Katolickie Liceum Ogólnokształcące im. Jana Pawła II w Łodzi
obchodzi 10-lecie istnienia. Szkoła została erygowana przez abp.
Władysława Ziółka w marcu 1991 r. Jak stwierdził ks. prał. Tadeusz
Bednarek, dyrektor szkoły, data jubileuszu nie została wybrana przypadkowo. "
Pragnęliśmy święto naszej szkoły połączyć z 23. rocznicą wyboru na
Papieża naszego drogiego Patrona".
Uroczystość, na którą przybyli absolwenci i przyjaciele
szkoły, rozpoczęła się Mszą św. koncelebrowaną, której przewodniczył
abp Władysław Ziółek. Podczas kazania Ksiądz Arcybiskup zwrócił się
do nauczycieli, rodziców i uczniów mówiąc: "Pamiętam ogromne zaangażowanie
Księdza Dyrektora (który jest równocześnie proboszczem parafii Miłosierdzia
Bożego), a także osób związanych z budową i powstaniem tej szkoły.
Dzielę z Wami to zaangażowanie. Dziś, po dziesięciu latach, szkoła
cieszy się bardzo dobrą opinią w naszym mieście. Z satysfakcją przyglądam
się wspaniałemu programowi wychowawczemu, którego fundamentem jest
Chrystus. Dziś, w dobie upadku wartości, przed szkołami katolickimi
stają ogromne wyzwania. Świat zaciera granice między dobrem i złem,
nie pokazuje jasno, co jest białe, a co czarne. Dlatego młodzi ludzie
potrzebują dobrych wzorców. Drodzy uczniowie, nie jesteście sami.
Są przy Was rodzice i nauczyciele, którzy zawsze są gotowi Wam pomóc
w rozwijaniu osobowości i wychowaniu na dobrych chrześcijan. Życzę
Wam, aby patron szkoły Jan Paweł II był zawsze dla Was jasnym drogowskazem
i wzorem chrześcijańskiego życia".
Podczas Mszy św. dyrektor szkoły - ks. prał. Tadeusz
Bednarek odczytał list gratulacyjny od premiera Jerzego Buzka i przedstawicieli
władz lokalnych. Później zaproszeni goście uczestniczyli w części
artystycznej, podczas której dyrekcja wręczyła medale i dyplomy rodzicom
i osobom, które w szczególny sposób przyczyniły się do powstania
szkoły i są z nią sercem nadal. Rodzice nie kryli wzruszenia, twierdząc,
że mają świadomość, iż trud, który włożyli, zaowocował dzisiejszymi
osiągnięciami szkoły.
"Na początku było ogromnie dużo pracy, ale zawsze panowała
tu wspaniała atmosfera - powiedziała jedna z mam, Anna Lecheńska.
Byliśmy pierwszym rocznikiem. Zaczynaliśmy od szorowania podłóg,
chcieliśmy stworzyć szkołę, gdzie nasze dzieci będą się dobrze czuć
i chyba się to udało. Ksiądz Dyrektor nas wspierał, potrafił zmobilizować
do pracy. Jest duszą tej szkoły. Dzieci mówiły zawsze ´nasza szkoła´,
były z nią emocjonalnie związane". Podobnego zdania jest też inny
rodzic, Jacek Skrzyński: "Jesteśmy dumni, że nasze starania się opłaciły.
Niektóre przedsięwzięcia są ´skazane na sukces´, jeśli z uporem się
coś realizuje, to ten sukces musi przyjść. Sześć lat po ukończeniu
szkoły, mój syn nadal spotyka się ze swoimi kolegami i to też jest
sukces. Stwierdził, że miał szczęście, bo przyjaciół zdobywa się
przeważnie na studiach, a on spotkał ich już w liceum".
Jak zgodnie przyznają rodzice, Ksiądz Dyrektor umie zintegrować
nie tylko uczniów szkoły, ale też szkołę z parafią, swoim "drugim
dzieckiem". "Widoczne to było nawet w spotkaniu rodziców ministrantów
w szkole, a nie na terenie parafii - powiedział Antoni Wierzbiński.
Ksiądz Dyrektor stara się łączyć te dwie społeczności. Ja osobiście
nie miałem wątpliwości, że ta szkoła osiągnie sukces, chociaż była
nowa i jeszcze nieznana, wysłałem tam moją córkę i teraz ona namawiała
syna, żeby tu przyszedł, a na pewno nie pożałuje. Chociaż powstawanie
szkoły szło z trudem, ale w tym trudzie była radość. Na naszych oczach
powstawało pewne dzieło. Mówię znajomym, żeby posyłali dzieci do
szkół katolickich, bo one zawsze były na wysokim poziomie".
Spotkanie stało się okazją do wspomnień. Wspominali rodzice,
absolwenci i nauczyciele.
"Byłam wychowawczynią ludzi, z którymi dzisiaj rozmawiam
jak z równymi sobie - mówi Joanna Mierzejewska, nauczycielka łaciny.
- Są wykształceni, światli i jestem z nich dumna. Trochę się baliśmy
przyjść do nowej szkoły, przejść ze szkół państwowych, ale do odważnych
świat należy i ta odwaga się opłaciła. Dziś pozostał duży sentyment
po pierwszych rocznikach, bo było pięćdziesięciu uczniów i wszyscy
dobrze się znali, wiedzieli nawet o swoich prywatnych sprawach".
"Niektórzy z dawnych uczniów są teraz naszymi kolegami
po fachu - przyznaje Mirosława Stańczyk, nauczycielka francuskiego
- tworzenie czegoś nowego jest niepewne, ale fascynujące. Mam satysfakcję
z tego, że opłaciło się czasem wstawać bardzo wcześnie, żeby ich
uczyć, bo dziś to zaowocowało".
"To, że oni dziś tu cały czas przychodzą i pamiętają
o szkole, jest wzruszające - mówi s. Eliza. - Pracuję w sekretariacie
od siedmiu lat i widzę, jak się kolejne roczniki zmieniają. Te pierwsze
były szczególnie odpowiedzialne, bo miały świadomość, że same coś
tworzą. Dobrze, że jest taki dzień, w którym można sobie nawzajem
powiedzieć ´dziękuję´ za wszystko, co się wniosło".
Miłe wspomnienia mieli również absolwenci:
"Dzięki temu, że było nas mało, to panowała między nami
szczególna więź - twierdzi Robert Korpacki. - Spotykamy się do dzisiaj
i to regularnie, pomagamy sobie w różnych sytuacjach, cieszę się,
że mogłem uczestniczyć w powstawaniu nowej szkoły i mieć w to dzieło
swój wkład. Oczywiście początkowo nie mieliśmy pewności, jaki będzie
tu poziom, ale były bardzo trudne egzaminy wstępne, a później, kiedy
większość osób dostała się na wymarzone kierunki studiów, wiedzieliśmy,
że dokonaliśmy dobrego wyboru".
"Nasza klasa składała się z samych indywidualności -
przyznaje Joanna Skrzydlewska - każdy miał silny charakter, dlatego
myślę, że nauczyciele nas dobrze zapamiętali. Na szczęście mieliśmy
wspaniałą wychowawczynię, prof. Małgorzatę Szymańską, która nas świetnie
rozumiała, a równocześnie trzymała w ryzach (i która, jak sama przyznała,
nie żałuje swojej decyzji podjęcia pracy w szkole, bo dzięki temu,
że spotkała się z dojrzałą młodzieżą, mogła mieć z nimi partnerskie
układy). Nauczyciele przekazywali nam wiedzę w ten sposób, że pamiętamy
wiele rzeczy do dziś. Zdaliśmy wszyscy maturę, a trzeba wiedzieć,
że tu nie można i nie da się ściągać".
Liczne przybycie absolwentów szczególnie ucieszyło dyrekcję:
"Cieszę się, że oni cały czas o nas pamiętają - przyznaje
dyr. Czesława Dresler. - To oznacza, że coś wnieśliśmy w ich życie,
to, co chcieliśmy w nich zaszczepić, zakiełkowało. Pierwsze roczniki
dodawały nam sił, dawały impuls. Sami ułożyli status szkoły. Myślę,
że rodzice też musieli mieć do nas zaufanie, że posłali tu dzieci.
Chyba wynikało to też z zaufania do Kościoła. Rodzice wiedzieli,
że będziemy ich dzieciom przekazywać wiedzę w duchu wartości chrześcijańskich,
że szkoła będzie oparta na solidnych fundamentach. Nasi nauczyciele
wiedzą, że nie przychodzą do pracy tylko pracować, a to różnica".
Być może przywiązanie uczniów do szkoły wynika też z
organizowanych tu akcji integracyjnych. Organizowane są festyny,
pikniki integracyjne dla rodziców i parafian, bale charytatywne,
atrakcyjne wyjazdy, zielone szkoły. Co roku maturzyści jadą na spotkanie
z Ojcem Świętym do Rzymu.
Dyrektor szkoły - ks. prał. Tadeusz Bednarek przyznaje,
że pamięta o osobach, które pomagały mu zupełnie bezinteresownie,
bo samemu trudno byłoby mu doprowadzić szkołę do obecnego stanu. "
Nie wiedziałem, czy uda mi się wszystko zrealizować, a miałem tyle
pomysłów. Wymarzyłem sobie szkołę, gdzie każdy będzie czuć się dobrze,
gdzie uczniowie będą traktowani indywidualnie i zdobędą gruntowną
wiedzę. Nie miałem żadnych wzorców, bo dziesięć lat temu nie było
szkół katolickich. Byłem kiedyś w Australii i zobaczyłem, jak taka
szkoła powinna funkcjonować. Oprócz nauki takie samo ważne jest wychowanie.
Moi absolwenci doceniają, że zawsze z nimi szczerze rozmawiałem,
że poznali trochę prawdy o życiu". Ksiądz Prałat ma wiele planów
na przyszłość: "Niektóre dotyczą rozwijania gimnazjum, chcę zwiększyć
liczbę klas, żeby móc przyjąć więcej chętnych. Chciałbym utrzymać
też w tych dzieciach, które przychodzą, szczerość i świeżość, żeby
się nie zmieniły. Oprócz tego buduję duży kompleks naukowo-sportowy.
Ma tam być m.in. biblioteka z czytelnią, pracownia komputerowa z
prawdziwego zdarzenia, boiska, bieżnia, na której będą się odbywać
sportowe zawody. Obiekt ma służyć uczniom i mieszkańcom Teofilowa"
.
Marzeniem Księdza Dyrektora jest już następny jubileusz,
na który przyjdą kolejne pokolenia absolwentów wspominających szkołę
w równie miłej atmosferze.
Pomóż w rozwoju naszego portalu