Jedynym świeckim Polakiem, który uczestniczył w obradach zakończonego niedawno w Rzymie Synodu Biskupów, był nasz diecezjanin, mieszkaniec Otwocka, Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny miesięcznika "Więź". Z czytelnikami "Niedzieli" zgodził się podzielić swoimi doświadczeniami.
IRENA ŚWIERDZEWSKA: - Co robili świeccy na Synodzie Biskupów?
ZBIGNIEW NOSOWSKI: - Przede wszystkim słuchaliśmy
dyskusji biskupów, ale także mogliśmy sami zabierać głos. Wśród blisko
250 biskupów w obradach Synodu uczestniczyło też 23 audytorów z całego
świata. Wszyscy otrzymali zaproszenia bezpośrednio z Watykanu, z
nominacji papieskiej. W gronie audytorów 13 osób to świeccy, a pozostali
to przedstawiciele zakonów, m.in. matka Jolanta Olech, przełożona
generalna sióstr urszulanek szarych.
Jako audytorzy uczestniczyliśmy w całych czterotygodniowych
obradach Synodu. Przez pierwsze dziesięć dni wszyscy uczestnicy wypowiadali
się na zebraniach plenarnych. Biskupi wygłaszali 8-minutowe wystąpienia,
zaś audytorzy i przedstawiciele innych Kościołów chrześcijańskich
musieli się ograniczać do 5 minut. W kolejnych tygodniach odbywały
się spotkania w małych grupach. W nich audytorzy również brali aktywny
udział. Nie uczestniczyliśmy jedynie w głosowaniach nad poszczególnymi
propozycjami i projektami uchwał Synodu. Byliśmy jednak z nimi zapoznawani
na równi ze wszystkimi ojcami synodalnymi. Otrzymywaliśmy również
dokumenty sygnowane "sub secreto". Generalnie jednak sfera tajemnicy
nie była tak wielka, jak można było wcześniej przypuszczać.
- Głównym tematem Synodu była misja biskupów w trzecim tysiącleciu chrześcijaństwa...
- Zadań dla biskupów wyliczano bardzo dużo, bo rzeczywiście
wielkie są zarówno potrzeby Kościoła, jak i oczekiwania czy pragnienia
ludzi współczesnych. Początkowo wydawało się nawet, że trudno będzie
ustalić priorytety, bo każdy z mówców podkreślał, że to o czym on
mówi, jest najważniejsze. Sam spis treści Instrumentum laboris, czyli
roboczego dokumentu Synodu, zawarty był na 4 stronach.
Kard. Edmund Szoka, Amerykanin polskiego pochodzenia,
przewodniczący Papieskiej Komisji ds. Państwa Watykańskiego, zażartował
nawet, że biskup powinien być nadprzyrodzonym supermanem i posiadać
co najmniej dar bilokacji, aby mógł podołać wszystkim tym wymaganiom.
Poważnie mówiąc, podkreślano, że w ludzkim wymiarze sprostanie tak
wysokim oczekiwaniom jest niewykonalne. Dlatego właśnie potrzebna
jest sakra biskupia, jako dar mocy od Ducha Świętego, który pomaga
realizować zadania pasterza, nie zaś jako powód do wywyższania się.
- Jakie główne wskazania dla pracy biskupów wynikały z dyskusji?
- Bezdyskusyjnie przyjmowano, że najważniejsza jest
osobista duchowość biskupa, która może albo pozytywnie promieniować
na duchownych i świeckich, albo ich zniechęcać. Dużą "karierę" zrobiło
też stwierdzenie, że biskup powinien być dla swych "owieczek" równocześnie
ojcem, bratem i przyjacielem. Podkreślano, że tradycyjny, ojcowski
wymiar posługi biskupa - podkreślający jego autorytet, prawo do podejmowania
decyzji czy dyscyplinowania - powinien być uzupełniony wymiarem braterskim
i przyjacielskim, tak w stosunku do kapłanów, jak i wiernych świeckich.
Niektórzy delegaci podkreślali dokonującą się już w ich krajach przemianę
wizerunku biskupa. W Polsce przeciętny katolik jeszcze takich doświadczeń
nie posiada. Biskup postrzegany jest u nas wciąż jako ktoś odległy,
z kim mamy kontakt niezbyt często, a jeżeli już, to bardzo oficjalny
i urzędowy.
Z tym zadaniem wiąże się kluczowe zalecenie zawarte w
synodalnych dyskusjach: Kościół ma być domem i szkołą komunii (zdanie
to pochodzi z listu apostolskiego Jana Pawła II Novo millennio ineunte)
. Bardzo często wskazywano w auli synodalnej, że dążenie to powinno
się wyrażać w różnych wymiarach posługi biskupiej: w relacjach między
Papieżem a kolegium biskupów, między konferencjami episkopatów a
kurią rzymską, we współpracy konferencji episkopatu na poziomie regionalnym
czy kontynentalnym, we współpracy episkopatów krajów sąsiednich,
które w przeszłości często ze sobą walczyły (abp Henryk Muszyński
wskazywał tu doświadczenie wspólnego listu pasterskiego episkopatów
Polski i Niemiec jako wzór dla innych krajów). Komunia ma się wyrażać
również w ramach metropolii, które są podstawowymi elementami struktury
Kościoła, a w tej chwili często się o nich zapomina. Dążenie do budowania
głębokiej wspólnoty musi też znajdować wyraz w odpowiednich relacjach
pomiędzy biskupem a jego kapłanami, zakonami, wiernymi i współpracownikami.
Cały Kościół ma być domem i szkołą komunii, ma być jednością w swojej
olbrzymiej różnorodności.
Widzę w tym zaleceniu wielki znak i odpowiedź na pragnienia
współczesnego świata. Duchową potrzebę więzi wyrażają takie wydarzenia,
jak np. spotkanie z Papieżem dwóch milionów młodych ludzi na Tor
Vergata w ubiegłym roku. Odpowiedzią na tę potrzebę jest komunia
- głęboka wspólnota między człowiekiem a Bogiem i ludzi pomiędzy
sobą. Ta komunia jest także odpowiedzią na problemy świata podzielonego
i walczącego ze sobą.
- Czy bieżące wydarzenia polityczne miały wpływ na dyskusje w czasie Synodu?
- Dało się odczuć wielki wpływ wydarzeń z 11 września.
Jeden z biskupów z Filipin powiedział, iż to z woli Opatrzności obrady
Synodu odbywały się właśnie w takim przełomowym momencie ludzkiej
historii. Pierwotnie bowiem ten Synod miał się spotkać w roku 1999.
Po "czarnym wtorku" jeszcze wyraźniej można przedstawić duchowość
i teologię komunii, jako propozycję Kościoła dla współczesnego świata.
W moim przekonaniu prawda ta znalazła głęboki wyraz także
w innym wydarzeniu, które dokonało się w trakcie trwania Synodu.
Papież beatyfikował pierwszą parę małżeńską - Marię i Ludwika Beltrame
Quattrocchi. Po raz pierwszy w swej dwutysiącletniej historii Kościół
pokazał oficjalnie światu, że przez małżeństwo można dojść do świętości.
Ufam, że ta beatyfikacja jest zapowiedzią przełomu w duchowości chrześcijańskiej.
Ona pokazuje, że można się uświęcać nie tylko indywidualnie, ale
i we wspólnocie. Wszystkie wspólnoty składające się na Kościół powszechny
- poczynając od małżeństwa i rodziny - mają zatem być domem i szkołą
komunii, aby ludzie mogli realizować swe powołanie, wspólnie się
uświęcać.
- Czy podejmowano w trakcie Synodu tematy dotyczące struktur organizacyjnych Kościoła?
- Owszem, od pewnego czasu wyrażane są postulaty
pewnych reform organizacyjnych. Dotyczy to m.in. samej instytucji
synodu biskupów, relacji między episkopatami krajowymi a Kurią Rzymską,
kompetencji konferencji episkopatu. Jan Paweł II w Novo millennio
ineunte mówi, że wiele już zrobiono po Soborze Watykańskim II w tych
sprawach, ale z pewnością jednak wiele należy jeszcze zrobić, aby
jak najlepiej wykorzystać możliwości tych koniecznych instytucji
służących komunii. W trakcie Synodu odbywała się gorąca dyskusja
na ten temat. Nie brakowało też biskupów, którzy twierdzili, że zmiany
nie są potrzebne. Kluczową sprawą wydaje się tu rozumienie zasady
kolegialności biskupów. Ta sprawa nie została przez Synod wyczerpana
i z pewnością będzie dalej analizowana.
Wielu biskupów postulowało głębsze wcielenie zasady pomocniczości
w życie Kościoła, np. aby lokalne konferencje episkopatu mogły samodzielnie
aprobować przekłady tekstów liturgicznych. Obecnie teksty te muszą
być przesyłane do Watykanu, gdzie podlegają weryfikacji. A przecież
w Kurii Rzymskiej nie ma pracowników władających wszystkimi językami
świata. Jeden z biskupów afrykańskich wskazywał, że jego językiem
posługuje się 7 biskupów: 4 w jego diecezji i 3 w sąsiednim kraju.
Jeśli zaakceptowane przez nich teksty trafiają do Kurii Rzymskiej,
to ich weryfikacją zajmują się albo byli misjonarze, którzy nie mają
kontaktu z żywym językiem, albo młodzi księża wysłani przez tychże
biskupów na studia do Rzymu. Dość dziwne wydaje się, by ci ostatni (
czasem jeszcze seminarzyści) sprawdzali poprawność przekładu zaaprobowanego
przez swoich biskupów.
- Czy kwestia ekonomicznych problemów biednego Południa i bogatej Północy nie stanowiła bariery w porozumieniu między uczestnikami Synodu?
- Nie była to aż bariera, ale ujawniły się głębokie
różnice. Widać było wyraźny podział w sposobie myślenia biskupów
o sprawach społecznych i ekonomicznych. Dochodziło nawet do bardzo
ostrych wypowiedzi, jak w przypadku biskupa z Indii, który potępiając
terroryzm fundamentalistów islamskich, podkreślił, że istnieje też
inny terroryzm, o którym się nie mówi - terroryzm niesprawiedliwych
stosunków ekonomicznych, który codziennie skazuje na śmierć tysiące
biednych. A przecież z faktu, że na świecie panują niesprawiedliwe
stosunki nie wynika, że są one efektem działania terrorystów.
Biskupi z krajów III Świata bardzo krytycznie wypowiadali
się o globalizacji. Biskupi z bogatszej części globu wskazywali także
zalety tego procesu - zbliżenie się krajów świata do siebie, solidarność
w trudnych sytuacjach. Atmosfera dyskusji na te tematy była napięta.
Obserwowałem, że niektórzy biskupi z krajów ubogich podejrzliwie
patrzyli zwłaszcza na biskupów amerykańskich, jakby uważali, że ci
utożsamiają się z całym niesprawiedliwym systemem ekonomicznym.
Obawiałem się nawet, że to napięcie będzie narastać.
Udało się jednak znaleźć wspólny mianownik. W takich sytuacjach widać
dużą potrzebę jednoczącego urzędu papiestwa, który wyważy argumenty
i sformułuje stanowisko Kościoła. Papież nie neguje globalizacji.
Mówi, że będzie ona tym, co uczynią z niej ludzie.
- Jaki będzie los ustaleń synodalnych?
- Synod w obecnym kształcie nie podejmuje decyzji.
Publikowane jest jedynie orędzie, mające charakter apelu do wiernych
i do przywódców światowych. Jest ono jednak dość luźno związane z
obradami Synodu.
Głównym dokumentem Synodu jest natomiast 69 propozycji,
które nie są przeznaczone do publikacji. Zostały one przedłożone
Papieżowi, który w oparciu o nie (i wszystkie pozostałe materiały
Synodu) przygotuje specjalną adhortację. Nie chodzi tu bynajmniej
o ochronę jakichś supertajnych postulatów, ale raczej o zapewnienie
swobody Papieżowi, który zdecyduje, które z tych propozycji będą
realizowane. Jako najwyższy pasterz Kościoła ma on prawo do takich
suwerennych decyzji.
- Czy z tego Synodu wypływa jakieś przesłanie dla nas, świeckich?
- Obecność świeckich na Synodzie jest dla mnie znakiem ważnej roli świeckich w odniesieniu do biskupów. Powinniśmy od swoich pasterzy dużo i mądrze wymagać, w duchu wskazówek soborowej Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym - z pokorą, odwagą i kompetencją. A im więcej wymagamy, tym bardziej powinniśmy się za nich modlić. Sam odkryłem już po powrocie do domu, że w zupełnie nowy sposób odbieram modlitwę ze Mszy św. "za wszystkich biskupów świata". Ci - anonimowi dotychczas dla mnie - biskupi obecnie mają konkretne twarze.
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu