Reklama

Oświęcimskie refleksje (3)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Muzeum Auschwitz-Birkenau zobaczyłam, mając siedem lat, dlatego te pierwsze obrazy zapisały się w mojej pamięci najwyraźniej, chociaż nie mogę uświadomić sobie dziś, jak mogłam wówczas to wszystko realnie zrozumieć. Z czasem do całego ogromu tragedii musiałam nabrać odpowiedniego dystansu. Wiadomo bowiem, że wizytom znajomych, gdziekolwiek byśmy nie mieszkali, towarzyszy zawsze zwiedzanie naszego miasta. To tak jak przewodnik wycieczki, który pokazuje drastyczne ekspozycje w budynkach obozu Auschwitz, z czasem sam musi pozbyć się własnych emocji. Stosy walizek, protez, okularów, emaliowanych naczyń, włosów - tego wszystkiego, co pozostało po ludziach, którzy umierali pozbawieni własnej godności - szczególnie pozostaje w pamięci. To właśnie ten zapamiętany pierwszy obraz, jeszcze z czasów dzieciństwa, najbardziej pozwolił mi zrozumieć tę bezgraniczną tragedię ludzką - bez względu na to, jaką liczbę zamordowanych wówczas oficjalnie podawano.
Styczniowa rocznica wyzwolenia obozu była stałym tematem omawianym w szkole zarówno podstawowej, jak i średniej. Na gazetce szkolnej obowiązkowo musiał pojawić się wówczas fragment drutu kolczastego, kawałek bladoniebieskiego pasiaka, czerwony trójkąt - czasem z literą P albo też popularny wówczas czerwony goździk. Na lekcjach rysunków malowaliśmy główną bramę wejściową do obozu z napisem: „Arbeit macht frei” albo Bramę Śmierci z obozu w Brzezince. Stałym motywem była też wspominana sylwetka pomnika Ofiar Faszyzmu - o stosunkowo prostej i syntetycznej formie, przypominającej stylizowane ruiny, z których wyrasta pionowa kwadratowa płyta z reliefowym trójkątem. Chociaż kwadrat ma bogatą i zróżnicowaną symbolikę, to jednak w tym miejscu wyróżnia się swą prostotą. Niczym nagrobna pionowa płyta może być jednocześnie interpretowany jako symbol ziemi - tego świata, w którym ludzie zdolni byli zabijać ludzi.
To, co po latach widzę dziś najwyraźniej i co pozwala mi uświadomić sobie wydarzenia, dla których nie ma realnego wytłumaczenia, to przestrzeń obozu w Brzezince, którą wypełniają nieliczne - pozostawione - drewniane baraki z pryczami, na których w warunkach uwłaczających ludzkiej godności spali więźniowie, ruiny krematoriów, las kominów po rozebranych barakach, kolejowa rampa i droga śmierci, wzdłuż której biegnie ogrodzenie z kolczastych drutów z gęsto rozstawionymi strażniczymi wieżami. Nie trzeba oglądać zdjęć i filmów o tamtych tragicznych czasach, aby w wyobraźni stworzyć sobie obraz ludzkiej męki.
Kiedy na Dzień Zaduszny z różnych przyczyn nie mogliśmy pojechać na groby bliskich, przychodziliśmy tu, do Auschwitz-Birkenau, na największy cmentarz świata - to przedziwne cmentarzysko, gdzie przecież nie ma grobów i gdzie stąpa się po ziemi pełnej ludzkich prochów. Z głośników ustawionych wzdłuż drogi prowadzącej do pomnika Pamięci Narodów rozlegała się żałobna muzyka. Szybko zapadał wieczór. Przy kamiennych płytach, na których napisy w różnych językach przypominały, iż ginęli tu ludzie z całego niemal świata, zapalano znicze. Dwa ogromne zapłonęły nieopodal ruin krematoriów. Było już prawie ciemno, lecz ludzie nadal przychodzili, stawali w zadumie, zapalali świece tutaj - pod pomnikiem i... tam - pod Ścianą Śmierci obok bloku jedenastego. Naprawdę trudno było poukładać to wszystko w swoich myślach.
Niełatwo mogłam też zrozumieć, jak w bliskiej odległości od obozu w Brzezince mieszkają ludzie. Wiele domów powstałych po wojnie zbudowano z cegły z rozebranych baraków. W jednym z takich budynków urządzono nawet kaplicę. Muszę przyznać, że ceremonia ślubna, na którą byłam tam kiedyś zaproszona, budziła we mnie mieszane uczucia. Cóż, przecież życie musi toczyć się dalej. Przecież tu zawsze mieszkali ludzie, a każde życie i tak dobiegnie swego kresu.
Najwięcej moich osobistych przeżyć i wewnętrznych doznań ma związek z pierwszą pielgrzymką Ojca Świętego. Żadna z następnych nie przyniosła tylu wzruszeń. Był to czerwiec 1979 r. Kończył się właśnie rok szkolny. Mieliśmy jeszcze lekcje, gdy przez okna szkoły widać było grupy pielgrzymów podążających w stronę Brzezinki. Nie było wtedy w zwyczaju skracanie zajęć czy w ogóle ich odwoływanie, nawet z powodu tak ważnego wydarzenia. Każdy jednak wiedział, że to spotkanie z Ojcem Świętym jest dla nas bezwzględnie obowiązkowe. Panował dziwny spokój. Niecodzienny dla nas widok stanowili wówczas milicjanci, którzy wspólnie z księżmi pilnowali porządku. Wyczuwało się wzajemną międzyludzką więź i ogólną życzliwość. Nie było awantur, nie było też tego całego „handlowego” zaplecza, które ostatnio towarzyszy wizytom Jana Pawła II. Dlatego właśnie doznaję dziwnych uczuć, kiedy patrzę na punkty handlowe przy krakowskich Błoniach, gdzie już na dobę przed papieskim nabożeństwem można kupić przenośny stołeczek czy chorągiewkę. Inne czasy, inne obyczaje, inne potrzeby - nie tylko w kwestii naszych doznań. Co wtedy nieśliśmy ze sobą na spotkanie z Ojcem Świętym? Na pewno radość, świadomość i przeczucie dużych zmian, których był to przecież początek. Spokojnie zajmowano miejsca w sektorach. Wielu przyniosło kwiaty, które po nabożeństwie pozostały niemal wszędzie - na każdym kawałku ogrodzenia z kolczastych drutów.
Co jeszcze przechowała moja pamięć? Na pewno słowa Ojca Świętego: „Nie mogłem nie przybyć tu jako papież”, na które zareagowano długimi oklaskami. I potem ta głęboka cisza, jaka zapanowała w momencie Podniesienia, kiedy słychać było trzepot skrzydeł przelatujących ptaków. W czasie tej Ofiary Eucharystycznej dziwnie obecni stali się ci, którzy złożyli tu ofiarę z własnego życia.
Jak podsumować te oświęcimskie refleksje, w których myśli krążą między życiem a śmiercią? Jedno jest pewne, iż przyszło nam dziś żyć w niezwykłych czasach. Jan Paweł II nazwał je „czasem duchowego chaosu, zagubienia i zamętu”. Nie można zapomnieć więc o „umiłowaniu prawdy” - jak mówi Papież - o „służbie prawdzie, o jej odkrywaniu i przekazywaniu innym”. A prawo do życia nie jest tylko prawem religijnym czy kwestią światopoglądu - jest podstawowym prawem człowieka. To Bóg, mówiąc: „Nie będziesz zabijał” - przekazał fundamentalną zasadę i moralną normę, wpisaną w sumienie każdego człowieka.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2005-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Prezydent o żołnierzach walczących pod Monte Cassino: o Polskę walczyli i za Polskę ginęli

2024-05-18 19:16

PAP/Piotr Nowak

Polscy żołnierze walczący pod dowództwem gen. Władysława Andersa to bohaterzy, którzy walczyli o to, aby otworzyć drogę do wolności; oni o Polskę walczyli i za Polskę ginęli - mówił podczas obchodów 80. rocznicy bitwy o Monte Cassino prezydent Andrzej Duda.

Więcej ...

Kiedy żyjemy według Ducha Świętego, Bóg jest uwielbiony w nas i przez nas

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii J 15, 26-27; 16, 12-15.

Więcej ...

Prosimy Ducha Świętego o jedność

2024-05-19 12:44
Biskup Jacek Kiciński CMF

ks. Łukasz Romańczuk

Biskup Jacek Kiciński CMF

Tradycją już jest, że Archidiecezjalna Pielgrzymka Ludzi Pracy odbywa się w Henrykowie. Tym razem, przy strugach deszczu, Mszę przy Klasztorze Księgi Henrykowskiej odprawił bp Jacek Kiciński CMF.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Uroczystość Zesłania Ducha Świętego

Kościół

Uroczystość Zesłania Ducha Świętego

Moc Ducha w Kościele

Wiara

Moc Ducha w Kościele

Kiedy żyjemy według Ducha Świętego, Bóg jest...

Wiara

Kiedy żyjemy według Ducha Świętego, Bóg jest...

#PodcastUmajony (odcinek 19.): Strzelaj. Nie spudłujesz

Wiara

#PodcastUmajony (odcinek 19.): Strzelaj. Nie spudłujesz

Nowenna do Ducha Świętego

Wiara

Nowenna do Ducha Świętego

10 mało znanych faktów o objawieniach w Fatimie

Wiara

10 mało znanych faktów o objawieniach w Fatimie

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Wiara

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Hiobowe wieści dla katechetów

Wiadomości

Hiobowe wieści dla katechetów

Litania nie tylko na maj

Wiara

Litania nie tylko na maj