Niedziela Chrztu Pańskiego kończy okres Bożego Narodzenia - czyli czas, kiedy w liturgii pochylamy się nad tajemnicą dziecięcych lat Syna Bożego. I możemy być zaskoczeni, że w czytaniach liturgicznych tak krótko powracaliśmy do tamtych scen - wzruszających i tchnących ciepłem rodzinnym. Zresztą, polskie przywiązanie do świąt Bożego Narodzenia znalazło w tej sytuacji swego rodzaju „furtkę”, bowiem kolędy śpiewa się jeszcze do 2 lutego - do święta Ofiarowania Pańskiego. Jest w nas coś, co sprawia, iż chciałoby się przedłużyć ten świąteczny okres i klimat.
Tymczasem Ewangelie czas lat dziecięcych, czas dorastania i życia Jezusa w Nazarecie zasadniczo przykrywają milczeniem. To raczej okres „życia ukrytego”. Dopiero wraz wyjściem „na scenę”, wraz z chrztem, który Jezus otrzymuje z rąk Jana Chrzciciela, rozpoczyna się właściwa akcja, której Ewangeliści poświęcają najwięcej uwagi.
To niezwykłe proporcje. Większą część życia Jezusa okrywa cień intymności rodzinnej, codziennej pracy i jeszcze wielu innych wydarzeń, o których po prostu nic powiedzieć nie możemy, domyślając się jedynie, że takowe mogły mieć miejsce, bo tak wówczas płynęło zwyczajne życie. Dopiero w końcowych latach życia Jezusa - przez pióro Ewangelistów - mamy wgląd w wydarzenia, a w konsekwencji i w tajemnicę Mistrza z Nazaretu. Ale i tutaj należy pamiętać o jakże prawdziwej uwadze kard. Ratzingera, że ostatecznie to, co nazywamy życiem publicznym Jezusa bardziej ukrywa, niż ujawnia Jego tajemnicę. Jego uczniowie są doskonałym tego przykładem, skoro rozumieją dopiero potem…
Wróćmy jednak do kwestii proporcji. Przekroczyliśmy całkiem niedawno próg nowego roku. Ten nieubłagany bieg czasu stawia nas w podwójnej sytuacji. Z jednej strony czas powoli zaciera wspomnienia dawnych lat, z drugiej roztacza przed nami teraźniejszość, którą trzeba wypełnić w sposób wartościowy. I nawet jeśli nasza przeszłość zna wielkie dni, życiowa mądrość podpowiada, że nie warto w niej uparcie tkwić. Można - i warto chyba - wzorem Mistrza z Nazaretu, okryć ją milczeniem. Można - i trzeba - tak żyć, by w najmniejszym ułamku życia, w tych drobnych chwilach, które zostawiamy po sobie w innych, zawrzeć całych siebie, zostawić najlepszą cząstkę nas samych. By kiedyś ktoś wspominając choćby jeden dzień naszego życia, mógł powiedzieć, że wprawdzie cała reszta dla niego jest nieznana, ale wystarczyła chwila, by do głębi poznać prawdę o nas.
To tajemnica ewangelicznych proporcji. Tu jedna chwila może decydować o zbawieniu i dlatego tutaj czas ma nieskończoną wartość.
Pomóż w rozwoju naszego portalu