Magdalena Macko: - Kiedy po raz pierwszy spotkał Ksiądz kard. Josepha Ratzingera?
Ks. dr Sławomir Śledziewski: - Pierwszy raz miałem okazję spotkać Kardynała na początku lat 90. z okazji święceń katedry monachijskiej. Drugie spotkanie miał miejsce w 2002 r. podczas święceń biskupich Gerarda Ludwika Müllera w Ratyzbonie, była to Niedziela Chrystusa Króla.
- Czy kard. Ratzinger słusznie otrzymał tytuł „pancernego” kardynała?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Media podają wiadomości nie do końca sprawdzone. Nie można obiektywnie ocenić natury człowieka, którego zna się bardzo powierzchownie. Kard. Ratzinger w sposób bardzo logistyczny kierował Kościołem. Był doskonałym uzupełnieniem Jana Pawła II, połączenie słowiańskiej żywiołowości z niemieckim pragmatyzmem. To, co złośliwi nazywają pancerzem jest skromnością. Jest człowiekiem, który nie nadużywa słów. Jako profesor odbierany był przez studentów jako człowiek bardzo kreatywny, a nawet liberalny. Może to zabrzmieć nieco kontrowersyjnie, ale zyskał miano progresywnego. Jego tezy teologiczne można umiejscowić na krawędzi zachowawczości.
- Jak Ksiądz odbiera niejednoznaczną reakcję Niemców na wieść o nowym pontyfikacie?
Reklama
- Zdania są podzielone. Nie można zachowania rodaków Benedykta XVI oceniać pejoratywnie. Niemcy są narodem, którym obca jest słowiańska fantazja, spontaniczność i empatia. Cechuje ich zupełnie odmienny koloryt emocjonalny. Pamiętam reakcję społeczeństwa polskiego na wieść o pontyfikacie Jana Pawła II: siostry zakonne tańczyły na ulicach, euforia zawładnęła Polską, wybuchy spontanicznej radości towarzyszyły łzom szczęścia. Porównując reakcję niemieckiego społeczeństwa odczuwa się pewnego rodzaju niedosyt, dyskomfort. Nie jest jednak prawdą, że Niemcy nie okazywali radości i wdzięczności. Kilka godzin po ogłoszeniu Josepha Ratzingera nowym Ojcem Świętym zadzwonił do mnie Biskup Ratyzbony i powiedział, że w przeciągu pół godziny w świątyni zebrało się 5000 osób. Media zadałyby pytanie: dlaczego nie 15000? Biorąc pod uwagę mentalność Niemców, było to naprawdę wielkie wydarzenie. Nie zapominajmy, że katolicyzm nie jest tam wyznaniem dominującym. Stosunek protestantów do katolików szacuje się pół na pół. Jest olbrzymi procent Niemców, którzy mają do wiary stosunek zupełnie neutralny i obojętny. Takie osoby były promowane przez media. Zaręczam, że w Polsce znalazłoby się tysiące osób, które zareagowałyby podobnie. Ci, którzy liczyli na ekspansję tolerancji, dają w ten sposób wyraz rozczarowaniu. Permisywizm, o który zabiegają Europejczycy, jest żądaniem irracjonalnym.
Jestem przekonany, że Jan Paweł II w pełni zaakceptowałby wybór Benedykta XVI. Istniały racjonalne przesłanki, by ustanowić go nowym Papieżem. Po pierwsze, pełnił odpowiedzialną funkcję przewodniczącego Kolegium Kardynalskiego, co świadczyło o zaufaniu do jego osoby. Wiek kard. Josepha Ratzingera umożliwiał mu przejście na emeryturę, Jan Paweł II zadecydował inaczej.
- Jaka jest Księdza opinia na temat zarzutów dotyczących młodości Benedykta XVI?
- Każdy człowiek funkcjonuje w określonej historii, która rządzi się prawami niezależnymi od woli jednostki. Człowiek podlega określonym czynnikom politycznym i społecznym. Nie należy obciążać go zarzutami, na które nie zasłużył.
- Co sądzi Ksiądz o stawianych Papieżowi zarzutach dwutorowości?
- Jako kardynał Joseph Ratzinger pozostawał w cieniu, nie zabiegał o popularność. Spoczywała na nim odpowiedzialność za kwestie, którymi nie interesowały się media. Jako Papież funkcjonuje w wymiarze charyzmatu. Jestem przekonany, że nowy pontyfikat będzie stanowił próbę podtrzymania drogi Jana Pawła II. Cieszy fakt, że Polacy okazują Benedyktowi XVI tyle miłości.
- Dziękuję serdecznie za rozmowę.