Z rodzinnego domu moja mama przywiozła Żywoty świętych. Gdy
była mała, jej babcia, a moja prababcia, w czasach, gdy nie było
telewizji, wieczorami czytała dzieciom nie tylko Pismo Święte, ale
właśnie żywoty. Książka jest gruba i ciężka, i zniszczona, i stara
- tam Jakub tak naprawdę jest jeszcze Jakóbem.
U mnie na półce stoją Święci na każdy dzień - bardzo
krótkie notatki o świętych, których wspomnienie przypada danego dnia.
Przydaje się głównie wtedy, gdy kandydaci do bierzmowania pytają
o imiona. Można w kilku zdaniach powiedzieć, kim był i dlaczego ten
ktoś został wyniesiony na ołtarze. Niestety, w kilku zdaniach. Przez
te krótkie opisy widać często bardzo cukierkową postać, która z życiem,
moim życiem, nie ma nic wspólnego. A przecież każdy z nich to był
człowiek z krwi i kości, który miał przyjaciół, rodzinę. Który prowadził
walkę duchową; który walczył ze swoimi słabościami; uczył się ufać
Bogu. Tylko o nielicznych świętych - szaleńcach Bożych - potrafię
powiedzieć coś więcej niż tylko te kilka zdań. Pomocą stały się różne
książki, biografie, wspomnienia. To z nich wyłania się normalny człowiek,
który przeżywa te same problemy, co ja.
Pamiętam, jak pierwszy raz oglądałam film o św. Teresce.
Nie wytrwałam do końca. Film mnie momentami denerwował, jak i nudził.
Rok później - gdy miałam za sobą przeczytany Żółty zeszyt, biografię
Świętej, jej poezję - film był odkrywaniem na nowo prawdy o jej życiu,
a doszukiwanie się różnych szczególików było wielką radością. Kolejnym
takim świętym jest Piotr Jerzy Frassati. Polecam gorąco wszystkim
książkę, której autorką jest siostra błogosławionego - Luciana Frassati-Gawrońska:
Pier Giorgio Frassati. Człowiek ośmiu błogosławieństw. Znajdują się
tu także listy Piotra, listy jego przyjaciół, opis sytuacji rodzinnej,
która naprawdę nie była łatwa, świadectwa o nim innych ludzi, którzy
zapamiętali ciekawe szczegóły o tym młodym człowieku. Dzięki tym,
często krótkim, opisom, staje przed nami człowiek z krwi i kości, "
który bardzo umiłował". Czasami wystarczy jedno zdanie, jedna autentyczna
historia czy anegdota, aby ten Kościół, który już jest w niebie,
stał się nam bardziej bliski i bardziej "nasz", za którym się tęskni.
Dlatego naprawdę warto szukać różnych "materiałów źródłowych". W
1999 r. Ojciec Święty na Placu Zwycięstwa w Warszawie beatyfikował
ponad 100-osobową grupę Polaków zamordowanych w czasie II wojny światowej.
Bardzo różni ludzie, różne historie. Tydzień przed beatyfikacją,
po jednej z Mszy św. wieczornych pan z Akcji Katolickiej prosił o
zostanie. Starszy człowiek, również więzień obozów pracy w Niemczech,
opowiadał o Stanisławie Kostce Starowieyskim, obecnie już błogosławionym,
którego spotkał w tych nieludzkich czasach. Stawał przed słuchaczami
żywy człowiek, a nie tylko grupa 108 osób. Tak samo chyba działała
historia kobiety, najczęściej powtarzana przez media, która poszła
na pewną śmierć za synową spodziewającą się dziecka. Żywi ludzie,
żywi święci. Warto włożyć trochę trudu, aby był w naszym życiu ktoś,
człowiek, który stanie się swoistym drogowskazem. "Przykład świętych
nas poucza, a ich bratnia modlitwa nas wspiera".
1 listopada przypadała uroczystość Wszystkich Świętych.
My bardziej patrzymy już na następny dzień, bo 2 listopada nie jest
dniem wolnym od pracy, a chcemy być na grobach najbliższych i przez
to trochę sobie "zamazujemy" czytelność uroczystości. Gdy przypada
liturgiczne wspomnienie danego świętego, to obchodzimy imieniny,
dlatego, trochę w żartach, trochę specjalnie, aby podkreślić charakter
tego dnia, jeśli pamiętam, składam życzenia imieninowe tym, których
spotykam. Niektórzy strasznie się zapierają, że tego dnia to oni
imienin nie mają. Święci, których "znam" sprawiają, że staje przede
mną "tłum, który trudno zliczyć", ale gdzie każdy jest niepowtarzalny
i jedyny. Tłum, który nie jest bezbarwną masą.
Pomóż w rozwoju naszego portalu