17 marca. Piątek. Mija 18.00. Pada deszcz. Jest zimno. Tłum przed Kościołem Akademickim KUL gęstnieje z minuty na minutę: studenci, osoby w podeszłym wieku, siostry zakonne, rodziny z dziećmi. Dziś wspólnie modlą się rektorzy, studenci, profesorowie, duszpasterze. Znajomi pozdrawiają się bez słów, spojrzeniem lub uśmiechem. Wielu trzyma w dłoniach lampiony, niektóre już płoną. Rozpoczyna się Akademicka Droga Krzyżowa. „Umiłowane dziecko Boga, czyli każdy z nas pod krzyżem” - tegoroczne hasło wprowadza na szlak modlitwy po Miasteczku Akademickim, której przewodniczy abp Józef Życiński. Diakonia muzyczna z DA „Łukasz” Akademii Medycznej intonuje, a pojedyncze głosy łączą się w jedną pieśń. Studentka w czerwonej czapce odpala świecę od koleżanki. - Pospiesz się, już się zaczęło - młoda kobieta ciągnie za rękę chłopca. - Ale mamo, ja nie chcą iść do kościoła! - protestuje malec. „Spotkasz Go na każdej drodze swego życia. Ten krzyż jest twoją szansą. Przy nim uczysz się być dzieckiem Boga, które wpatruje się w Jezusa” - męski głos powtarzany w głośnikach zalewa cały plac. Coraz dobitniej wybrzmiewają słowa pieśni: „Nie bój się, nie lękaj się, Bóg sam wystarczy”.
Na czele procesji drewniany krzyż i cztery pochodnie. Obok biblioteki UMCS dołączają się ludzie. Kobieta w szarym płaszczu niesie siatkę z zakupami. Przy bankomacie stoją studenci. Przypatrują się. Miasto żyje własnym rytmem. Słychać szum samochodów. Z oddali dobiega dźwięk sygnału karetki. Światła w oknach akademików zapalają się, inne gasną. W niektórych widać sylwetki ludzi. Jedni chowają się za firankami, inni gapią się, stojąc w oknach rozświetlonych pokoi. Na skrzyżowaniu policja kieruje ruchem. Stacje Drogi Krzyżowej wyznaczane są przez drewniane krzyże, wbite w śnieg przy drodze. „Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie… - jedni przyklękają, niektórzy kucają, inni stoją pochylając głowę. Obok uczestników modlitwy przechodzą dziennikarze z kamerą. Zaglądają modlącym się w twarze. „Osoby, które chcą nieść krzyż, podchodzą do krzyża i niosą go do następnej stacji” - mówi Duszpasterz. Ludzie potykają się na nierównych chodnikach. Omijają kałuże. Jest ślisko, na chodnikach zalega błoto pośniegowe. W oknie pobliskiego akademika plakat Stalina, dwa piętra wyżej Jana Pawła II… Kolejna stacja. „Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami”. Za szybą kiosku przyklejona kartka w kratkę. Ktoś napisał niebieskim długopisem: „poszukuję solidnej dziewczyny do pracy”.
Jest coraz ciemniej. Diakonia muzyczna intonuje kolejną pieśń. Z pobliskiego akademika dobiega wrzask. Jakiś mężczyzna wykrzykuje obelżywe słowa, ale to nie przerywa czytanych rozważań. Takie sytuacje zdarzają się co roku. „Bóg jest miłością, miejcie odwagę żyć dla miłości, nie lękajcie się”. Pieśń setek głosów powtarzana jest echem wśród akademików. Długo brzmi. Stacja VII, II upadek Pana Jezusa, „kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste…”. Starsza kobieta klęczy na roztopionym śniegu. Lampion oświetla czerwonym blaskiem jej twarz. Po jej policzku spływa kropla. Łza? Deszcz znów pada intensywniej. Komuś dzwoni telefon. Kilka osób odruchowo sięga do kieszeni. Odbiera młody chłopak. Rozmawia. „Jezus podjął się jednego zadania, zbawienia każdego z nas” - kolejne rozważanie przenosi na Via Crucis. Modlitwa trwa. Kolejny akademik. Przez otwarte drzwi balkonowe widać światełka choinkowe. Gra muzyka, słychać podniesione głosy. Na balkonie stoją ludzie. „W Jego ranach uzdrowienie, w Jego śmierci życia dar”. Ul. Langiewicza 18. Na rogu budynku kamery - miasto dba o bezpieczeństwo na Miasteczku Akademickim. W jednym z okien akademika płonie świeczka.
„Chrystus kocha człowieka. Śmierć Jezusa jest największym przejawem miłości. Być umiłowanym dzieckiem Boga, to stanąć pod Jego krzyżem, stanąć przy drugim człowieku, nawet wtedy, gdy ta miłość wydaje się być podeptana i nieprzyjęta. To jest doświadczenie głębi krzyża, doświadczenie miłości”. Już tak często nie błyskają flesze.
Fotoreporterzy widocznie skończyli już pracę. Na podwyższeniu staje Ksiądz Arcybiskup. „Krzyża nie można zrozumieć w oderwaniu od miłości, a równocześnie ten krzyż przyjęty przez Chrystusa był znakiem wolności. Równocześnie gdyby wolność była w oderwaniu od miłości, żylibyśmy w świecie istot jednowymiarowych, które nie potrafią kochać” - mówi. Nabożeństwo się kończy. Ludzie rozchodzą się powoli. Słychać śmiech i rozmowy. Policja odjeżdża ze skrzyżowania. - Co ci daje uczestnictwo w tej Drodze Krzyżowej? - Gosia zamyśla się. Po chwili odpowiada: - Przeżycie tego, że Chrystus umarł za mnie i tego, czym naprawdę są problemy dnia codziennego, które wydają mi się nie do rozwiązania, którym trudno sprostać. Chrystus daje mi siłę. A Wojtek dodaje: - Uważam, że warto z braćmi i siostrami jednoczyć się wokół krzyża. Deszcz ciągle pada. Już po 20.00.
Pomóż w rozwoju naszego portalu