Stajemy wobec problemów, które nas przerastają: brak pracy, środków
do życia. Stąd apatia, brak nadziei, bez której nie da się żyć. Można
przetrwać najgorsze, jeśli wiemy, że to tylko fragment naszego życia,
a gdzieś tam daleko jest zielone światełko i nadzieja. Czy musimy
poddać się tej społecznej apatii, czy nie ma na to lekarstwa?
Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że my, jako ludzie wierzący,
powinniśmy czerpać tę nadzieję z Boga. Utarło się powszechne przekonanie,
że trzeba mieć zaplecze materialne, bogatych sponsorów, ludzi, którzy
nas wspierają, którzy stanowią tzw. barwy ochronne itd. Ale chrześcijanin
jest człowiekiem nadziei, która jest w Bogu! Patrzę nieraz na ludzi,
którzy bardzo wiele przeżyli. Myślę o kard. Kazimierzu Świątku, który
był uwięziony, skazany przez bolszewików na śmierć. Dzisiaj ma już
ponad 80 lat i prowadzi Kościół na Białorusi, jest czynnym biskupem.
Co jest przyczyną, że człowiek, który tak wiele przeżył, tak wiele
wycierpiał, głodował, dzisiaj jest pełen siły i mimo swojego wieku
może tyle zrobić? Albo kard. Adam Kozłowiecki: był w Dachau, potem
pojechał do Afryki, gdzie założył diecezję Lusaka, metropolię nawet,
a potem umiał zrezygnować z zaszczytnego urzędu biskupa i jako zwykły
pomocnik proboszcza tam mieszka, duszpasterzuje, jest pełen werwy,
radości. Mimo ciężkich lat życia w obozie koncentracyjnym, nie załamał
się, trwa, w pełni rozumiejąc sens życia człowieka.
A więc chrześcijanin powinien patrzeć na problemy codzienności
uwzględniając inną perspektywę - perspektywę wiary. Myślę również,
że w życiu trzeba mieć dużo zapału. Nieraz przeglądam różne wiadomości
agencyjne i zauważam, jak w niektórych parafiach, środowiskach dużo
można zrobić, gdyż ludzie pomagają sobie nawzajem, organizują się.
Czasem jeden człowiek, jedna iskra, potrafi przeobrażać życie całej
gminy, okolicy, parafii, środowiska, wyrywając ludzi z apatii, zgnuśnienia.
Ale trzeba być człowiekiem żywotnym, pełnym wiary, nadziei i miłości.
Wiara, nadzieja, miłość - to, pamiętajmy, cnoty Boskie, cnoty teologiczne.
Sprawiają one, że życie człowieka nabiera sensu, nabiera wigoru,
mocy. Nie jest sztuką trwać w wierze i być radosnym, kiedy człowiek
ma dobrą pracę, pensję, jest zdrowy i wszystko idzie mu jak z płatka,
ale wtedy, gdy idzie właśnie pod górkę, gdy piętrzą się trudności,
gdy są kłopoty.
Nadzieja jest wyzwalana w sytuacji, gdzie jest solidarność,
solidarność z dobrem, gdzie ludzie, widząc drugiego, który zmaga
się z kłopotami, ale idzie do przodu, pomagają sobie. Niestety, my
Polacy mamy pewne przywary, które decydują o tym, że ludzie zazdroszczą,
jeśli komuś lepiej się powodzi, i czynią wszystko, aby mu zaszkodzić.
Słyszałem kiedyś takie opowiadanie. Było piekło, a w nim kotły, w
których smażyli się potępieńcy. Na brzegu jednego kotła siedział
diabeł, który gdy ktoś z potępieńców chciał odetchnąć, to widełkami
wrzucał go z powrotem, pogrążając w czeluściach piekielnych. A polski
kocioł nie miał diabła, bo polscy potępieńcy sami wciągali się w
głębinę, nie pozwalając, by któryś z nich mógł sobie odetchnąć.
Myślę, że trzeba jak najszybciej przełamać taki stereotyp
Polaka. Trzeba uświadamiać sobie pobudki naszego postępowania, naszych
ocen, i jeśli będzie to zazdrość - walczyć z nią. Walczyć właśnie
solidarnością z drugim człowiekiem. I jeśli samemu nie ma się pomysłu
- wspomagać tych, którzy coś robią. Wtedy będzie wszystkim lżej i
lepiej, a kłopoty przeminą albo będzie można znaleźć na nie lekarstwo.
Takie społeczeństwo będzie społeczeństwem dobrze zorganizowanym.
Jest władza, są struktury samorządowe, państwowe itd., ale obok tego
ludzie ludziom muszą pomagać. Popatrzmy, jak wiele może zrobić proboszcz
parafii, gdy zapali się do jakiejś akcji: ludzie takiej parafii znają
się, pomagają sobie, cieszą się sobą - parafia jest żywa.
Pamiętam kazanie Księdza Prymasa Wyszyńskiego, wydrukowane
w książce z jego homiliami, jak po wojnie w jednej z parafii spalono
kościół. Przyszli ludzie, przyszedł ksiądz, żeby na tych zgliszczach
odprawić nabożeństwo, i gdy tak wszyscy płakali, ktoś zaintonował:
Święty Boże, Święty mocny. Ludzie zaczęli śpiewać i wstąpiła w nich
nadzieja. Odbudowali kościół. Myślę, że takiego nastawienia potrzeba
w naszym życiu, nastawienia pozytywnego. Nie pomawiania, opluwania,
posądzania, ale solidarności w nadziei i miłości, pomagania sobie
nawzajem. Dzięki takiej solidarności ludzie powstają, wyrywają się
z rozpaczy i niemocy i błogosławią Boga. Dlatego chrześcijanin musi
być pewien miłości Bożej, a więc powinien być radosny, a ta radość
pomoże mu przebijać smutek.
Spotkanie z "Niedzielą". Program pod redakcją ks. Ireneusza Skubisia, redaktora naczelnego Tygodnika Katolickiego Niedziela - w każdy wtorek o godz. 21.20 na falach Katolickiego Radia Fiat: 94, 7 FM oraz w piątek o godz. 14.45 w pasmach Radia Jasna Góra - 100, 6 FM i Radia Maryja - 103,7 FM. W programie: publicystyka, prezentacja najnowszego numeru Niedzieli, zapowiedzi ważniejszych wydarzeń duszpasterskich. Komentarzy ks. inf. Ireneusza Skubisia dotyczących bieżących wydarzeń w Polsce i świecie można również wysłuchać w Radiu Fiat w audycji " Wypowiedź dnia", codziennie o godz. 11.00 oraz w Radiu Jasna Góra, codziennie o godz. 12.15.
Pomóż w rozwoju naszego portalu