1. Weronika i Szymon Cyrenejczyk: cicha dobroć i pomoc na siłę
Na ściany kościelnych i kaplicznych Dróg Krzyżowych przeszli zwyczajnie: ona z tradycji, a on z Ewangelii wg św. Łukasza. On wracał z pola, śpieszył się do swojej rodziny, do zasłużonego odpoczynku, do Rufusa i Aleksandra, do żony, do kolacji. A ona miała imię, które wyznaczył jej wykonany czyn: prawdziwy obraz - vere ikon, Weronika. Twarz na chuście odbita, z potu i krwi, z niemego „dziękuję” powiedzianego w namacalny sposób. Wyobraźnia pobożności podsuwa niezapisane przez Ewangelistów obrazy: jego strach i niechęć pokonaną rozkazem rzymskiego oficera i jej odwagę, odpychaną twardymi łokciami żołnierzy Cezara. On nie chciał skończyć w taki sposób, a ona musiała bodaj tak wyrazić solidarność z umęczoną Prawdą. Nic w nich na pokaz i nic w nich „za coś”. Oboje wynagrodzeni ponad miarę pamięcią trwalszą o wiele niż wielcy współcześni im. Do dzisiaj w piątej i w szóstej stacji Krzyżowej Drogi patrzy na nich cały świat - za jeden gest? Tak, za jeden gest dobroci. Spontanicznej, przymuszonej - ale dobroci, która nie cofnie się nigdy przed śmiesznością, przed dekretem, ustawą. Serce czasami nie posłucha rozumu i buduje pomniki, których czas nie powali. Weronika, Cyrenejczyk Szymon - bohaterowie ani z gazet, ani z filmów.
2. Kiedy dobrym być - to wstyd…
Zorganizowaliśmy sobie świat z idealnym cennikiem usług: nic za darmo, wszystko ma swoją cenę. Dobroci nie przeliczy się na nic - więc staje się towarem zupełnie niechodliwym. Nie uważamy się wcale za wyrachowanych, a jedynie za roztropnych. Nie pomyślimy o sobie, że jesteśmy nieczuli na krzywdę i cierpienie innych, lecz że nie należy się wtrącać w życie innych ludzi. Coraz dalej nam do wysiłku, by okazać innym trochę życzliwości, no bo przecież ktoś może niewłaściwie odczytać nasz gest, nasze intencje. A poza tym - to co my z tego będziemy mieć? Najpewniej nic, więc po co? Zirytowani, z każdym dniem coraz bardziej, narastającą brutalnością, przemocą, drapieżnością świata, brakiem dobrego wychowania, minimum kultury, grzeczności, życzliwości, z wiecznymi pretensjami wobec innych tęsknimy mimo wszystko za dobrocią. A ta zawsze jest kwestią odwagi: być dobrym to znaczy być odważnym. Nie bać się, że ktoś się z tego będzie śmiać, że nic nie otrzymamy w zamian, że przyklei się do nas etykietka „naiwni”. Zmiana świata zaczyna się zawsze od drobnego, czasami nic nieznaczącego gestu, słowa, spojrzenia, na które Pan Bóg odpowiada odbiciem swojej obecności. Jak na chuście Weroniki, jak w nieśmiertelnych imionach bohaterów piątej i szóstej stacji. Kogoś może zarazimy odwagą bycia dobrym i poniosą inni dalej ludzkie tęsknoty ludzkich serc, które nauczą się uderzać dobrocią. Tylko nie wolno się bać, że nam za to nikt nie zapłaci. Św. Weroniko, św. Szymonie z Cyreny, módlcie się za nami teraz i w godzinę, gdy obawa, że nas za to wyśmieją, znowu ściśnie nam gardło i dłonie, i serce.
Pomóż w rozwoju naszego portalu