Wiersz o papieżu
Poeta ma w sobie coś z proroka. Czy nie przekonujemy się o tym, czytając znamienny wiersz Juliusza Słowackiego pt. Pośród niesnasek Pan Bóg uderza...? A ja sięgam jeszcze do innego wiersza, innego poety - Ernesta Brylla. On sam wspomina: „Napisałem jeszcze inny wiersz o Papieżu. To było na początku stanu wojennego i nikt nie myślał, że jednak nas odwiedzi. Jest to wiersz, którego się boję. Wolałbym go nie napisać. Dlaczego? Ano sam wiersz niechże się tłumaczy” (zbiór wypowiedzi zebranych przez ks. Wiesława Niewęgłowskiego pt. Moje spotkania z Janem Pawłem II, wyd. II, Wydawnictwo Salezjańskie, Warszawa 1995).
I jest ten wiersz - do głębi poruszający i, przyznam, dość przerażający, gdyby miał się w jakimś sensie spełnić. Nie chcę udawać wielkiego znawcy poezji, nie będę więc pisał, „co poeta miał na myśli”. Ale niech mi będzie wolno podzielić się własnymi przemyśleniami po lekturze tego wiersza.
Zaczyna się od słów: Śniłem, że Papież w komży tak skrwawionej / Aż narodową barwę miała - stał u progu / I czekał milcząc, by mu otworzono... - wtedy sutanna papieska rzeczywiście była już skrwawiona, to było już po zamachu z 13 maja 1981 r.
Ale czy nie ma w tych strofach wizji tego, o czym wiele lat później, na przełomie wieków i tysiącleci, mówiła siostra Łucja, i sam Watykan, ujawniając treść trzeciej tajemnicy fatimskiej?
I my w domu ojczystym - Dom był bez okien. Drzwi jak wieko grobu (...). My - zamknięci w tym „Domu”, a jednak żyjący i czekający. Już wtedy ożywieni tchnieniem Ducha Świętego, przyzywanego przez Papieża w 1979 r. na ówczesnym placu Zwycięstwa, pobudzeni powiewem Solidarności.
Czekaliśmy na „otworzenie”, które nadeszło w 1989 r. Czy to właśnie o nim prorokował poeta: Wreszcie otworzenie / Nadeszło. Rozłamały się wrota z łoskotem (...)? My chyba nie zdawaliśmy sobie sprawy, jacy byliśmy - jesteśmy nadal? - „połamani”. W wizji poety Papież to widział. Może było w tym „widzeniu” jakieś przerażenie - I Papież wszedł do środka. I wybiegł z powrotem, / I wracał, i wybiegał w sutannie dźwigając / Obłamki, które były ciałem jego kraju. / - ale i zamysł poskładania tych „obłamków” w jakąś całość - Układał je mozolnie mrucząc - O, ten kamień / Bardzo wyraźnie ma Wawelu znamię, / A to od Częstochowy kawałek ołtarza, / A to ździebełko Narwi... / (...)?
I Papież przywracał nam wartość i znaczenie słów, nazywał nasze „obłomki”, a świat / (...) próbował sklecić / Tak jak być powinno. Lecz nie po kolei, / Nie podług prawdy było, / bo sens był złamany, / Czyż nie byliśmy - nie jesteśmy? - świadkami i współuczestnikami owych prób? Niestety, często prób podejmowanych, bez naszej winy, „nie podług prawdy”?
Ale jeśli poeta mówił, że boi się strof, które napisał, to chyba najbardziej strach ten odnosił do ostatnich linijek utworu: I przed narodów okiem kraj nieznany / Odradzał się tak straszny, że każdy się wzbraniał / Dotknąć palcem i sprawdzić jego Zmartwychwstania. Czy ta prorocza wizja w odniesieniu do naszego „kraju” już się spełnia, czy pozostanie tylko - na szczęście - emanacją najgłębiej skrywanych trosk poety lub rodzajem poetyckiej przestrogi? Od nas to zależy!
O demokracji bez wartości
Na drodze demokratycznych procedur można przegłosować właściwie wszystko, nawet decyzje o zabiciu człowieka - nienarodzonego, chorego, starego - te kategorie można jeszcze „demokratycznie” rozszerzać, aż zaprowadzą nas na krawędź absurdu. Ba, niektórzy ludzie i społeczeństwa już nad nią stoją.
Tymczasem w pamiętnym przemówieniu w Sejmie RP, 16 czerwca 1999 r., Jan Paweł II przypominał, że sprzymierzenie się demokracji z relatywizmem etycznym to groźba, która „(...) pozbawia życie społeczności cywilnej trwałego moralnego punktu odniesienia, odbierając mu, w sposób radykalny, zdolność rozpoznawania prawdy”, bez czego „(...) łatwo o instrumentalizację idei i przekonań dla celów, jakie stawia sobie władza. Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu



