Są ludzie, którzy lubią zjeść raka, ale jest też rak, który „zjada” ludzi. Atakuje on człowieka znienacka, zadając swojej ofierze dużo bólu i cierpień, które często kończą się śmiercią.
Wielu z nas pewnie spotkało się z tą chorobą, albo inaczej - z ludźmi cierpiącymi na raka. Wiemy też, że rak nie zadaje cierpienia tylko choremu, ale także jego bliskim.
W zeszłym roku byłam z koleżankami z parafialnej scholi na wakacjach w Gdańsku. Miałam okazję poznać tam dwie miłe osoby: panią Krysię i jej córkę Monikę, która jest chora właśnie na raka. Przeszła już wiele operacji związanych z chorobą, dlatego bałam się, że okaże się smutną i rozgoryczoną dziewczyną, która nie widzi sensu życia. Myliłam się, i to bardzo. Gdy bliżej poznałam Monikę i jej mamę, zmieniłam zdanie. Pani Krysia obdarzyła mnie i całą moją grupę wielkim sercem. Opiekowała się nami, oprowadzała po swoim mieście i nie pozwalała się nudzić. Monika zawsze poświęcała nam swój czas; razem z nami chodziła na wycieczki, bawiła się i żartowała. Zawsze była pełna radości i energii, miała wiele wspaniałych i śmiesznych pomysłów. Pokazała nam, że mimo bólu i cierpienia można być pogodnym człowiekiem i cieszyć się życiem.
Jestem wzruszona ich postawą. Tym, że potrafiły zapomnieć o sobie, o swoich problemach i cierpieniach, by bez reszty oddać się pomocy innym. Mama Moniki założyła fundację, której celem jest niesienie pomocy chorym na nowotwór. Pracują tam wolontariusze. Organizując różnego rodzaju akcje, pani Krysia zbiera fundusze na leczenie i rehabilitację dla tych, których na to nie stać. Są to w szczególności dzieci z biednych rodzin, dotknięte chorobą nowotworową.
Mimo wielu zajęć (Monika studiuje, a pani Krysia pracuje), obie zawsze mają czas, by zająć się drugim człowiekiem.
Nigdy nie zapomnę ich dobroci. Tego, co robiły i robią nadal. Życzę wszystkim, aby na swojej drodze spotykali tylko takich ludzi, którzy potrafią podać bezinteresowną dłoń.
Pomóż w rozwoju naszego portalu