Dziura budżetowa - to fakt i każdy, kto poważnie myśli o Polsce,
nie może tego lekceważyć. Trzeba szukać pieniędzy, trzeba oszczędzać,
bo kryzys finansów publicznych dotknie każdego. Ale szukać tych oszczędności
w rodzinach, i to takich, które ze względu na ilość dzieci decydują
się na pozostanie matki w domu? A to właśnie oznacza plan zniesienia
prawa do wspólnego rozliczania się małżonków. W liczniejszych, wielodzietnych
rodzinach zazwyczaj się nie przelewa, choć niekoniecznie taka rodzina
musi żyć w biedzie. Zazwyczaj jest jednak tak, że ojciec pracuje
poza domem, a matka koncentruje się na pracy w domu. Mama zatem pieniędzy
do domu nie przynosi, a ojciec musi przynieść ich możliwie najwięcej.
Im bardziej się stara, im więcej przyniesie - tym więcej zapłaci
podatku. Wspólne opodatkowanie pozwala przynajmniej w jakimś stopniu
docenić pracę matki w domu (stanowi ona wartość, która choć niepoliczalna,
jest bardzo ważna!) i zmniejszyć obciążenia rodziny wobec państwa.
To sprawiedliwe.
Rodzina daje państwu, społeczeństwu coraz więcej - w
zamian otrzymuje coraz mniej, a coraz więcej się jej wydziera. Wartość
rodzinnego wysiłku dla całego społeczeństwa jest kolosalna. To dzięki
niej społeczeństwo, państwo wzbogaca się o wykształconych i wychowanych
obywateli, zdolnych pomnażać wspólne dobro. Aby jednak tak było,
rodzina musi wydawać coraz więcej pieniędzy. Coraz droższe jest wychowanie
dziecka, w coraz większym stopniu rodzice muszą uzupełniać swoimi
składkami i opłatami to, czego brakuje szkole. Coraz droższe jest
leczenie, opieka, wypoczynek. Wszystkie te koszty ponosi rodzina,
a z efektów korzysta całe społeczeństwo. Teraz, przez zabranie prawa
do wspólnego opodatkowania małżonków, zabiera się rodzinie kolejne
pieniądze.
Przecież każda rodzina wielodzietna płaci wyższe podatki
już tylko z racji swej liczebności! Kiedy matka szóstki dzieci idzie
do sklepu, kupuje odpowiednio więcej niż osoba bezdzietna - przecież
trzeba nakarmić, umyć, wyprać, ubrać, wyposażyć mieszkanie. I od
każdego takiego zakupu płacimy podatek VAT. Kiedy więcej kupujemy
- a rodzina wielodzietna musi kupować więcej - więcej płacimy podatku.
Dzięki temu to właśnie rodzina wielodzietna daje państwu najwięcej
pieniędzy, zapewniając jednocześnie właściwe wychowanie społeczne
swoich dzieci - obywateli państwa (najczęściej dobre wychowanie -
naprawdę to nie jest tak, że wiele dzieci mają tylko rodziny patologiczne)
.
Podatki trzeba płacić - rodzina wielodzietna też korzysta
z dobra wspólnego. Ale opodatkowane powinny być nie dochody pracujących
rodziców, lecz dochód przypadający na głowę w rodzinie. To byłoby
sprawiedliwsze... Wspólne opodatkowanie małżonków to tylko półśrodek.
Katolicka nauka społeczna czasami traktowana jest jako
ogólne i miło brzmiące hasło - tymczasem trzeba z niej wyciągać konkrety.
A wspólne podatkowe rozliczanie się całej rodziny to konkret prorodzinny.
Odmowa wspólnego rozliczania nawet małżonków - to hasło antyrodzinne.
Warto sobie z tego zdawać sprawę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu