Jako chrześcijanie jesteśmy przekonani, że Bóg jest Stworzycielem świata. Dzieło Boże jest widoczne. Mamy przecież świadomość, że ta skomplikowana rzeczywistość, w której żyjemy, nie mogła powstać ot tak, z niczego. Nawet bardzo wykształcony człowiek musi w którymś momencie przyznać, że swoim rozumem nie jest w stanie ogarnąć wszystkiego, a nauka może rozpoznać badawczo zaledwie niewielkie cząsteczki tego, co stanowi wszechświat, i tak naprawdę wskazuje na Boga - Stwórcę całego mikro- i makrokosmosu. Taką sytuację próby zaspokojenia ludzkiej potrzeby poznania dobrze oddają słowa jednej z młodzieżowych piosenek religijnych - Ku Bogu, zwanej „Modlitwą kosmonauty”:
...Tu jestem, by Cię pojąć,
zrozumieć,
a przecież nie rozumiem,
to pewne!
Twe Imię chcę wymówić,
nie umiem,
Twą wielkość chcę ogarnąć
daremnie (...)
Tu jestem, ja, drobina,
człowiecza...
Świadomość tajemniczej obecności Boga sprawia, że ludzie wierzący przeżywają tzw. misterium tremendum - lęk przed Nim, przed Jego wielkością, ale obok tego przeżywają także misterium fascinosum - olśnienie Jego wspaniałością. Dobrze jest, gdy się na tym nie poprzestaje i gdy później przychodzi etap następny - niestety, nie wszyscy go osiągają - wdzięczności Panu Bogu za wszystko, co uczynił dla człowieka, i dojrzewanie do ujrzenia Boga miłosiernego, Boga Ojca, który przychodzi do ludzi nie po to, by ich potępić, ale przychodzi do nich ze swoją miłością.
Kochający i miłosierny Bóg objawia nam nie tylko prawdę o Nim samym, lecz także prawdę o człowieku. W swojej miłości do człowieka daje mu nawet umiłowanego Syna, aby przykładem swojego życia nauczał, jak trzeba żyć, aby być zbawionym. Dzięki takiej relacji z Bogiem człowiek może mieć poczucie oparcia w Nim, może mieć ufną wiarę, że jest Ktoś, Komu na jego życiu naprawdę zależy, że życie ludzkie jest umieszczone w odwiecznym planie Boga, który jest planem miłości prawdziwej, bo sięgającej poza granicę śmierci.
Żeby jednak człowiek mógł przeżywać relację z Bogiem w ten sposób, musi wyjść na przysłowiową pustynię, musi wykorzystywać dar rozumu, szukając Boga-Prawdy, Boga-Życia i Boga-Miłości. Dopiero patrząc na Niego, można zauważyć, jak mało jesteśmy doskonali, jak wiele nam brakuje, choć czasem wydaje się, że - jako stworzonemu na obraz Boży - niedaleko człowiekowi do Boskości.
Bez względu na to, jak mocni jesteśmy w wierze, to właśnie Chrystus udziela nam lekcji o Bogu na każdym etapie naszego życia. W sposób szczególny odnosi się do grzeszników, bo wie, że im grozi największe niebezpieczeństwo - wieczne potępienie. A swoją śmiercią z miłości do człowieka i później chwalebnym zmartwychwstaniem budzi z letargu wielu, którzy o Bogu zapomnieli lub zaszeregowali Go do rzeczywistości jedynie towarzyszących ludzkiemu życiu. Tymczasem dopiero w Bożej perspektywie człowiek zaczyna rozumieć, po co i dlaczego żyje. Myślę, że jako umiłowany przez Boga, obdarzony sercem i rozumem i mający takiego Nauczyciela, jakim jest Jezus Chrystus, człowiek powinien promieniować inteligentną miłością. Chodzi tu również o odpowiedzialność moralną za to, co Bóg złożył w nasze ręce.
Okołowielkanocne zamyślenia są dla nas okazją, by jeszcze bardziej zobaczyć siebie zanurzonym w miłość Boga do człowieka i w Jego miłosierdzie. Stańmy przed Nim ze świadomością swojej ludzkiej natury i prośmy o przebaczenie i o siłę do trwania w dobrem, do podążania tą lepszą i piękniejszą drogą - drogą światła Ewangelii, drogą Chrystusa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu