Reklama

Nasze rodziny zwyczajne - niezwyczajne

„Najważniejsze?... To być razem ze sobą...”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Monika i Jacek

Pierwszy raz zobaczyli się w okolicach Bielska-Białej. Jacek prowadził tam pomiary lasu, przygotowując się do obrony swojej pracy magisterskiej. Monika przebywała wówczas na turnusie organizowanym przez duszpasterstwo akademickie. On pomyślał, że to uczennica z podstawówki, która przyjechała ze swoją siostrą studentką. Ona odebrała go jako dominikanina. Serdecznie się śmieją, opowiadając tę historię, która dała początek ich znajomości, małżeństwu i rodzinie.

Być razem...

Ślub odbył się 3 lipca1993 r. w podkrakowskich Świątnikach. Była wówczas wspaniała pogoda. Położenie miejscowości pozwala nacieszyć oczy widokiem Tatr i Królewskiego Miasta. Te dwie rzeczywistości poprzez horyzont jakby się zlewają w jedno, chociaż są sobie odległe, inne, wręcz przeciwne. „Tak zrodził się też nasz dom z tego co odległe, inne i jakby przeciwne. Zapełniał się powoli. Najpierw do naszej rodziny przyszła Marysia. To było 19 czerwca 1996 r. Potem Zosia, 19 grudnia 2000 r. W wigilię św. Józefa 18 marca 2001 r. dowiedzieliśmy się, że możemy przyjąć Michała. Jak tu, chociażby ze względu na zbieżność daty, nie mieć wielkiego nabożeństwa do św. Józefa, którego sanktuarium jest na terenie naszej parafii” - mówi Monika.
Najważniejsze w małżeństwie i w rodzinie to być razem ze sobą. Był taki moment przez miesiąc po ślubie, że z racji zawodowych, Monika mieszkała z mamą Jacka, a Jacek mieszkał ze swoją teściową. Wtedy odkryli, co dla siebie znaczą. „Zdecydowaliśmy się być razem i to jest ponad tyle innych spraw, które pukają do naszego domu. Są chwile łatwe, są trudniejsze, ale nas nie dzielą. Dzieci się zmieniają, rosną, wymagają. To jest wezwanie. Dlatego żyjemy ciekawie”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Być dla innych

„Trudności? Największa to świadomość, że po urodzeniu Marysi nie możemy mieć kolejnych dzieci. To był cios. Nie tak wyobrażaliśmy sobie naszą rodzinę. Bardzo nas to zjednoczyło. Równocześnie wzmogło nasze otwarcie na innych. Tak było w naszym życiu, że coś robiliśmy oprócz tego, co konieczne, co tylko dla nas” - dzieli się Jacek. „Monika należała do grup apostolskich działających w krakowskim Kościele. Wyjazdy na wakacje, pomoc w parafii. Każdy coś tam robi w parafii, jakoś się angażuje - przynajmniej tak powinno być.
Na studiach trwałem we Wspólnocie Odnowie w Duchu Świętym. Pewne doświadczenia skłoniły mnie do zaangażowania, by pomóc ludziom, którzy zdecydowali się poświęcić swoim niepełnosprawnym dzieciom. Tak w Krakowie, w czasie studiów, wszedłem we Wspólnotę Wiara-Światło. Tamto doświadczenie zaowocowało utworzeniem przy kościele św. Józefa w Nisku Parafialnej Wspólnoty Wiara-Światło. Tak przygotowywał nas Pan Bóg na innych i chronił, przed poczuciem krzywdy, przed zamknięciem się w sobie. Tak pozwalał nam dojrzewać” - mówią obydwoje.

Reklama

„Nasza rodzina poszerzona...”

„Najważniejsze, aby można było adoptować dziecko, to pragnąć tego. Wówczas poszukaliśmy kontaktu z ośrodkiem adopcyjnym. Rozpoczęły się nasze spotkania, w czasie których omawia się różne zagadnienia związane z dziećmi, ze stosunkiem do adopcji, do dziecka. Rodzice pragnący zaadoptować dziecko wyjaśniają obawy, usuwają lęki. Analizuje się wiele spraw z psychologiem, pedagogiem. Istotną rolę odgrywają wiek rodziców, względy materialne, warunki mieszkaniowe. Adopcja jest niemożliwa dla ludzi karanych. Najważniejsze są predyspozycje psychiczne rodziny. Następnie, po cyklu przygotowań następuje czas oczekiwania na dziecko. Jeśli pojawia się dziecko, które odpowiada sytuacji danej rodziny, to wówczas następuje kontakt rodziców z dzieckiem. Jeśli rodzice akceptują dziecko, jego historię, wyjaśnią wątpliwości, uznają warunki zdrowotne, to wówczas cały proces adopcyjny dopełnia się procedurą sądową. Po złożeniu wszystkich dokumentów, zrzeknięciu się praw rodziców biologicznych sąd wydaje wyrok pozwalający na adopcję. Można je wówczas zabrać do domu. Dzieci starsze potrzebują kilka spotkań, by wytworzyła się więź, akceptacja. Gdy przyjmowaliśmy Zosię z Pogotowia Rodzinnego to było wielkie wzruszenie. Z Michałem spotkaliśmy się w szpitalu, a następnie po 6 tygodniach od zrzeczenia się praw rodzicielskich matki zamieszkał z nami. Każde z naszych dzieci jest inne i wspaniale się uzupełniają”.

Budowanie więzi

„Z wielkim optymizmem podchodzimy do sprawy zbudowania rodzinnych relacji. W takiej sytuacji dzieci powinny zdawać sobie sprawę z tego, że są adoptowane. Wiedzą to od nas. Jest źle, jeśli dowiadują się o tym od innych. Wielokrotnie opowiadałam Zosi bajeczkę, która ma swój epilog w fakcie przygarnięcia do domu. Jest to proces, który trzeba tworzyć w dziecku. Ona sama była główna bohaterką tego opowiadania i początkowo nie akceptowała takiego przesłania. Gdy opowiadałam: »Była sobie mała Zosia, która urodziła się i nie miała rodziców, ale mama z tatą prawdziwie jej szukali. A gdy ją znaleźli: maleńką, śliczną Zosię, z radością przyjęli ją do swojego domu«. Ona wówczas broniła się i kwitowała to opowiadanie słowami: »Nie opowiadaj mi tego. Ja jestem Wasza i już!«. Dzisiaj Zosia na tyle zaakceptowała tę sytuację, że sama kontynuowała tę opowieść. Mówi: »A potem szukaliście synka i znaleźliście Michałka. I odtąd jesteśmy wszyscy razem i jesteśmy najszczęśliwszą rodziną na świecie«. Wszystko trzeba wyczuć stosownie do reakcji dziecka”.
Dzisiaj już wszyscy żyją jakby od zawsze byli razem. Marysia chce być piosenkarką, albo muzykiem i marzy o wyjazdach do Paryża i do Grecji. Zosia jest bardzo sprytna i zaradna. W przyszłości chce zostać strażakiem. Michał na pewno będzie leśnikiem, tak jak tata. Na razie wszyscy wiedzą, że jest wielkim żartownisiem. Gdy o coś kłóci się z tatą i gdy jest pogniewany, to mówi do taty: „Nie kocham Cię”. Ale, gdy widzi smutna twarz taty mówi: „Żartowałem”.
„Przecież nie ma o czym pisać” - skromnie mówi Monika - odpowiadając na propozycję rozmowy. Tymczasem opowieściom nie ma końca. A że pora układać dzieci do snu, z żalem opuszczam dom państwa Bajaków, wiedząc, ze ta opowieść, dopiero co się rozpoczęła.

Podziel się:

Oceń:

2005-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Kim był św. Florian?

Więcej ...

#PodcastUmajony (odcinek 4.): Oddaj długopis

2024-05-03 20:00

Mat. prasowy

Czy w oczach Maryi istnieją lepsze i gorsze życiorysy? Dlaczego warto Ją zaprosić we własny rodowód? I do jakiej właściwie rodziny Maryja wprowadza Jezusa? Zapraszamy na czwarty odcinek „Podcastu umajonego” ks. Tomasza Podlewskiego o tym, że przy Maryi każda historia może zakończyć się świętością.

Więcej ...

Pielgrzymi z diecezji bielsko-żywieckiej dotarli do Łagiewnik

2024-05-04 16:28

Małgorzata Pabis

- Maryja przekonuje nas, że nie ma Chrystusa bez Krzyża, nie ma chrześcijaństwa i nie ma życia chrześcijańskiego bez Krzyża! – powiedział bp Piotr Greger.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Zatrzymajmy się dziś i mocno przyjmijmy krzyż naszego...

Wiara

Zatrzymajmy się dziś i mocno przyjmijmy krzyż naszego...

Św. Florian, żołnierz, męczennik

Święci i błogosławieni

Św. Florian, żołnierz, męczennik

Wytrwajcie w miłości mojej!

Wiara

Wytrwajcie w miłości mojej!

Kim był św. Florian?

Kim był św. Florian?

Czy 3 maja obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów...

Kościół

Czy 3 maja obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów...

Nakazane święta kościelne w 2024 roku

Kościół

Nakazane święta kościelne w 2024 roku

Czy 3 maja obowiązuje nas udział we Mszy św.?

Kościół

Czy 3 maja obowiązuje nas udział we Mszy św.?

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Wiara

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość +...

Wiara

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość +...