Z Michałem Góralem, pomysłodawcą i organizatorem „Sosnowieckich Dni Muzyki Znanej i Nieznanej”, rozmawia Piotr Lorenc
Piotr Lorenc: - Jak po 4 latach istnienia odbierany jest festiwal?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Michał Góral: - Mogę powiedzieć, iż festiwal „Sosnowieckich Dni Muzyki Znanej i Nieznanej” wrósł i zakorzenił się w krajobrazie kulturalnym naszego miasta. Zyskuje coraz większe grono sympatyków, którzy uczęszczają regularnie na wszystkie koncerty. Na koncercie inaugurującym IV festiwal - katedra była pełna, Klub Kiepury wypełniony po brzegi. Czasem również, kiedy spotykam się z kimś późną jesienią lub w styczniu, pojawia się pytanie - co będzie w kwietniu, czy aby na pewno festiwal się odbędzie, kto wystąpi, kto zaśpiewa. To bardzo budujące.
- Dlaczego koncerty co rok odbywają się w tych samych miejscach?
Reklama
- Jest kilka aspektów, które decydują o miejscach organizacji koncertów. Pierwszym i najważniejszym jest, niestety, stan instrumentów. Tylko w kościele św. Joachima i św. Andrzeja Boboli są organy, które można wykorzystać w sposób koncertowy, podkreślam koncertowy, a nie liturgiczny. Pozostałe miejsca: Klub im. J. Kiepury posiada najlepszy fortepian w Sosnowcu, a w Sosnowieckim Centrum Sztuki jest wspaniała akustyka. Poza tym, wykonanie choćby Miserere G. Allegriego (utworu, który do 1870 r., czyli przez ponad 30 lat od swojego powstania, zastrzeżony był do wyłącznego wykonywania w Kaplicy Sykstyńskiej) gdzieś w jakieś hali sportowej byłoby przestępstwem. Kolejna sprawa, to drobna, bo tylko 4-letnia, ale w pewnym sensie tradycja - która dla melomanów i sympatyków jest już kojarzona z przypisanymi do koncertów, konkretnymi miejscami.
- Czy można powiedzieć, że po 4 festiwalowych edycjach wypracowana została formuła festiwalu?
- Program festiwalu staram się planować, mając zawsze na celu przybliżenie i przedstawienie dzieł muzyki poważnej, które nieczęsto pojawiają się na afiszach, nieczęsto grane są salach koncertowych. Staramy się wespół z najlepszymi wykonawcami przybliżyć dzieła kompozytorów, z którymi pewnie niejeden sosnowiczanin spotyka się na koncertach festiwalowych po raz pierwszy. Poza tym, wybór utworów jest zawsze środkiem do osiągnięcia celu nadrzędnego: do możliwie silnego oddziaływania na słuchacza, do przekazania mu emocji, czasem refleksji nad życiem, do wzruszenia go.
- Z jakimi trudnościami zmagają się organizatorzy i jakie są plany na przyszłość?
- Dziś cieszę się, że dzięki poparciu prezydenta Sosnowca Kazimierza Górskiego, biskupa sosnowieckiego Adama Śmigielskiego SDB, naczelnika Wydziału Kultury Urzędu Miasta Sosnowca - Andrzeja Równickiego możemy realizować pomysł festiwalu i od 4 lat zapraszać tych, którzy goszczą w największych salach koncertowych Polski i Europy. Wspomnę tylko, że pierwszy festiwal inaugurował min. wybitny organista Julian Gembalski, na drugim występował m.in. najlepszy polski harfista - Krzysztof Waloszczyk, na trzecim zagrał m. in. Konstanty A. Kulka, a na czwartym wystąpiła Camerata Silesia Zespół Śpiewaków Miasta Katowice - chór kameralny zaliczany do grona najlepszych w Europie. Moim marzeniem jest, by „Sosnowieckie Dni Muzyki Znanej i Nieznanej” dorównały za kilka lat festiwalom odbywającym się we Wrocławiu, Krakowie, czy choćby Mikołowie.
- Dziękuję za rozmowę.