Ks. Michał Kochman proboszcz fary w Łańcucie
Kazanie wygłoszone podczas pogrzebu kapelana Wojska Polskiego ks. Franciszka Wojtyły w Hyżnem 8 lutego 1982 r.
„...opowiadał mi w cztery oczy, bo bał się, by ktoś nie doniósł. Jak wewnętrznie borykał się ze sobą i mówił nie raz: proszę księdza, ja widziałem inne Wojsko Polskie, ja chciałem być z żołnierzami po to, aby przybliżyć im Boga, aby jak przed wojną usiąść w konfesjonale, wygłosić słowo Boże, by karmić ich Ciałem Chrystusa. Jakże nieraz załamany byłem. Opowiadał mi tutaj w hyżneńskiej plebanii, kiedy została ogłoszona spowiedź dla żołnierzy, siadając w konfesjonale sam, bo żołnierzy polskich do mnie nie wpuszczano. Przeżywał to bardzo. Tak było kilka, kilkanaście lat temu, a dzisiaj moi kochani, czy jest inaczej?
Wydawało się, że kiedy robotnicy Wybrzeża podnieśli głowę i zaczęli walczyć o prawdę, kiedy rolnicy zgromadzeni w Ustrzykach czy Rzeszowie (...) domagali się tej prawdziwej Polski, kiedy to żołnierz polski będzie miał kapłana, będzie miał Mszę św., będzie mógł odważnie i śmiało bez narażania się wyznać swoją wiarę. Pokazało się teraz w stanie wojennym jak ci z przymusu zabrani nasi krewni, znajomi, ubrani w mundury, jak szli na Pasterkę, jak oblegali konfesjonały, jak szli do Komunii św. Okazało się teraz na te (!) ostatnie Boże Narodzenie, jaki jest duch i jaki powinien być duch w Wojsku Polskim. Niestety, jesteśmy świadkami jak to wszystko znowu zostało stłumione, jak znowu kajdany kłamstwa chcą zakuć nasz polski naród. Jak znowu z przymusu musi iść w mundurze ten dobry, prawdziwy Polak, choć serce bije inaczej, choć dusza pragnie czego innego. Jeśli szedł do Wojska Polskiego śp. ks. Franciszek, to właśnie po to, by polskim żołnierzom nieść Boga. Niestety, ręce jego, jak każdego kapelana wojskowego były związane. Były skute. Przeżywał to bardzo. Zwierzał się nieraz przede mną jak go to bardzo bolało. Dziś odchodzi do Boga...”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu