Biały dym nad Kaplicą Sykstyńską, dreszczyk emocji oczekiwania i dźwięk dzwonów Bazyliki św. Piotra, obwieszczających wybór nowego biskupa Rzymu. Ogłaszane uroczystym i drżącym z przejęcia głosem: Habemus Papam. Ojciec Święty Benedykt XVI wyszedł do nas, pozdrowił nas i udzielił nam błogosławieństwa Piotrowego, którego nam już brakowało. Rozradowały się serca. Rozśpiewały się świątynie katolickie uroczystym Te Deum laudamus...
I natychmiast pojawił się (przynajmniej w Polsce) potok entuzjastycznych słów, jaki to doskonały wybór. Jaki to będzie Kontynuator. Jaki to był Przyjaciel. I tytuły na pierwszych stronach: Kochamy Cię, Ojcze Święty, i zapraszamy do Polski. Nawet Prezydent Rzeczypospolitej zaprosił natychmiast Benedykta XVI do Polski, także w imieniu Episkopatu (?) i całego Narodu. To bardzo piękna reakcja i bardzo piękne gesty. Pełna wiary i pełna człowieczeństwa. Ty my przecież habemus Papam. Benedykt XVI to przecież nasz Papież - mówimy z całym Kościołem powszechnym.
A ja w tych godzinach, jakoś częściej nawet niż przedtem, widziałem w duszy płytę grobową Jana Pawła II. Naszego Papieża. Dzisiaj tak już mogą mówić przede wszystkim Polacy. Bo szczerze dziękując Bogu za Benedykta XVI i prosząc Ducha Świętego, by przez niego poprowadził Kościół w nieznane nam jeszcze jutro (nie musi kontynuować niczego, niech tylko prowadzi po drogach wskazanych przez Ducha Świętego), gdy ja mówię: Nasz Papież, to emocjonalnie, sercem, nieustannie jestem przy Janie Pawle II Wielkim. Wydarzenia ostatnich dwóch miesięcy, związane z pogłębiającą się chorobą, a następnie ze śmiercią umiłowanego Ojca Świętego Jana Pawła II (o którym przecież tak chętnie i z taką miłością mówiliśmy nasz Papież), wpisały się bardzo silnie w nasze chrześcijańskie życie, w naszą modlitwę i w naszą refleksję. Przeżywaliśmy przez blisko 27 lat ten wyjątkowy dla naszych i świata dziejów pontyfikat. Z troską patrzyliśmy na słabnące siły fizyczne Ojca Świętego, a jednocześnie podziwialiśmy i dziękowaliśmy Bogu za dar jakby nieustannie narastającej mocy ducha Jana Pawła II. Ostatnie tygodnie przed Jego śmiercią skoncentrowały już na stałe uwagę całego świata na cierpieniu Ojca Świętego. Dni po Jego śmierci ukazały świat jako jedną, rozmodloną świątynię. Chyba we wszystkich zakątkach naszej planety trwała modlitwa, w której centrum pozostawała Bazylika św. Piotra, i - dostępne dla oczu wszystkich - ciało Jana Pawła II. Niemal wszyscy zmienili na te dni swój kalendarz zajęć, tak by na pierwszym miejscu postawić modlitwę w intencji zmarłego Ojca Świętego. Napełniły się świątynie, nawet te, które rzadko się napełniają. Napełniły się place, które stały się świątyniami. Naturalnym odruchem serca mamy prawo przywoływać tę atmosferę modlitwy, dobra i jedności, którą wyzwolił w nas Duch Święty w godzinie śmierci Jana Pawła II.
Teraz właśnie my, Polacy (któż inny może poczuć taką potrzebę serca?), możemy i winniśmy powracać do Jego Osoby, do Jego dzieła i do Jego przykładu. Jan Paweł II wpisał się w dzieje nie na jedno pokolenie, nawet nie na jeden, rozpoczęty wiek dwudziesty pierwszy. Wiele wskazuje, że cały szereg pokoleń Trzeciego Tysiąclecia, które dopiero nadejdą, będą korzystały z bogatych zasobów myśli Jana Pawła II, z Jego osobistego przykładu modlitwy i działania. To wyjątkowe doświadczenie Jego zawierzenia Bogu i świadomego oddania się do dyspozycji Boga przez Maryję w Duchu Świętym, raz ukazane w słowach: Totus Tuus, wpisuje się jako jeden z istotnych kamieni węgielnych nowej cywilizacji Miłości, o którą wołał, którą głosił, którą swoim przykładem już ukazał. To dlatego - między innymi - świat niejako zatrzymał się w momencie Jego śmierci, a jednocześnie zauważył, że w rzeczywistości nie tylko się nie zatrzymał, ale duchowo wręcz przyspieszył, jednocząc się w modlitwie przy Jego trumnie. Wielu wsłuchujących się dziś na nowo w słowa Jana Pawła II z zaskoczeniem stwierdza, że całe Jego nauczanie nie miało charakteru nowości ani tym bardziej nowinek, lecz było nowym przywołaniem niezmiennej Prawdy Dobrej Nowiny - Ewangelii Jezusa Chrystusa, w której współczesny człowiek odnajduje jednoznaczną odpowiedź na współczesne problemy, i że często jest to jedyna tak pozytywna i tak skuteczna odpowiedź.
Może warto coś podjąć już teraz? Na przykład: zwróćmy większą uwagę na nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca, gdyż Matka Najświętsza w swoich fatimskich objawieniach prosiła o te nabożeństwa, zaś Ojciec Święty zmarł właśnie w pierwszą sobotę miesiąca. Niech w tych nabożeństwach będzie też czas na ciche rozważanie tajemnic Różańca św. Na przykład: podejmijmy lekturę dokumentów ogłaszanych przez Jana Pawła II przez cały okres Jego pontyfikatu. Warto przecież głębiej poznać nauczanie Ojca Świętego oraz podjąć refleksję nad sposobami praktycznej jego realizacji w naszych warunkach. Na przykład: w kontekście słów Jana Pawła II na temat: Błogosławieni czystego serca, które z sandomierskiej skarpy popłynęły w świat, mógłby narastać w środowiskach młodzieży Ruch Czystych Serc. Te i tym podobne dzieła mogą stać się naszym duchowym pomnikiem wystawionym osobie Jana Pawła II - naszego Papieża.
Pomóż w rozwoju naszego portalu



