W ostatnim czasie gościliśmy w diecezji legnickiej ks. prał. dr. Kazimierza Piwowarskiego, odpowiedzialnego za kontakty z Kościołem w Europie Środkowo-Wschodniej z ramienia niemieckiej organizacji "Kirche in Not". O działalności tej organizacji z ks. Piwowarskim rozmawia ks. Piotr Nowosielski.
KS. PIOTR NOWOSIELSKI: - Księże Prałacie, proszę o przybliżenie naszym Czytelnikom organizacji, w której Ksiądz pracuje - "Kirche in Not".
KS. PRAŁ. DR KAZIMIERZ PIWOWARSKI: - W roku
1947 Werenfried van Straaten, norbertanin , który przebywał wtedy
w klasztorze Norbertynów w Tongerlo w Belgii, napisał na Boże Narodzenie
artykuł Nie było miejsca w gospodzie. W artykule tym podkreślił potrzebę
pomocy Niemcom powracającym, czy też przesiedlanym ze Wschodu na
tereny niemieckie. To był właściwie początek organizacji, która dzisiaj
nazywa się "Kirche in Not - Ostpriesterhilfe" - czyli "Kościół w
potrzebie - pomoc księżom na Wschodzie".
Organizacja pomocy zaczęła się najpierw w Holandii i
Belgii. Była to najpierw pomoc przede wszystkim rzeczowa, zbierano
produkty, żywność i pieniądze. Zebrane produkty i pieniądze były
przesyłane i przewożone do Niemiec.
Warto w tym miejscu podkreślić, że początki działalności
były czymś heroicznym. Bo oto zakonnik holenderski staje i prosi
o pieniądze i pomoc dla tych, którzy niedawno jeszcze Belgię, czy
Holandię okupowali. Bardzo często głosił kazania w parafiach, w których
np. niemieckie SS wymordowało większość mieszkańców i tam prosił
o pomoc dla Niemców. Możemy sobie wyobrazić, jak było to trudne.
Okazało się, że organizacja rozwinęła się mimo wszystko
dość szybko. Pieniądze i artykuły żywnościowe stopniowo zaczęto zbierać
także w innych krajach.
W początkach lat 50., kiedy Niemcom zaczęło się lepiej
powodzić, założyciel - o. Werenfried pomyślał, że warto byłoby tę
pomoc rozszerzyć także na pomoc Kościołowi na Wschodzie.
- Czy brano tu również po uwagę Kościół w Polsce?
- Tak. Ojciec Założyciel po raz pierwszy spotkał
się w 1957 r. z kard. Wyszyńskim w Rzymie. Wtedy postawił Kardynałowi
pytanie, w jaki sposób można by pomagać Kościołowi w Polsce? Kardynał
Wyszyński odpowiedział, że w pierwszym rzędzie pomocy potrzebują
zakony kontemplacyjne i seminaria duchowne. I w zasadzie pomoc dla
Kościoła w Polsce zaczęła się od tego momentu, czyli od roku 1957.
Stopniowo zaczęła się rozszerzać także na kraje Trzeciego
Świata. Powodem tego była przede wszystkim interwencja papieża Jana
XXIII, który w rozmowie z o. Werenfriedem zauważył, że w zasadzie
organizacja, która zaczyna zbierać pieniądze w coraz większej liczbie
krajów, powinna także pomagać krajom Trzeciego Świata.
Dzisiaj pomoc naszej organizacji jest wysyłana do prawie
wszystkich Kościołów potrzebujących na świecie.
- Z jakiego rodzaju pomocą śpieszy "Kirche in Not"?
- Jest to pomoc tylko pastoralna. Nie zajmujemy się pomocą np. socjalną. Jest to więc bezpośrednia pomoc Kościołowi. Pieniądze na ten cel zbieramy dzisiaj w 17 krajach. Kraje Europy Zachodniej, plus Stany Zjednoczone, Kanada, Australia, i od niedawna także Brazylia i Chile. Przy czym te dwa ostatnie kraje na zasadzie eksperymentu, który - jak się okazuje - dobrze funkcjonuje. Pieniądze zbierane w tych krajach przesyłane są do Konigstein niedaleko Frankfurtu nad Menem, gdzie mieści się centrala organizacji, i rozdzielane są tylko przez centralę w Konigstein. Poszczególne wydziały zajmujące się danymi kontynentami, czy krajami, otrzymują od biskupów, przełożonych zakonów konkretne wnioski, opracowują je i po wydaniu pozytywnej decyzji przesyłają pomoc. Dziś jest to tylko pomoc pieniężna. Właściwie już nie przeprowadzamy zbiórek artykułów żywnościowych itp.
- Jakie dzisiaj organizacja realizuje projekty, do kogo są one adresowane?
- Punktem wyjścia naszej organizacji była - jak już
to powiedziałem wcześniej - pomoc najpierw dla Niemców, potem Kościołom
na Wschodzie. Od tego czasu przyjęła się praktyka, że pomoc idzie
w zasadzie tylko dla Kościołów, które są w szczególnie trudnej sytuacji.
Zwłaszcza do Kościołów prześladowanych czy mających problemy w rozszerzaniu
wiary. Te Kościoły były do niedawna na Wschodzie, ale dzisiaj mamy
także w wielu krajach wspólnoty katolickie, które są prześladowane,
a więc jest to zasadnicza rzecz: przede wszystkim dla Kościołów,
które mają problemy w rozszerzaniu wiary.
Można powiedzieć, że generalnie nasza pomoc idzie: po
pierwsze - jako pomoc egzystencjalna, tj. pomoc dla księży, zakonników,
zakonnic, katechistów, katechetów - tam, gdzie jest ona potrzebna.
Można tu podać konkretny przykład ze Wschodu. Mamy dzisiaj w Federacji
Rosyjskiej ponad 200 księży tam pracujących. Zdecydowana większość
z nich to księża, którzy przyszli "z zewnątrz", z innych krajów.
Myślę, że dzisiaj nie ma tam jeszcze ani jednej parafii, która mogłaby
się sama finansować, czy pomagać w utrzymaniu kościoła, czy księży.
Dlatego ta pomoc, nazwana umownie "egzystencjalną", jest tam tak
bardzo potrzebna. Mamy także takie kraje w Afryce, czy Ameryce Południowej,
gdzie parafie, księża, nie mogliby egzystować bez takiej pomocy.
Druga część pieniędzy, którymi dysponujemy, jest przeznaczona
na pomoc w kształceniu. Tu można by powiedzieć, że chodzi najpierw
o kształcenie kandydatów do kapłaństwa (kleryków), potem katechistów,
czy katechetów - ma to miejsce przede wszystkim w tzw. Trzecim Świecie,
ale także np. na Wschodzie. Przykładem tego może być ostatnie, z
września, spotkanie w Irkucku, w którym uczestniczyłem razem z kardynałem
z Kongregacji ds. duchowieństwa, na które przybyli księża, siostry
zakonne oraz katecheci. Byłem zaskoczony, że w tej - gdy chodzi o
liczbę katolików - niedużej administraturze apostolskiej zebrało
się prawie 60 osób, w większości kobiet, które są już katechetami.
Reasumując, z jednej strony chodzi o pomoc w kształceniu takich ludzi,
a z drugiej strony także księży, zakonników, zakonnic, którzy odbywają
studia specjalistyczne. Obojętnie gdzie w świecie, choć najczęściej
jest to Rzym.
Następny duży dział naszej pomocy obejmuje finansowanie
budowy kościołów czy budynków sakralnych, zaplecza duszpasterskiego
- co obecnie szczególnie widoczne jest na Wschodzie. Zaczynając od
katedr, w Federacji Rosyjskiej: w Petersburgu, Moskwie, Nowosybirsku,
Irkucku i Saratowie, czy w Kazachstanie w nowej stolicy Astanie;
a także w starej stolicy Ałma-Acie; po wyremontowaną katedrę w Karagandzie
i budującą się katedrę nad Morzem Kaspijskim w Atyrau. Wszystko po
to, by społeczności katolickie miały jak najprędzej dostępne miejsca
do modlitwy, miejsca, gdzie mogą się spotykać.
- Jak Ksiądz Prałat widzi przyszłość tej organizacji, czy jej egzystencja nie jest czymś zagrożona, czy Kościół na świecie zawsze będzie "w potrzebie"?
- Myślę, że z wielkim optymizmem można powiedzieć,
że jeszcze przez wiele, wiele lat, będą pieniądze na to, aby Kościołowi
w świecie pomagać. Jest pewnym fenomenem, że mimo sytuacji dość trudnej
w wielu krajach Europy Zachodniej, wyrażającej się w tym, że ludzie
mają jednak coraz mniej pieniędzy i muszą więcej oszczędzać, wpływy
do naszej organizacji prawie nie maleją. Czasami są nawet wyższe
niż w poprzednich latach. Wygląda na to, że i w następnych latach
pieniądze będą wpływały do centrali.
Gdy chodzi o potrzeby, myślę że w najbliższych latach,
a nawet dziesięcioleciach, będzie to pomoc bardzo jeszcze potrzebna.
Wiadomo, że mamy duże doświadczenia z Kościołem na Wschodzie. Można
by powiedzieć, że np. w byłym Związku Sowieckim już wiele struktur
zostało ustanowionych, dużo obiektów sakralnych zostało pobudowanych,
ale trzeba wciąż pamiętać, że jeszcze wiele trzeba będzie wybudować.
Podobnie w Trzecim Świecie jest wiele krajów, gdzie pomoc dla Kościoła
katolickiego przez najbliższe dziesięciolecia ciągle będzie potrzebna.
- Nie mogę jeszcze nie postawić takiego pytania. Jak to się stało, że w organizacji - jak już wiemy z rozmowy - założonej przez Holendra, a obecnie mającej główną siedzibę w Niemczech, znalazł się ksiądz z Polski - Ksiądz Prałat?
- Można powiedzieć, że Pan Bóg tak pokierował moimi
losami. Studiowałem w Niemczech, gdy w Polsce wybuchł stan wojenny.
Mój biskup, Biskup Płocki, radził mi, żeby na razie zostać za granicą,
w Niemczech. Wtedy właśnie w Konigstein szukano kogoś, kto zająłby
się organizowaniem pomocy dla Kościoła w Polsce. W tamtych czasach
nieodzowne było, aby był to ksiądz. Dlatego że pomoc na Wschód, w
tym dla Polski, odbywała się drogą dość dyskretną. Dla zorganizowania
tej pomocy potrzebne były także rozmowy z wieloma ludźmi Kościoła
w Polsce, z księżmi biskupami, ale także z prowincjałami czy przełożonymi
sióstr zakonnych. I do tych rozmów w tamtych czasach najbardziej
nadawał się ksiądz.
Dzisiaj poza pomocą dla Polski - która jest już bardzo
sporadyczna - zajmuję się także pomocą dla Kościoła w Federacji Rosyjskiej
i w Azji Centralnej. Myślę tu o Kazachstanie, Kirgistanie, Uzbekistanie,
Tadżykistanie i Turkmenistanie. Z tych wszystkich krajów największy
jest Kazachstan i tam jest w tej chwili kierowana największa pomoc,
bo tam jest najwięcej w tej chwili katolików i jest taka potrzeba.
- Oprócz życzeń Bożego błogosławieństwa, zdrowia, wytrwałości, zapewnienia o pamięci modlitewnej w dalszej pracy Księdza Prałata w tej szczególnej organizacji niosącej pomoc Kościołowi w świecie, czego jeszcze możemy życzyć Księdzu Prałatowi?
- Dziękuję za te życzenia, a myślę że warto już zacząć budzić w Polsce świadomość, że każdy Kościół lokalny jest także odpowiedzialny za Kościół "na zewnątrz", czyli za Kościół w świecie. Wiem, że Kościół w Polsce już pomaga i to bardzo znacznie Kościołowi w innych krajach. To jest pomoc nie tylko dla polskich misjonarzy, ale jest to już także pomoc dla Kościołów, które znajdują się w szczególnie trudnej sytuacji. Wszystkim więc, którzy już włączyli się w to dzieło pomocy, serdecznie dziękuję i zachęcam do dalszej postawy odpowiedzialności za pomoc naszym braciom w wierze.
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu