Przygotowania do Bożego Narodzenia bywają na tyle męczące i
kosztowne, że niektórym całkowicie odbierają radość świętowania.
Bo nawet ci, którzy na co dzień ledwie wiążą koniec z końcem, starają
się, by na Wigilię było dwanaście potraw, z obowiązkowym karpiem,
barszczem z uszkami, pierogami z kapustą i kluskami z makiem. Musi
być choinka, po królewsku ubrana, a pod nią upominki od św. Mikołaja.
I stół przez całe Święta musi po staropolsku uginać się od jadła
- tak było nawet przed dwudziestu laty, gdy wszystko było na kartki.
To sporo kosztuje: pieniędzy i wysiłku. Dlatego niektórzy nie lubią
Świąt - dotyczy to szczególnie kobiet zmęczonych gotowaniem, pieczeniem,
sprzątaniem i długimi kolejkami w sklepach.
Zmęczenie Świętami jest spowodowane naszym egocentryzmem.
W praktyce zapominamy bowiem, że Boże Narodzenie to inaczej: urodziny
Pana Jezusa. I jak na Jubilata przystało, On ma być - w te dni szczególnie
- w centrum naszego zainteresowania. Jest to przecież święto ku czci
Syna Bożego, który przyszedł, aby zamieszkać pośród nas i w nas.
Ten fakt historyczny aktualizuje się w wymiarze ponadczasowym w liturgii.
Dlatego w Adwencie rozlega się wołanie Jana Chrzciciela: "Przygotujcie
drogę Panu". W zapale przygotowań, surowy Prorok znad Jordanu zapominał
o sobie. Nie szukał wygód i miękkich szat. Za ubiór wystarczył mu
pas z sierści wielbłądziej, a za pokarm miód leśnych pszczół i szarańcza.
Nie rozczulał się nad sobą, miał przecież ważny cel: przygotować
drogę Temu, Któremu nie czuł się godzien rozwiązać rzemyka u sandałów.
Nie namawiam do przeżywania Bożego Narodzenia o suchym
pysku, bo nawet Kościół zabrania pościć w święta. Żyjemy w takiej
rzeczywistości, gdzie również stół, strój i wystrój, do pewnego stopnia,
mogą się okazać ważnym atrybutem świętowania. Ale trzeba się zastanowić,
czy przypadkiem bardziej niż przygotowaniem drogi Panu, nie jesteśmy
zajęci szukaniem dla siebie jakiejś oberży na popas? I może nawet,
za cenę darowania sobie części przygotowań stołu i domu, poświęcić
trochę przedświątecznego czasu na przygotowanie serca, na modlitwę
i Pokutę?
Źle się bowiem dzieje, gdy wszystko zewnętrznie jest
zgodnie z tradycją: wigilia, kolędy, opłatek, choinka... ale zabraknie
obecności Chrystusa przyjmowanego i adorowanego w Najświętszym Sakramencie.
Bo wtedy Święta są puste i w konsekwencji męczące, jak wszystko,
co bezsensowne. Nikt przecież nie urządza wesela bez pary młodej,
ani imienin bez solenizanta. A Boże Narodzenie bez Boga, bez Komunii
z Nim?
Pomóż w rozwoju naszego portalu