Z dr n. med. Piotrem Kardaszewiczem, ordynatorem, Oddziału Kardiologii Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie rozmawia Anna Wyszyńska
Anna Wyszyńska: - Choroby serca stanowią ogromne zagrożenie i pierwszą przyczynę zgonów, zarówno w Polsce, jak i w Europie. Pisze się o tym i mówi od dawna. Czy pojawiły się w tej dziedzinie jakieś optymistyczne prognostyki?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Dr n. med. Piotr Kardaszewicz: - Myślę, że zmieniło się wiele, zwłaszcza w dostępie do tzw.: kardiologii specjalistycznej. Ta poprawa dotyczy zarówno całego kraju, jak i Częstochowy. Pracuję tutaj od 12 lat. Kiedy przyjeżdżałem nowoczesna kardiologia w Częstochowie praktycznie nie istniała. Młody zespół musiał się wyszkolić, stopniowo zaczęliśmy wykonywać pierwsze koronarografie, potem implantacje rozruszników. Byliśmy pierwszym nieklinicznym oddziałem wykonującym zabiegi z dziedziny kardiologii inwazyjnej. Teraz w Polsce jest ponad 50 tego typu specjalistycznych ośrodków. Od pół roku nasz oddział ma aparaturę, która stawia nas wśród najlepiej wyposażonych placówek w kraju i pozwala na wykonywanie ratujących życie zabiegów poszerzenia naczyń w świeżym zawale serca, czy też w ostrym zespole wieńcowym. Od momentu uruchomienia pracowni hemodynamicznej przyjmujemy pacjentów przez całą dobę, codziennie trafiają do nas 2-3 osoby z zawałem serca. Dla mnie najważniejsze w tej rozmowie jest podkreślenie, że pacjenci podejrzewający u siebie zawał serca powinni zgłaszać się do lekarza jak najwcześniej. Sieć tego rodzaju ośrodków w Polsce jest już dość gęsta. Jeżeli charakterystyczny ból wystąpi wieczorem lub w nocy, nie trzeba czekać do rana z nadzieją, że sam przejdzie. Im szybciej pacjent trafi w ręce specjalisty, tym jego szanse są większe. Jeszcze kilka lat temu chory, który przebył zawał, jeżeli przeżył, szedł na rentę inwalidzką, obecnie - jeżeli zgłosi się w porę - po kilku tygodniach leczenia zazwyczaj powraca do pracy.
- Jak wyglądają aktualne statystyki dotyczące chorób serca i zgonów z ich powodu?
- Liczba zachorowań na choroby serca i zgonów z tego powodu znacznie wzrosła po 1989 r. W końcu lat 90. zaobserwowano ustabilizowanie liczby zachorowań, a od kilku lat notujemy stopniowy spadek. Wydaje się, że jest to przede wszystkim skutek postępu w lecznictwie, większych możliwości korzystania chorych z nowoczesnych metod leczenia. Jednak kardiolodzy mówią, że równie ważne jak leczenie tych, którzy już zachorowali jest prewencja, zapobieganie. Jest to słuszne podejście, jednak wpojenie wiedzy oraz nawyków zdrowego żywienia i zdrowego stylu życia to praca na jedno lub dwa pokolenia. Zwłaszcza, że Polacy mają na sumieniu wiele zaniedbań w tej dziedzinie, nadal jadamy zbyt kalorycznie i tłusto, jeżeli interesujemy się sportem, to najczęściej biernie - oglądając relacje w telewizji. Rzadko widzimy, aby osoby dorosłe uprawiały sport, by systematycznie uczęszczały na treningi. Najbardziej niepokojące jest, że nie interesują się sportem ludzie młodzi, na podwórkach czy boiskach rzadko widać młodzież grającą w piłką. Zupełnie inne podejście do sportu obserwujemy w krajach Europy Zachodniej, nie mówiąc już o USA, gdzie wychowuje się poprzez sport.
- Jakie widzi Pan możliwości rozwiązania tego problemu?
Reklama
- Zmienianie złych nawyków trzeba zacząć od siebie, swojej rodziny, otoczenia. Mogę podać przykład dla mnie najbliższy - zespołu, z którym pracuję. Staramy się organizować spotkania, będące rodzajem sportowej rekreacji. Pracujemy przecież ciężko, w dużym napięciu nerwowym. Dlatego w czasie wolnym wjeżdżamy w góry, zimą na narty, wiosną i jesienią na górskie wędrówki. Pozytywne pasje zwykle zarażają innych. Dlatego, osoby, które przychodząc do naszego zespołu nie umiały jeździć na nartach teraz już się nauczyły. Jest kilku zapalonych rowerzystów, wodniaków. W ten sposób promujemy zdrowie również w naszych rodzinach. Na szerszym forum działa Stowarzyszenie „Twoje serce”, którego prezesem jest mój zastępca, doktor Zbigniew Łebek. Stowarzyszenie robi wspaniałe rzeczy. Ich zasługą jest szeroka promocja zdrowego stylu życia wśród młodzieży szkół średnich w Częstochowie - badania ciśnienia, poziomu cukru i cholesterolu, prelekcje, promowanie mody na niepalenie.
Widzę tutaj także ogromną rolę rodziców, nie chodzi jednak o model, kiedy rodzice mówią dziecku „Idź pobiegaj”, a sami zasiadają przed telewizorem. Chodzi o wspólne uprawianie sportu, które zresztą bardzo wzbogaca życie rodzinne, a z kolei radość płynąca z harmonijnego życia rodzinnego także służy dobrej kondycji zdrowotnej serca.
- Czy sądzi Pan, że stowarzyszenia społeczne, takie jak „Twoje serce” mają dużą rolę do spełnienia w szerzeniu oświaty zdrowotnej?
- Ludzie zaangażowani w działalność społeczną są zawsze potrzebni. Należą im się słowa uznania, bo przecież jest to praca, w której łatwo się zniechęcić biorąc pod uwagę skalę trudności oraz fakt, że efekty widoczne są dopiero po wielu latach. Jednak w dziedzinie zapobiegania chorobom najważniejsze są działania mediów i działania państwa. Niestety media promują zdecydowanie konsumpcyjny tryb życia. Społeczne stowarzyszenia działające na rzecz zdrowia nie rozwiążą problemów w skali kraju. Dobrze, że są, ale to państwo musi zdecydować, czy chce promować zdrowy czy konsumpcyjny styl życia, czy chce mieć zdrowych czy chorych obywateli, a wyrazem takiej decyzji są konkretne działania.
- Dziękuję za rozmowę.