O dzielnych niewiastach i różnicach w naturze kobiet i mężczyzn z ks. dr. Januszem Czarnym, filozofem i antropologiem, rozmawia Mateusz Kozera
Mateusz Kozera: - W Księdze Przysłów znajduje się poemat o dzielnej niewieście - dla mnie jest to wzór kobiety naprawdę godnej naśladowania. Jednak - niestety - dziś często stawia się młodym kobietom za wzór wizerunek kobiety „wyzwolonej”, sięgając do retoryki czasów minionych - jeżdżącej na traktorze. Czy nie jest to jakieś zakłamanie obrazu niewiasty?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ks. dr Janusz Czarny: - Niewiastę dzielną któż znajdzie...? - to właśnie ten opis niewiasty dzielnej, która potrafi troszczyć się i o len, i o wełnę - ja odbieram jako obraz kobiety wyzwolonej. Potrafi ona przecież być zapobiegliwa, troskliwa, odpowiedzialna. Odczytuje swoją naturę taką, jaka jest, wcale nie podległą mężczyźnie, wcale nie uciemiężoną. W żadnym stopniu niższą, mniejszą, mniej wartościową. Wręcz przeciwnie - obraz ten utożsamia pewien rodzaj dzielności, naprawdę pięknego człowieczeństwa.
- Jak w takim razie rozumieć modele, które mówią o kobiecie „wyzwolonej”, a które są przecież tak odmienne od wizerunku z Księgi Przysłów?
Reklama
- Dobrze, że pan wspomniał o poprzednim modelu emancypacyjnym, w którym kobieta wyzwolona to kobieta-traktorzystka, kobieta-górnik. Pamiętam hasło: Górnik Franciszka Kasprzyk - to z dawnych kronik filmowych o przodownikach pracy... Doskonale wiemy, że tamten nurt emancypacji polegał na zmuszeniu niewiasty do przejęcia ról, które absolutnie nie pasują do jej kobiecości. A to jest zniewolenie w imię zrównania kobiety z mężczyzną. Myślę, że ten sam schemat proponuje kobietom rozszalały współczesny feminizm: przejęcie ról, które nijak nie pasują do ich natury. Bo przecież rzeczą oczywistą jest, że inna jest kobiecość a inna męskość, różniące się zasadniczo w swej naturze. Gdyby mężczyzna przyjął rolę przypisaną naturze kobiecej, byłby to kompletny absurd, np. gdyby się uparł, by rodzić dzieci...
- Wspomniał Ksiądz o odmienności natury kobiecej i męskiej. Jest cały dział literatury poświęcony temu tematowi - choćby słynne książki „Płeć mózgu” czy „Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus”...
- Widać więc wyraźnie, że są różnice pomiędzy jedną a drugą płcią. Są one zapisane w mózgu, układzie genetycznym. O tym się mówi głośno, natomiast nie wyciąga się dalej idących wniosków.
- To znaczy?
- Mówi się o różnicy genetycznej między kobietą a mężczyzną, natomiast w sferze życia codziennego usiłuje się o tej różnicy zapomnieć i wręcz się ją ignoruje.
- Przejawem tego jest chyba jedno z haseł wojujących feministek: mianowicie o wyłącznej przynależności „brzucha” do kobiety. Oczywiście hasło to pojawia się przy okazji dyskusji o ochronie życia poczętego...
Reklama
- Kobieta ma prawo do swojego brzucha - bodajże tak brzmi to hasło. Jest to bardzo wulgarne stwierdzenie, ale należy je umieścić w przestrzeni truizmów. Używając tej nieeleganckiej retoryki, można powiedzieć, że każdy ma prawo do swojego brzucha. W tym sensie, że może go napełniać czym chce. Ale nie w tym sensie, że może zmieniać naturę owego brzucha, rolę, którą ma spełniać... Nikt nie może z brzucha uczynić narzędzia czynności intelektualnych, choćby nie wiem, jak bardzo chciał - bo natura tego organu jest taka, że bynajmniej nie przeprowadza rozumowań... Mogę twierdzić, że mam prawo do swojego brzucha, ale w określonych granicach, poza którymi już popadam w absurd. A jeśli chodzi o łono kobiety - bo przecież o nie chodzi w tej retoryce - to można mówić o prawie, ale w granicach zakreślonych naturą. Łono nie powinno być grobem, bo z natury jest kolebką życia.
- W manifestach wojujących feministek pojawiają się także inne hasła, np.: kobiety nie dajcie się zamknąć w kuchni. Przecież wiadomo, że w rodzinie jest podział obowiązków. Może nie tak zasadniczy jak dawniej, bo jest przecież wielu nieźle gotujących mężczyzn, którzy robią to na co dzień. Ale są pewne sprawy, których nie da się przenieść na drugą płeć, chociażby to, że tylko kobieta rodzi dzieci...
Reklama
- Właśnie - kobieta rodzi dzieci. Myślę, że następuje tutaj pewna fetyszyzacja spraw zupełnie prozaicznych. Zamknąć w kuchni, między garnkami - to znany stereotyp: dziecko, kuchnia, kościół. Problemem jest to, że stereotypom nadaje się rangę fetyszu i od razu wypisuje się je na transparentach. A przecież tak naprawdę sprawy nie ma: bo ktoś musi gotować, ktoś musi dbać o dom. Rzeczywiście, istnieje podział ról w warstwie życia codziennego, wcale nie taki radykalny. Nikt nie powiedział, że obieranie ziemniaków to jest czynność wyłącznie kobieca. Nie mówi się także, że kobieta nie powinna robić kariery zawodowej. Właśnie powinna być niewiastą dzielną, która umie zadbać i o len, i o wełnę! Jednak są pewne czynności codzienne, które nie powinny stanowić problemu jeśli chodzi o ich podział wśród domowników. Natomiast istnieje warstwa różnic - niepokonywalna i nieprzekraczalna. Wróćmy do tego, co mówiłem wcześniej - mężczyzna nie będzie rodził dzieci - jest to fakt, którego znaczenia nie sposób przecenić... I taki fakt może stać się punktem zwrotnym: bo rodzenie dzieci pociąga za sobą bardzo konkretne, określone funkcje społeczne.
- Ten wyraźny podział można znaleźć w Księdze Genesis: Stworzył więc Bóg człowieka na obraz swój, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i kobietę, jakby dla podkreślenia owej różnicy...
- A równocześnie zaznaczając, nieco dalej, przeznaczenie do stanowienia jedności i to zasadniczej jedności. Spójrzmy na platoński mit o połówkach, które się szukają, które napędza miłość i łączy wreszcie w całość - jest to tylko pewne odzwierciedlenie prawdy zawartej w Piśmie Świętym - a spotykanej w wielu kulturach - że stworzył ich jako mężczyznę i kobietę, a jednocześnie mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem. Czyli to równoczesne powołanie do jedności, a co za tym idzie - bezwarunkowo do równości. To rzeczywiście, używając kategorii Platona, dwie równe połówki, które dopiero razem stanowią tę piękną, doskonałą całość. I tu jest zawarte wezwanie do jedności, a zatem do równości. Integralność, w sensie ludzkiego życia, tworzą dopiero mężczyzna i kobieta, na bardzo równych prawach. Jeśli zaś chodzi o wagę odgrywanych w tej integralności ról jest ona zasadnicza: równa, choć różna.