Oddajemy dziś cześć dwom bohaterskim kobietom, męczennicom za wiarę: Perpetui i Felicycie. Naśladujemy w ten sposób pierwszych wyznawców Chrystusa, pamiętających o siostrach i braciach, dla których Ewangelia była większą wartością, niż doczesne życie. Dlatego byli oni i są najbardziej wiarygodnymi jej świadkami, bo najbardziej podobnymi do Chrystusa - tak w śmierci, jak i w zmartwychwstaniu. Mówiono: „Piękna to rzecz odejść z tego świata, aby następnie powstać z martwych już w Bogu”.
Perpetua miała 22 lata, gdy ją oderwano od małego dziecka i uwięziono. Felicyta rodziła córeczkę w więzieniu. Krzyczała z bólu. Strażnik więzienny, prawdopodobnie okazując jej współczucie, powiedział: „Jeśli teraz nie możesz znieść bólów rodzenia, jak zachowasz się na arenie, widząc dzikie zwierzęta?”. Odpowiedziała: „Teraz cierpię bóle porodu i dlatego krzyczę. Na arenie Ktoś Inny będzie cierpiał we mnie, ponieważ za Niego mam być zamęczona. On da mi moc i nie będę krzyczeć”. Obie młode matki zginęły w Kartaginie 7 marca 203 r.
„Bóg zawsze jest z nami - mówił bp Kwiryniusz, męczennik - i gdziekolwiek będziemy Pan, którego czcimy może nam przyjść z pomocą; nawet gdybym był więziony - będzie ze mną, i jest ze mną w tej chwili umacniając mnie (...) Zawsze go czciłem. Jego samego mam w sercu i żaden człowiek nie może mnie oddalić od Tego, który jest Bogiem jedynym i prawdziwym”.
Czyż z tych obu tekstów nie promieniuje ta sama wiara, którą głosi św. Paweł: „Skoro wspólnie z Jezusem cierpimy, wspólnie także z Nim będziemy uwielbieni” (Rz 8, 17)? Niech wstawiennictwo Świętych Męczennic uprasza dla nas wytrwałość w wierze.
Pomóż w rozwoju naszego portalu