Nadszedł dzień 17 listopada, dzień przełomowy w dotychczasowej
obronie Lwowa. Polski Komitet Narodowy zdecydowany jest oddać miasto,
aby zakończyć przelewanie krwi. Pomoc przychodzi w samą porę. Od
strony Przemyśla, z rozkazu naczelnego wodza Józefa Piłsudskiego,
krakowski V pułk piechoty pod dowództwem płk. Karaszewicza-Tokarzewskiego
przynosi upragnioną odsiecz. Lwowskie oddziały wspomagane odsieczą
zadają ostateczny cios nieprzyjacielowi, który w popłochu wycofuje
się z miasta okopując się za rogatkami.
22 listopada, po trzech tygodniach ciężkiej, nierównej
walki, Lwów jest wolny. Biało-czerwona chorągiew znów łopocze na
wieży ratuszowej.
Miasto oszalało ze szczęścia i radości, entuzjazm, ludzie
potracili głowy, z okien i balkonów sypią się kwiaty i prezenty dla
maszerujących kolumn zwycięzców, oni idą twardym równym krokiem,
głowy dumnie podniesione, oczy pełne łez - płaczą ze szczęścia.
Wśród ulic, tak jeszcze niedawno pustych, wśród głuchych
domów zabrzmiał radosny śpiew:
"Hej strzelcy wraz, nad nami Orzeł Biały..."
Ożywiły się ulice, place i parki zapełniły się radosnym
tłumem, rozdzwoniły się dzwony na wieżach kościołów, z otwartych
świątyń płynęło dziękczynne Te Deum. Echo poniosło tę melodię na
wzgórze cmentarne, aby chwałę ogłosić tym, co nie doczekali tej radosnej
chwili. A oni leżeli cicho w tej ciemnej mogile ramię przy ramieniu,
jak kiedyś w chwilach walki, dumni z przelanej krwi, która po wieczne
czasy użyźniła tę ziemię.
Zbudowano Panteon godny czynów tych "Orląt", które tak
bohatersko broniły swego gniazda, nazwano go "Miejscem Świętym".
"UMARLI, ABYŚMY WOLNI BYLI".
Pomóż w rozwoju naszego portalu