Reklama

Rodzina - podstawową „szkołą życia”

Zawierając małżeństwo sakramentalne małżonkowie zobowiązują się do przyjęcia i katolickiego wychowania potomstwa. Te dwie sprawy - przyjęcie i wychowanie dziecka - traktowane są łącznie i stanowią jedno zadanie wypływające z sakramentu małżeństwa. W ten sposób wychowanie dzieci w rodzinie katolickiej to nie tylko ważna funkcja społeczna, ale podjęcie misji, do której powołuje Chrystus działający w swoim Kościele.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wszyscy wszczepieni przez chrzest w Chrystusa i umocnieni Duchem Świętym w sakramencie bierzmowania powołani są do apostolstwa. Pierwszym i podstawowym terenem apostolstwa jest własna rodzina, w której „małżonkowie znajdują swoje powołanie, polegające na tym, że mają być dla siebie nawzajem i dla swoich dzieci świadkami wiary i miłości Chrystusa” (KK 35). Oczywiście apostolstwo katolików świeckich nie jest i nie może być skierowane wyłącznie na własną rodzinę, raczej poprzez rodzinę dokonuje się właściwe apostolstwo skierowane na „cały świat”. Dzieje się tak, ponieważ rodzina jest „szkołą apostolstwa” (DA 30) i jest znakiem objawiającym Boga: „Rodzina chrześcijańska pełnym głosem oznajmia zarówno obecne cnoty Królestwa Bożego, jak i nadzieję błogosławionego życia. W ten sposób przykładem i świadectwem swoim przekonuje świat o grzechu i oświeca tych, co szukają prawdy” (KK 35).
Stwierdzenie, że rodzina jest szkołą apostolstwa jest niezmiernie ważne dla spraw wychowania. Pozwala nam lepiej dostrzec, że nie chodzi tylko o to, aby dzieci wychować religijnie tak, by osiągnęły swoje zbawienie, lecz we właściwe cele wychowania chrześcijańskiego musimy włączyć troskę o kształtowanie zdolności wychowanka do udziału w Chrystusowym dziele odkupienia, które „obejmuje również odnowę całego porządku doczesnego” (DA 5). Chrześcijanin kierując się jedynie sumieniem chrześcijańskim i jako wyznawca wiary i jako obywatel tego świata, ma realizować funkcję zaczynu i znaku Chrystusowego Królestwa w tym świecie. Przygotowanie do tej funkcji wymaga, by proces wychowania przebiegał w rodzinie nie zamykającej się w kręgu swych własnych spraw, lecz otwartej na wielkie i małe problemy współczesnego świata i najbliższego otoczenia. To jest racja, dla której Sobór Watykański II stwierdza, że „Obowiązkiem rodziców jest przyspasabiać w rodzinie swe dzieci od najmłodszych lat do coraz lepszego poznania miłości Boga ku wszystkim ludziom i stopniowo uczyć je... troski o potrzeby bliźniego, tak materialne, jak i duchowe... Ponadto należy tak wychowywać dzieci, by przekraczając krąg rodzinny obejmowały one duchowo społeczność zarówno kościelną, jak i świecką. W miejscową społeczność parafialną należy je włączać tak, by w niej uświadamiały sobie, że są żywymi i aktywnymi członkami Ludu Bożego” (DA 30).
Rodzina chrześcijańska nie wychowuje dziecka dla siebie, przygotowując do służby człowiekowi wychowuje ostatecznie dla Boga - są to najpewniejsze ręce, w jakie można czyjś los złożyć.
Wychowanie jest procesem zależnym od wielu czynników i rodzice nigdy nie mogą mieć gwarancji pełnego sukcesu. Za najważniejszą sprawę dla wychowania dziecka uważa się miłość rodziców. W powszechnym odczuciu miłość jest czymś spontanicznym, przeciwieństwem „zimnej kalkulacji”. Wychowanie nie może opierać się na „zimnej kalkulacji”, nie może być jednak wynikiem oddziaływań tylko spontanicznych, a więc z konieczności przypadkowych. W miłość rodzicielską musi być wkomponowana cecha roztropności.
Obserwujemy w naszych czasach zarówno skutki braku miłości rodziców - w postaci narastającej fali sieroctwa społecznego i psychicznego, jak i fiasko koncepcji wychowania opartego na programie: „niech nasze dzieci mają się lepiej”. O eksponowaniu tej ostatniej zasady jako programu pisze H. Izdebska: „W sposób mniej lub więcej świadomy «załatwiamy» tutaj trzy sprawy: a) realizujemy własne niespełnione marzenia o szczęśliwym dzieciństwie; b) odczuwamy radość, a nawet szczęście z faktu, że naszemu dziecku jest „dobrze”; c) liczymy na to, że te dobre warunki będą czynnikiem zobowiązującym dziecko w przyszłości.
To ostatnie - oczekiwanie szczególnej wdzięczności - zwykle się nie spełnia. Dziecko nie ma możliwości porównawczych, istniejący stan przyjmuje za oczywisty i naturalny, utwierdza się więc w przekonaniu, że jego „oczywistym prawem” jest mieć lepiej niż rodzice. Wydaje się, że dużo bezpieczniejszą zasadą byłoby: „niech nasze dzieci będą lepsze”, zamiast: „niech mają lepiej”.
J. Komorowska stwierdza: „Powszechne wyobrażenia o miłości pomiędzy rodzicami a dziećmi zabarwiały się silniej przyjaźnią. Społeczna wyobraźnia traktuje rodziców jako głównych dawców przyjaźni i miłości w rodzinie, a ich miłość do dzieci widzi jako caritas-łaskawość silnego dla słabszego, wyrażającą się w opiece i pomocy”.
Tego „zabarwienia przyjaźnią” szczególnie trzeba w stosunkach między rodzicami a ich dziećmi w wieku dorastania. Niezależnie od przyjaźni kolegów i koleżanek potrzeba im przyjaźni rodziców jako rodziców - bardziej doświadczonych i „silniejszych”. Rodzice przyjaciele, to rodzice, którzy potrafią zrozumieć, i których można zrozumieć. (Troska by „być zrozumiałym” dla własnego dziecka, czasem umyka uwadze rodziców, choć jest sprawą istotną). Brak możliwości rozumienia pojawia się, gdy rodzice sprawują tylko nadzór nad dzieckiem - „odrywają się” dla dziecka od swoich „poważnych spraw”, aby wypytać i wydać odpowiednie zarządzenia.
„A przecież my nie chcemy, aby porzucili swój świat i ważne własne sprawy i bezgranicznie poświęcili się dla nas. Mnie, nam młodym, potrzebna jest ich mądra czułość, przelotny gest miłości, małe przyjacielskie spojrzenie, życzliwa uwaga, umiarkowana rada z nie narzucającym się despotycznym ukierunkowaniem”.
Ważna jest stała obecność rodziców, która jest czymś istotnie różnym od „ciągłego pilnowania” i wkraczania we wszystkie sprawy dorastającego dziecka swoim rodzicielskim autorytetem.
J. Hordecka wyraża się, że rodzice muszą „rosnąć z nimi”, a znaczy to: „być z nimi w chwilach kiedy nas potrzebują, iść z nimi krok w krok czujnie wsłuchując się w rytm ich rozwoju, towarzyszyć im we wszystkich ważnych dla nich sprawach, wpajać przekonanie, że cokolwiek się zdarzy, nigdy ich nie odtrącimy, zawsze staniemy po ich stronie, nawet nie pochwalając tego, co zrobili, ale pomagając naprawić błąd i wybrnąć z biedy, której sobie napytali.
Rodzice nie potrafią uczynić dzieci „starych” doświadczeniem. Muszą one same w swoim życiu ryzykować, stawiać samodzielne kroki (nawet, jeśli rodzice nie potrafią się z tym pogodzić) - i są w tych pierwszych krokach niepewni, stąd nie wszystko rodzicom powiedzą, a na pewno nie wszystko powiedzą od razu, ale oparcia potrzebują tym więcej. W niepewności nadrabiają miną, czasem czekają na znak, na wyciągnięcie ręki ze strony tych, którzy są bardziej doświadczeni, więc powinni rozumieć: „Niekiedy wystarczyłby jeden gest, a mur obojętności i nieporozumień zacząłby kruszeć. Niestety...” 5.
Często trudno uwierzyć rodzicom, że ich 15-letnia córka, czy syn już istnieje - jako człowiek, który sam coś myśli i sam czuje. Przyjęcie do wiadomości tego podstawowego faktu jest konieczne, by w młodym człowieku uznać partnera - może nie tak doświadczonego, ale zasługującego na poważne traktowanie. Partnerstwo w rodzinie, nie pozbawione, lecz oparte na wzajemnym szacunku, pozwala na faktyczne przygotowanie młodzieży do pełnienia jej przyszłej roli, zwłaszcza do podjęcia kiedyś odpowiedzialności za zakładaną przez siebie rodzinę. Partnerstwo, to zaprzeczenie lekceważenia „co ty tam wiesz”, a dopuszczenie dzieci do własnych przeżyć i kłopotów, wspólne decydowanie o sprawach rodzinnych, wspólne rozmowy i podejmowanie zadań. Dzieci doceniają poważne traktowanie ich przez rodziców. Dają temu wyraz z pełną aprobatą, opisując konkretne zwyczaje:
„Co mi się w rodzinie podoba? Przede wszystkim stosunek rodziców do mnie... W czasie dyskusji, które zdarzają się dosyć często przed większymi zakupami, planami wyjazdów, mój głos również się liczy. O ile oczywiście nie mówię głupio i bez zdania racji” (Małgosia, kl. I Gimnazjum).
„Zawsze przed świętami odbywa się w domu narada, jak je spędzimy, kogo zaprosimy z dalszej rodziny, czy może sami gdzieś wyjedziemy... W zeszłym roku byliśmy na mój wniosek u babci” (Janusz, lat 15).
„Jest taka zasada, że w czasie kolacji nie włącza się telewizora - chyba, że jakiś bardzo ważny mecz - i długo sobie gadamy... Nieraz dopiero po północy idziemy spać, jak się zagadamy” (Jacek, lat 14).
Poruszanie tematu wychowania bezpośrednio z młodzieżą wymaga wiele taktu, aby nie budzić poczucia krzywdy „bo u mnie tak nie jest”, lub pretensji wobec rodziców, którzy „powinni...”. Wprost o wychowaniu mówimy raczej w kontekście czekających młodzież obowiązków, konieczności przygotowania się do właściwego pełnienia roli ojca lub matki w swej przyszłej rodzinie. W odniesieniu do rodziny pochodzenia, czyli tej, w której dziecko żyje dziś, trzeba by raczej akcentować konieczność obiektywizmu, zrozumienia, także pewnej wyrozumiałości wobec rodziców, oraz fakt, że obowiązkowi wychowania odpowiada zobowiązanie do tego, by „dać się wychowywać”.

W artykule wykorzystano:
Helena Izdebska, Przygotowanie do życia w rodzinie, s. 102
Jadwiga Komorowska, Wprowadzenie, w: Przemiany rodziny polskiej, s. 18
Maturzyści mają głos - zanim przystąpią do matury
Joanna Horodecka, Rodzina i jej miejsce w społeczeństwie, w: Współczesna rodzina, s. 55
Maturzyści mają głos - zanim przystąpią do gry
Podane trzy wypowiedzi - Jerzy Małczyński, Tradycje i obyczaje, s. 85.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2005-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Siostra zakonna sekretarzem Dykasterii ds. Życia Konsekrowanego

2025-05-22 12:57
S. Tiziana Merletti

Vatican Media

S. Tiziana Merletti

Ojciec Święty Leon XIV mianował sekretarzem Dykasterii ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego s. Tizianę Merletti, byłą przełożoną generalną Sióstr Franciszkanek Ubogich.

Więcej ...

Szpital w Oleśnicy uporczywie odmawia udzielenia informacji nt. wykonanych aborcji

2025-05-23 07:27

Adobe Stock

Szpital w Oleśnicy uporczywie odmawia udzielenia informacji na temat wykonanych aborcji. W związku z odmową udostępnienia informacji publicznej Fundacja Życie i Rodzina skierowała sprawę do sądu.

Więcej ...

Kard. Schönborn: Leon XIV emanuje wiarą, że pokój jest możliwy

2025-05-23 16:02
Kardynał Schönborn

Erzdiözese Wien/Stephan Schönlaub

Kardynał Schönborn

Kardynał Christoph Schönborn uważa, że nowy papież ma wyraźną „misję pokojową”. Jakkolwiek naiwna może się wydawać nadzieja na pokój w polityce światowej, a wojna jest uważana za „ojca wszystkich rzeczy” [w niemieckim „wojna” jest rodzaju męskiego - KAI], Leon XIV mimo wszystko przekazuje „wiarę, że pokój jest możliwy”, nawet bez własnej armii lub władzy świeckiej, napisał emerytowany arcybiskup Wiednia w swoim cotygodniowym komentarzu na łamach wydawanej w Wiedniu bezpłatnej gazety „Heute”. Tęsknota za pokojem - „matką wszystkich rzeczy” - jest też coraz większa.

Więcej ...
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najpopularniejsze

Kim są kobiety w bieli obecne na inauguracji pontyfikatu...

W wolnej chwili

Kim są kobiety w bieli obecne na inauguracji pontyfikatu...

Zmiany kapłanów 2025 r.

Kościół

Zmiany kapłanów 2025 r.

Watykan: biskup i siostra zakonna będą beatyfikowani

Kościół

Watykan: biskup i siostra zakonna będą beatyfikowani

Czy niebo istnieje naprawdę? Śledztwo dziennikarskie...

Wiara

Czy niebo istnieje naprawdę? Śledztwo dziennikarskie...

Nowenna do św. Rity

Wiara

Nowenna do św. Rity

Papież odszedł od protokołu i przytulił starszego brata

Kościół

Papież odszedł od protokołu i przytulił starszego brata

Indie: cud eucharystyczny w Vilakkannur

Kościół

Indie: cud eucharystyczny w Vilakkannur

PKW podała wyniki z 99 proc. komisji

Wiadomości

PKW podała wyniki z 99 proc. komisji

Wiemy, jak wyglądają pierścień i paliusz, które...

Kościół

Wiemy, jak wyglądają pierścień i paliusz, które...