Pokolenie młodych, które ma krótki dystans, musi nabrać pewnego doświadczenia i nauczyć się kochać nowego Papieża
Milena Kindziuk: - Jak od strony socjologicznej ocenia Ksiądz to wszystko, co wciąż dzieje się w Warszawie po śmierci Jana Pawła II?
Ks. prof. Krzysztof Pawlina: - Jestem zaskoczony. Wszystkie te wydarzenia, zwłaszcza pospolite ruszenie wśród ludzi młodych, to naprawdę wielka niespodzianka. Tym bardziej, że prowadziłem badania socjologiczne wśród młodzieży i jasno wynikało z nich, że wiara i praktyki religijne słabną. Teraz nadszedł dzień, który pokazał coś zupełnie innego. Okazało się, że niektóre moje dotychczasowe badania są już nieaktualne.
- Jest to więc porażka dla Księdza - jako badacza i socjologa!
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Taka porażka jest bardzo miła. Jest ona tak naprawdę wielkim zwycięstwem Pana Boga. Socjologia nie zmierzy głębi serc ludzi. Tam narzędzie socjologiczne nie sięga. Chciałbym już nigdy nie mierzyć i nie przeliczać wiary na procenty. Wolałbym teraz siedzieć w konfesjonale i cieszyć się, że ludzie z daleka powracają do wiary. Tym bardziej, że dotychczasowe wyniki badań przedstawiałem z prawdziwą przykrością. Pragnąłem, aby były one inne, by młodzież była bliżej Kościoła. Zadawałem sobie pytanie: co będzie dalej z polską młodzieżą? Jak poradzi sobie ona na bezdrożach tego świata, czy będzie miała dość siły, by wrócić do zasad Ewangelii? Teraz sama młodzież swoim niezwykłym świadectwem dała odpowiedź na te moje dylematy. Pokazała, że umie pięknie żyć, tak jak uczył ją tego przez ponad 26 lat Jan Paweł II.
Szukał jej, a teraz sama do niego przyszła. A przez niego - do samego Boga.
- Można zatem powiedzieć, że rozpoczyna się nowy etap religijności polskiej młodzieży?
- Myślę, że tak. I chociaż trudno w tej chwili przewidzieć, jak ta religijność się rozwinie, z pewnością będzie ona inna - naznaczona pontyfikatem Papieża Polaka. Impuls, który popłynął z miłości do Ojca Świętego, jest impulsem, który w ludziach obudził wielkie pokłady dobra. Myślę, że praktyki religijne teraz wzrosną. I że postawy moralne młodych ludzi również będą inne. Już teraz zresztą mamy wiele spowiedzi po kilkunastu, a nierzadko po kilkudziesięciu latach. Ludzie chcą zerwać z dotychczasowym życiem, wracają do wiary i do Kościoła. Dlatego też zamknąłem dotychczasowe wyniki badań. I czekam na nowe, lepsze życie młodzieży.
- Nie boi się Ksiądz, że gdy młodzież „ochłonie”, powróci na stare szlaki?
Reklama
- Myślę, że tak się nie stanie. Tak silne przeżycie pokoleniowe pozostaje w człowieku na zawsze. Święte życie Papieża, które się skończyło tutaj, na Ziemi, naprawdę obudziło w nas to, co najlepsze i najpiękniejsze, wyprowadziło nas z domów do kościołów, podprowadziło do konfesjonałów. To musi wydać dobre owoce. Oczywiście, nie wszystko się zmieni od razu. Każdy z nas będzie grzeszył i będzie nadal upadał. Bo taki jest człowiek, taka jest ludzka natura. Ale po 2 kwietnia 2005 r. nic już nie będzie w nas takie samo. I to jest największe zwycięstwo Papieża.
- Mimo, że minęło już wiele dni od pogrzebu, wszyscy mówią jeszcze o Janie Pawle. Za niego się modlą, palą znicze, kładą kwiaty. Czy łatwo będzie nam przyjąć nowego Papieża? Czy jesteśmy na to przygotowani?
- Myślę, że tak. Jesteśmy przecież Kościołem, który kocha Chrystusa. Tak naprawdę Jan Paweł II też wskazywał nam na Chrystusa, prosił, by otworzyć Mu drzwi i wpuścić do swoich serc. Każdy następca św. Piotra działa w imieniu samego Boga. Gdy sobie to uświadomimy, łatwiej będzie nam przyjąć nowego Papieża. I modlić się za nowego namiestnika Chrystusa.
- Ale młode pokolenie żyło tylko za Jana Pawła II i nie wyobraża sobie innego Papieża.
- Tak, ale Kościół nie istnieje przecież od 27 lat. I to pokolenie, które ma krótki dystans, musi nabrać doświadczenia, że Kościół nie kończy się ze śmiercią Jana Pawła II. Koniec pontyfikatu nie oznacza końca Kościoła. I myślę, że młodzież z czasem takiego przekonania nabierze. Że pokocha nowego Papieża. I ta miłość będzie darem dla nowego Ojca Świętego. Darem - od tej młodzieży, którą Jan Paweł II wychował.
- Czy sądzi Ksiądz, że nastąpi teraz wzrost powołań kapłańskich?
Reklama
- Myślę, że tak. Młodzi ludzie poruszeni wzorem kapłana, jakim był Jan Paweł II będą chcieli go naśladować. Sądzę, że ci, którzy teraz są w seminarium, jakoś się przebudzili. Uświadomili sobie, że warto być gorliwym, bo świętość zawsze ludzi porusza. Sądzę, że wielu młodych, którzy szukają dzisiaj autentycznych dróg powołania, wybierze kapłaństwo lub życie zakonne.
- Wspomniał Ksiądz o konieczności modlitwy za „naszego”, ale i nowego Papieża. Taka inicjatywa została podjęta w kościele seminaryjnym, prawda?
- Tak. Po śmierci Jana Pawła II młodzi ludzie pytali mnie często: jak teraz żyć po śmierci Ojca? Można żyć miłością Ojca. Jan Paweł II był człowiekiem modlitwy, często sam o nią prosił. Stąd kościół seminaryjny ma propozycję dla całej Warszawy: codzienną modlitwę brewiarzową o godz. 20.00. Odmawiamy wtedy nieszpory. Modlimy się psalmami, tak jak czynił to za życia Jan Paweł. Jeśli chcemy go naśladować i dobrze wypełniać jego testament, pragniemy uczyć się modlitwy. Przewodniczą jej klerycy, a więc ci, którzy się przygotowują do kapłaństwa, ci, którzy się też uczą modlić. Tak więc w kościele seminaryjnym w Warszawie można wziąć brewiarz do ręki i modlić się z Janem Pawłem II. I modlić się za nowego Papieża.
- Ma Ksiądz dla mieszkańców stolicy także inną propozycję: wykładów poświęconych encyklikom Jana Pawła II.
- Tak, Ojciec Święty bowiem był wielkim myślicielem. Pragniemy tę jego myśl sobie przybliżyć, lepiej poznać, by nią żyć. Stąd rozpoczynamy cykl wykładów: Ciekawi nauczania Jana Pawła II. I w tym cyklu, w każdy trzeci piątek miesiąca o godz. 20 w kościele seminaryjnym proponujemy wykłady na temat papieskich encyklik. Po raz pierwszy, 29 kwietnia o godz. 20, będziemy mówić o pierwszej encyklice Redemptor hominis.
Bardzo bym pragnął, aby zarówno wspólna modlitwa, jak i wykłady, przybliżyły dziedzictwo Wielkiego Papieża, pomogły przetrwać trudne chwile po jego odejściu, a także pomogły lepiej przyjąć nowego Papieża.