i życzliwą atmosferę, podobny punkt widzenia wielu istotnych spraw, wspólną modlitwę. Stopniowo ustalił się stały skład zespołu redakcyjnego: Basia Czerny, Marysia Major, Helena Maniakowska, Lena Maryks, Teresa Tylicka, Tadeusz Kierel, Tomek Kowalski, Michał Wesołowski. Finansami i administracją zajęła się Krysia Kwintal. Od samego początku nieocenioną pomoc i stałą gotowość do podejmowania prac fotograficznych deklarował Czesław Jarmusz. Wykonane przez niego zdjęcia towarzyszą nam od pierwszego numeru pisma, a także w niezliczonej wprost ilości zasilają zasoby naszego pokaźnego archiwum fotograficznego. Z biegiem czasu zmienił się trochę skład osobowy; doszedł Tomasz Strużanowski, Tadeusza Kierela zastąpił Wojciech Wielgoszewski. Przez pewien czas zespół redakcyjny wspomagali także: Beata Wyczyńska-Hoppe, Beata Strużanowska i Adam Rakowski. Redaktorzy „Głosu z Torunia” reprezentują różne profesje (polonistyka, bibliotekoznawstwo, matematyka, historia sztuki, teologia, fizyka, historia, technologia rolnictwa), każdy ma coś do powiedzenia, do dodania z kręgu własnych zainteresowań. Nad całością naszych działań czuwa redakcja w Częstochowie, głównie w osobie redaktora odpowiedzialnego za naszą edycję. Byli nimi kolejno: Margita Kotas, Karol Klauza, Agnieszka Raczyńska-Lorek. Od 6 lat znakomicie spełnia tę funkcję red. Anna Wojciechowska. Nieocenione znaczenie miały dla nas również spotkania z redaktorem naczelnym „Niedzieli” ks. inf. Ireneuszem Skubisiem, zarówno w redakcji częstochowskiej u stóp Jasnej Góry, jak i podczas jego odwiedzin w Toruniu. Omawialiśmy misję pisma katolickiego, najistotniejsze tematy, analizowaliśmy też miejsce naszej gazety wśród mediów katolickich, m.in. zagadnienia kolportażu. Bo aby gazeta mogła pojawić się w Państwa domach, co tydzień jedzie po nią do drukarni w Kielcach i dostarcza do parafii w naszej diecezji niezawodny Piotr Brzostek.
Od początku naszej działalności za sprawą ks. Wacka towarzyszyły nam w redakcji komputery. Podziwialiśmy cierpliwość, z jaką wówczas zachęcał nas do nauki edytowania tekstów i każdemu z osobna po wielokroć tłumaczył podstawy nieużywanego już dzisiaj systemu TAG. Nieraz kończyliśmy pracę w późnych godzinach wieczornych, mozoląc się przy adiustacji tekstów lub dzielnie pokonując opór materii przy kolejnym wpisywaniu skasowanych nieostrożnie plików... Ćwiczenie czyni mistrza, zatem z czasem materiał prasowy zaczęliśmy wysyłać do redakcji częstochowskiej na dyskietkach. Wkrótce zaś w ustabilizowany rytm zajęć redakcyjnych wtargnął internet, który niewątpliwie zmienił i uprościł proces wydawania naszego pisma. W tym miejscu trzeba wspomnieć o serwisie technicznym, którym na początku zajmował się Jacek Kwiatkowski, a od dłuższego czasu zbuntowane lub chore (uwaga: wirusy!) komputery dyscyplinuje i uzdrawia Krzysztof Kampert.
Gdy w 1997 r. funkcję redaktora odpowiedzialnego przejął ks. Marek Borzyszkowski, duch „pismaka” zagościł w nas na dobre, a przed nami pojawiło się wielkie wyzwanie i bodaj najważniejsza chwila, sprawdzian naszej dziennikarskiej dojrzałości - wizyta Ojca Świętego w Toruniu w czerwcu 1999 r. Choć nie uczestniczyliśmy w dziennikarskiej pompie towarzyszącej temu wydarzeniu, nie dysponowaliśmy akredytacjami i specjalistycznym sprzętem, to udało się nam na łamach toruńskiego tygodnika stworzyć klimat przygotowań do wizyty, zaakcentować najważniejsze jej wątki, by potem w ciągu jednej nocy złożyć podwójny numer papieski „Głosu”, komentujący ważny dla Torunia dzień 7 czerwca 1999 r. Wkrótce mieliśmy przeżywać rok Wielkiego Jubileuszu 2000, który jako wielkie świętowanie Kościoła nie był już dla naszej redakcji trudnym zadaniem.
Nowym szefem redakcji w lipcu 2000 r. został ks. Wojciech Miszewski. Nadszedł czas na modernizację mocno wysłużonego sprzętu i estetyczne wyposażenie redakcyjnych pomieszczeń. Nowoczesne i wygodne meble nie na długo zagościły w ciasnych pomieszczeniach przy ul. Kopernika 6, bo już w czerwcu 2002 r. redakcja została przeniesiona do budynku Kurii Diecezjalnej przy ul. Łaziennej 18. Jasne, przestronne wnętrza w świeżo wyremontowanym budynku to siedziba na miarę XXI w. Dostosowanie pracy redakcji do godzin urzędowania Kurii wpłynęło jednakże na zmianę trybu naszej pracy. Zostało nas zaledwie parę osób, nie ma już wieczornych spotkań redakcyjnych, a „długie Polaków rozmowy” przekształciły się w krótką wymianę informacji przez telefon i za pośrednictwem poczty elektronicznej. Trochę żal tych bezpośrednich, inspirujących kontaktów...
Nasza gazeta nie miałaby swoistego charakteru, gdyby nie jej czytelnicy, a zarazem wolontariusze-korespondenci, którzy przysyłają swoje relacje z różnych stron diecezji. Jesteśmy niezmiernie im wdzięczni za dzieło współtworzenia naszego pisma. Dlatego słowa wdzięczności kierujemy do osób, które od lat przysyłają do nas artykuły i relacje. Pragniemy szczególnie podziękować: Helenie Rykaczewskiej, Marii Kulaszewskiej, Marii Szczęsnej, Aleksandrze Jankowskiej (Oli Wojdyło), Henrykowi Turskiemu, Zenonowi Zarembie, Mirosławowi Kanieckiemu i wielu innym osobom, których nie jesteśmy w stanie tu wymienić.
Redakcja nam się postarzała, choć nowoczesność wkroczyła na dobre. Gdy przeglądamy pierwsze numery pisma, pożółkłe stronice o ubogiej szacie graficznej przywodzą mnóstwo niezatartych wspomnień. Odbieramy nasz udział w redagowaniu pisma jako ewangelizację przez pracę, która niewątpliwie wpłynęła na naszą formację duchową, nasze postawy życiowe, ugruntowała poglądy, wyostrzyła spojrzenie na szereg doraźnych problemów. Obecnie cztery stronice „Głosu” wydawane są w kolorze, grono redaktorów nie jest już tak liczne, a księża redaktorzy odpowiedzialni za „Głos” są coraz młodsi - od września br. „szefuje” nam ks. Darek Żurański. Mamy swoją stronę internetową, którą założył Piotr Bała, a obecnie prowadzi ks. Marian T. Kowalski. Kolejne numery „Głosu z Torunia” można również czytać na stronach internetowych „Niedzieli” w dziale dodatków diecezjalnych. Nasza edycja stała się także tematem pracy magisterskiej, jaka powstała w katedrze Bibliotekoznawstwa i Informacji Naukowej UMK.
Dziesięć lat naszego sympatyzowania z redakcją, poparte nierzadko intensywną, wytężoną pracą to także kawałek naszego prywatnego życia, w którym każdy z nas może odnotować szereg przemian. Współpracując przez te 10 lat, poznaliśmy się dobrze i wiemy, że każdy z nas na swój sposób pokonuje trudy dnia codziennego w tej niełatwej polskiej rzeczywistości, ulega przyspieszonemu tempu życia, coraz częściej odczuwa problemy zdrowotne, zmaga się z chorobami. Dzieci nam powyrastały, niektórzy doczekali się wnucząt... Redakcyjne lata to dla nas część życia w służbie dla Kościoła lokalnego. Czy rzeczywiście przez te lata spełniamy rolę „domownika, przyjaciela i przewodnika na drogach życia”, osądźcie Państwo sami.
Pomóż w rozwoju naszego portalu