Odruch serca ważniejszy od wymogów protokołu
Rozpoczynając wykład, ks. Pawłowski przypomniał wydarzenie z pierwszych dni pontyfikatu Jana Pawła II. Tuż po wyborze na Biskupa Rzymu Ojciec Święty odwiedził w szpitalu chorego przyjaciela, bp. Andrzeja Deskura, który krótko wcześniej doznał ciężkiego wylewu. Papież uznał, że jest to ważniejsze od protokołów określających, co mu wypada, a co nie. Postąpił tak, jak mu dyktowało serce. Natomiast w ostatnich dniach życia Jana Pawła II sytuacja się odwróciła - do umierającego Następcy św. Piotra przybyli ludzie z całego świata, by towarzyszyć mu w chorobie. Nie mogli stanąć bezpośrednio przy jego łóżku, więc trwali na placu pod oknami papieskiego apartamentu, gdyż taką mieli potrzebę serca. - Te dwa wydarzenia, niczym klamra, spinają pontyfikat Papieża Polaka - podkreślił ks. Pawłowski.
Tak trudno dostrzec w potrzebujących Jezusa…
Reklama
- Jaki motyw czyni odwiedziny chorego czymś tak ważnym, że wszystko inne przestaje się liczyć? - zapytał Prelegent.
W Mateuszowej przypowieści o Sądzie Ostatecznym Jezus aż czterokrotnie wymienia listę dobrych uczynków. W ten sposób Ewangelista „kłuje” czytelników widokiem ludzi znajdujących się w potrzebie - tych, którzy „psują” sytym, bogatym, zdrowym estetyczny ogląd świata.
Co ciekawe, wobec Jezusa-Sędziego to właśnie kozły zdają się wyróżniać wrażliwością. Pytają zatroskane, kiedy Mu nie usłużyły. Pada tu grecki termin diakonia - „służba”. Wygląda na to, że już w pierwotnym Kościele bywał on sprowadzany przez niektórych do pustego sloganu… - W przypadku kozłów widzimy bolesny rozdźwięk między kultem a etyką, tak bardzo aktualny w polskim życiu religijnym - zauważył Prelegent.
Co innego owce - one są kompletnie zaskoczone; sądziły, że pomagają bliźnim w potrzebie i zrobiły to nie z powodów religijnych, lecz ze zwykłego ludzkiego współczucia, a tymczasem okazuje się, że w ten sposób usłużyły samemu Jezusowi.
Kozły im wtórują: „Nie widzieliśmy Ciebie! Gdybyśmy wiedzieli… - Problem leży w tym, że my na tej ziemi nigdy nie zobaczymy Jezusa twarzą w twarz - zauważył ks. Pawłowski. - Jezus odszedł do nieba i zostawił swoje oblicze w zniekształconych twarzach potrzebujących.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kto jest bratem Jezusa?
Dla wielu może być zaskakujące, że za swoich braci Jezus uznaje ludzi wyzutych ze wszystkiego. Nie wiara, dobroć, nieskazitelne życie, lecz głód, pragnienie, nagość, choroba i uwięzienie wystarczają, aby zostać bratem Jezusa. Płynie z tego ważna nauka dla nas: nie wolno nam dzielić potrzebujących na „porządnych” i „nieporządnych”. Każdy potrzebujący, nawet ten z samego dna, zasługuje na nasze miłosierdzie. Bieda „najmniejszych braci Jezusa” ma to do siebie, że nie rzuca się w oczy, nie krzyczy, nie ma siły przebicia, nie jest „medialna”. Łatwo ją przegapić, ominąć w pędzie codzienności, a czasami nawet nieświadomie zdeptać.
Jezus wielokrotnie miał do czynienia z chorymi. Robił dla nich to, czego będzie wymagał od swoich uczniów na Sądzie. Oczywiście, nie chodzi tu o uzdrawianie - Jezus nigdy nie stawia wymagań, które byłyby niemożliwe do spełnienia. Kieruje natomiast naszą uwagę ku temu, co towarzyszyło Jego cudom. Dla Jezusa uzdrowienie nie było bowiem bezdusznym, mechanicznym, spełnionym z obojętnością aktem, lecz towarzyszyło mu to, co leży całkowicie w granicach naszych możliwości: współczucie, gotowość do przełamywania wszelkich barier oraz troska o to, co dalej będzie się działo z chorym. „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” (Mk 10, 47) - wołał niewidomy i Jezus zatrzymał się, porozmawiał, wczuł się w jego sytuację. Na prośbę rzymskiego setnika gotów był wejść do domu poganina, łamiąc żydowskie zakazy i narażając się na kolejne oskarżenia o łamanie Prawa (por. Mt 8, 5-13). Uzdrowionemu przez siebie trędowatemu (Mt 8, 1-4) polecił, aby pokazał się kapłanowi i w ten sposób został z powrotem przyjęty do społeczności, która wykluczyła go spośród siebie. Chorzy cieszyli się u Jezusa specjalnymi względami - to oni zajmowali pierwsze miejsca w otaczających Go tłumach. - Jakże inaczej wyglądają niekiedy nasze uroczystości - zauważył ks. Pawłowski. - Pierwsze miejsca zarezerwowane dla polityków, sponsorów, notabli i innych możnych tego świata, a chorzy, podeszli wiekiem tłoczą się gdzieś w tylnych rzędach… Ileż razy tak bywało podczas papieskich pielgrzymek do Polski…
Co usłyszymy na sądzie?
Z kim my - jako czytelnicy - winniśmy się identyfikować? Na pewno chcielibyśmy z owcami. Ale może warto - tytułem doświadczenia, które może nas oczyścić - stanąć wraz z kozłami po królewskiej prawicy i usłyszeć twarde: „Idźcie precz!”? Może to nami wstrząśnie i sprawi, że pełniej uświadomimy sobie, iż nasze życie nie kończy się na tej ziemi, a dalszy nasz los zależy od tego, na ile szeroko otworzyliśmy nasze serca dla „najmniejszych braci Jezusa”?
- Każdy potrzebujący nosi w sobie godność i wartości, wobec których wszystko inne staje się mniej ważne - zakończył ks. Pawłowski.