Ujrzał raz niewidomego
I przechodząc obok niego,
Zapytali tak uczniowie:
- Mamy prośbę, Rabbi, powiedz,
Bo to nie jest nam wiadomym,
Czemu on jest niewidomy?
Sam tak zgrzeszył czy rodzice?
- Wy o grzechu wciąż myślicie,
Lecz z nim tak się, bracia, stało,
Aby wielu z was widziało
Objawione dzieła Boże.
- Zatem, Panie, mu pomożesz,
Żeby wzrok miał... się postarasz?
- Oczywiście! I to zaraz!
Czas, by Bóg się za nim ujął!
Wtedy Pan na ziemię splunął,
Ze swej śliny błoto zrobił
I na oczy mu nałożył,
Mówiąc tak do nieszczęśnika:
- Twa choroba już zanika!
Idź i obmyj swoje oczy.
A gdy wrócił, aż podskoczył,
Tak był, dzieci, ucieszony.
Stał się bowiem... uzdrowiony!
Widział w życiu pierwszy raz,
Kwiaty, ludzi, słońca blask.
Wszyscy, co go dobrze znali,
Ze zdziwieniem zapytali:
- Gdzie jest Ten, co cię uleczył?
- Nie wiem!
Chyba gdzieś się spieszył
I w nieznaną stronę ruszył!
- Chodź więc do faryzeuszy.
Dla nich ważne tylko było,
Że to w święta się zdarzyło.
Znając datę uzdrowienia,
Rzekli tak:
- Boga w tym nie ma!
Bo się wszystko stał o w święta,
Sprawa musi być... przeklęta!
Grzech jedynym jej wynikiem!
Jezus - ten jest więc... grzesznikiem!
A ten niby-uzdrowiony
Raczej człekiem jest szalonym!
I nie chcieli z nim rozmawiać,
Bo z wariatem nie wypada.
Więc rozmawiał w rzeczy samej
Tylko z napotkanym Panem,
Który zwrócił się do niego:
- Wierzysz w Syna Człowieczego?
I że Ja tym Synem jestem?
- Wierzę, Panie! Całym sercem!
- Muszę ci coś jeszcze zdradzić,
Sąd przyszedłem przeprowadzić,
Aby ci, co nie widzieli,
Już na oczy swe przejrzeli.
Ci, co widzą, od tej chwili
Staną się... niewidomymi!
Czym uleczył Pan chorego,
I czy było coś w tym złego?
Pomóż w rozwoju naszego portalu