Z lekarzem medycyny Krystyną Starszak - dyrektorem Przychodni Lekarskiej nr 3 w Częstochowie-Raków - rozmawia Katarzyna Woynarowska
Katarzyna Woynarowska: - W Częstochowie od czerwca 2004 r. prywatyzowane są przychodnie lekarskie. W większości przypadków proces ten, choć trudny, odbywa się dość płynnie. W Przychodni Lekarskiej przy al. Pokoju 3 nastąpił kryzys. Pani Doktor stwierdza, że do tej pory przychodnia funkcjonowała bez zarzutu. Co się zatem zdarzyło?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Krystyna Starszak: - To, że w większości przypadków proces prywatyzacji odbywa się płynnie nie jest zupełnie zgodne z prawdą. W przychodniach, które w najbliższym czasie przejdą w prywatne ręce również nie przebiegało to gładko, nie obyło się bez tarć i sporów.
Rzeczywiście do tej pory przychodnia funkcjonowała bez zarzutu. Możliwość uczestniczenia w sprywatyzowaniu przychodni wywołała u co niektórych nadzieję na osiągnięcie szybkiego polepszenia statusu materialnego i zaspokojenia ambicji zawodowych.
Aby przyciągnąć pracowników i przejąć przychodnię daje się obietnice bez pokrycia. Uważam, że takie postępowanie nie jest fair, ponieważ wprowadza w błąd pracowników i czyni ich przedmiotem, a nie podmiotem przekształceń własnościowych.
- Pani Dyrektor ma duże doświadczenie w zarządzaniu. Szefuje Pani przychodni na Rakowie od 1999 r. Nie można było tej prywatyzacji przeprowadzić łagodnie, dla dobra pacjentów?
- Najpierw należałoby się zastanowić czy prywatyzacja jest rzeczywiście przeprowadzana dla dobra pacjentów. Z pewnością jest to rozwiązanie korzystne dla władz miasta, ponieważ pozbywają się one kłopotów i problemów zawiązanych z lecznictwem otwartym. Czy prywatyzację można było przeprowadzić łagodnie? Zapewne tak. Ale to nie zależało ode mnie.
Reklama
- O ile mi wiadomo, w przychodni obecnie istnieją dwie spółki, jedna - skupiona wokół dyrekcji, pod nazwą „Raków” i druga o nazwie „Sanus”.
- Uchwała nr 360 Rady Miasta przewiduje tworzenie spółek pracowniczych. Spółki pracownicze powstają na zasadzie dobrowolności a pracownicy, przyszli udziałowcy, mają prawo do określenia wielkości swoich udziałów. Tak jest przynajmniej w naszej spółce. W Spółce „Sanus” istnieje tzw. grupa inicjatywna składająca się z trzech lekarzy, którzy mają większościowy pakiet udziałów. Udziały pozostałych pracowników mają charakter symboliczny. Przystąpienie do spółki uzależnia się od takich kryteriów, jak wypracowany przychód (o co tu chodzi - nie wiadomo), czy przynależność do określonej kategorii zawodowej. W ten sposób dzieli się udziałowców na lepszych i gorszych. Udział tych gorszych sprowadza się praktycznie do roli biernych uczestników, mających występować jako przysłowiowy kwiatek do kożucha. Takie sztuczne podziały to zwyczajna dyskryminacja. Na jednym ze spotkań J. Betnarski, zastępca prezydenta miasta, zaproponował likwidację już istniejących spółek i utworzenie nowego podmiotu, z możliwością udziału wszystkich pracowników. Zgodnie z wolą p. Betnarskiego wyrejestrowałam Spółkę „Raków”. Nie uczyniła jednak tego druga strona sporu, składając dokumenty do Urzędu Miasta dotyczące restrukturyzacji SP ZOZ Przychodni Lekarskiej przy al. Pokoju 3.
- Wynika zatem z tego że Spółka „Sanus” dąży do sprywartyzowania przychodni bez udziału Spółki „Raków”.
- Spółka „Sanus” jest obecnie wyraźnie promowana przez wiceprezydenta J. Betnarskiego, czego wyrazem jest jego pismo z 24 marca 2005 r. skierowane do Rady Społecznej Przychodni z prośbą o wyrażenie opinii dotyczącej likwidacji przychodni, ponieważ: „... Spółka «Sanus» z prezesem Krzysztofem Jasiutowiczem złożyła wniosek o restrukturyzację”.
Mam wiele zastrzeżeń co do funkcjonowania Spółki „Sanus” oraz relacji Zarząd Spółki „Sanus” - Zastępca Prezydenta. Otóż po pierwsze: Spółka „Sanus” nie jest spółką pracowniczą utworzoną jako wspólny podmiot na bazie Przychodni przy al. Pokoju 3. Jest to obcy podmiot gospodarczy z siedzibą przy ul. Lipowej 20 w Częstochowie, gdzie znajduje się Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej, którego właścicielem i kierownikiem jest lek. Wojciech Kałuża. Po drugie: Krzysztof Jasiutowicz nie jest pracownikiem Przychodni przy al. Pokoju 3. Umowa o pracę z nim została rozwiązana z dniem 28 lutego 2005 r., zgodnie z przepisami kodeksu pracy. K. Jasiutowicz odwoływał się od tej decyzji do sądu, ale bezskutecznie. Po trzecie: gdyby powstał enigmatyczny niepubliczny zakład opieki zdrowotnej nie mógłby przejąć wszystkich pracowników, ponieważ nie ma ich woli, a skoro nie ma ich woli, to nie może być mowy o płynności działania przychodni, ponieważ w ten sposób wyeliminuje się całą specjalistykę, co jest niezgodne z zapisem Uchwały Rady Miasta nr 360. Po czwarte: na pierwszy rzut oka wynika z tego pisma stanowisko, jakie zajmuje zastępca prezydenta J. Betnarski. Nasuwa się zatem pytanie: Czy wyżej wymienione działania są spowodowane nadgorliwością urzędniczą Wiceprezydenta, czy też wynikają z innych inspiracji?
- W przychodni były liczne kontrole, pojawiły się różnego rodzaju opinie...
- Tak, rzeczywiście, kontrole były długotrwałe i szczegółowe. Autorzy anonimów, bo kontrole były skutkiem różnego rodzaju doniesień, o tym, że rzekomo źle się dzieje w przychodni, srodze się zawiedli, bowiem ich informacje okazały się zwykłymi pomówieniami. Mieliśmy uchybienia, ale nie te, które nam zarzucano w anonimach do NFZ.
- Ale o atakach prasy częstochowskiej nie można już tak powiedzieć. Pojawiają się tam zarzuty o „wirtualnych zabiegach medycznych”...
- Wirtualne to były zarzuty, a nie zabiegi medyczne. Przeprowadzone kontrole nic takiego nie wykazały. Sensacyjne enuncjacje prasowe o rzekomych „martwych duszach” opublikowane przez jeden z dzienników częstochowskich okazały się zwykłym kłamstwem. Publikuje się takie notki prasowe, aby przyciągnąć czytelników i zwiększyć nakład, ale czy informacja jest prawdziwa to już jest inna sprawa.
- Wiceprezydent J. Betnarski, który odpowiada za służbę zdrowia w mieście mówi tak: „Albo się dogadacie albo przychodnia zostanie wystawiona do przetargu publicznego”. Na tym nikt nie zyska.
- Takie ultimatywne postawienie sprawy świadczy o zdeterminowaniu Pana Wiceprezydenta, który za wszelką cenę chce doprowadzić do prywatyzacji przychodni. Problem tkwi nie w tym, że nikt nie zyska, ale w tym czy ktoś nie straci. Mam tu na myśli przede wszystkim pacjentów, bo to oni są właściwym podmiotem i ich trzeba by zapytać, czy są zainteresowani restrukturyzacją przychodni w formie prywatyzacji.
- Jaki Pani Doktor przewiduje finał?
- Pytanie jest trudne. Trudno powiedzieć, jakie rozwiązania zostaną przyjęte. Prywatyzacja ma swoje dobre i złe strony. Jeśli jednak głównym powodem prywatyzacji ma być pozbycie się kłopotów i problemów związanych ze służbą zdrowia przez organy założycielskie, albo prywatyzacja ma służyć robieniu karier zawodowych i materialnych, to taka prywatyzacja mija się z celem i jestem jej przeciwna. Jeśli w zamierzeniach twórców przekształceń własnościowych leżało usprawnienie działalności placówek służby zdrowia i polepszenie jakości świadczonych usług, to taką prywatyzację będę popierać. W każdym razie zmiany własnościowe powinny być gruntownie przygotowane i przemyślane, bez pochopnych decyzji i siłowych rozwiązań. Na to potrzeba czasu. Moim zdaniem, w chwili obecnej przychodnia, którą kieruję nie powinna być prywatyzowana.