Wśród tych, którzy ustawiają się w kolejce po paczki świąteczne,
są i tacy, którzy się przebierają i po raz drugi wyciągają rękę.
Liczą na to, że w innym płaszczu nikt ich nie pozna. - To dowód,
jak bardzo potrzebują wsparcia. Pragniemy pomagać ludziom, którzy
doświadczają mroków ubóstwa i wraz z nimi przeżywać tajemnicę przyjścia
Boga na świat - mówi ks. kan. Krzysztof Ukleja, dyrektor Warszawsko-Praskiej
Caritas.
Tradycją jest, że przed Bożym Narodzeniem praska Caritas
wydaje gorące posiłki i paczki z żywnością. Z pomocy korzystają chorzy,
którzy sami nie mogą zrobić świątecznych zakupów. Także bezdomni,
bezrobotni, rodziny wielodzietne. Przychodzą matki, często pozostające
bez pracy, które nie mają pieniędzy na leczenie dzieci. Albo ojcowie.
Jak ostatnio - młody mężczyzna, ojciec dwojga dzieci. Żona go opuściła,
musiał wyprowadzić się z mieszkania. Spełnia rolę ojca i matki, nie
ma pracy, mieszkania. O jednym tylko marzy, by na Święta wrócić do
domu.
Mikołaj przyjeżdża tramwajem
Reklama
W Wigilię Caritas wydaje paczki od rana. Najpierw jest gorący
posiłek, potem każdy otrzymuje paczkę: z wędliną, owocami, ciastem.
Powinna wystarczyć na dwa, trzy dni. Zwykle dziennie wydaje się około
700 posiłków, na Święta zaś dodatkowo przygotowuje się 1500 paczek,
ponieważ zapotrzebowanie jest znacznie większe. Bywa tak, że uda
się zgromadzić więcej środków finansowych i artykułów spożywczych,
wtedy są dodatkowe paczki na Nowy Rok.
Trzeba nawoływać do uczynków miłosierdzia. Nie ma nic
złego w szczytnych hasłach. Czasem tylko granica między mówieniem
a czynem jest nie do przejścia. Caritas nie głosi konferencji o Bożym
miłosierdziu i potrzebie naśladowania Mistrza. - Chcemy realizować
testament Jezusa: "Wszystko cokolwiek uczyniliście jednemu z tych
najmniejszych, Mnieście uczynili" - mówi Ksiądz Dyrektor. I dodaje:
- Trudno się cieszyć samemu. Siedzieć przy stole, mając świadomość,
że ktoś inny jest głodny. To bardzo ważne, by nie zabić w sobie wrażliwości
i nie stać się obojętnym na los innych ludzi. To właśnie jest caritas
- miłosierdzie każdego dnia.
Nagrodą jest uśmiech na twarzach potrzebujących. Choć
nie zawsze o ten uśmiech łatwo. W jadłodajni bowiem zdarzają się
napięcia. Duży tłok sprawia, że ludzie bardzo się niecierpliwią,
boją się, czy wystarczy żywności. A są i tacy, którzy przebierają
się i po raz drugi ustawiają się w kolejce. Liczą na to, że w innym
płaszczu wydający posiłki ich nie pozna. - To świadczy o tym, w jak
wielkiej potrzebie są ci ludzie. Z kolei organizatorzy muszą dbać
o to, żeby rzeczywiście dla wszystkich starczyło - podkreśla ks.
Ukleja.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nie brakuje niespodzianek
Zdarza się, że tuż przed Świętami nieoczekiwanie pojawiają
się dary. Ks. Ukleja wspomina: - Kiedyś, w ostatniej chwili ktoś
zaoferował pomoc: Mikołaja dla tysiąca dzieciaków. Dał piłki, cukierki,
wszystko udało się jeszcze rozdać.
Caritas dba także o dzieci. We wszystkich świetlicach
praskiej Caritas zostały zorganizowane spotkania świąteczne z rodzicami
i zaproszonymi gośćmi. Dzieci przygotowują spektakl, jest poczęstunek
dla wszystkich.
Wcześniej, 15 grudnia, do bazyliki Najświętszego Serca
Jezusowego na Kawęczyńskiej, przyjechał św. Mikołaj. Odwiedza dzieci
już od czterech lat. Za środek lokomocji służy mu tramwaj albo bryczka.
Dzieci są typowane przez pedagogów szkolnych, z którymi Caritas współpracuje.
Co roku przygotowuje się dla nich około 1000 prezentów.
Dary udaje się ofiarować także dzięki pomocy i życzliwości
władz samorządowych. Współpraca ta zresztą, jak ocenia Dyrektor,
od początku działalności Caritas układała się dobrze.
Czy to się spełni?
W diecezji warszawsko-praskiej Caritas prowadzi cztery świetlice
socjoterapeutyczne dla dzieci. Mogą tu spędzać całe popołudnia. Odrabiają
lekcje, bawią się. Być może wolą nawet być w świetlicy niż w domu.
Jak mówi jedna z opiekunek, większość podopiecznych pochodzi z rodzin
rozbitych, gdzie pojawia się nagle ojczym, potem kolejny... W rodzinach
tych są problemy z alkoholem, podejrzewa się też molestowanie seksualne.
Jedna z podopiecznych, Patrycja, niechętnie zdradza,
o co prosiła św. Mikołaja. - To jest trochę tajemnica - mówi. Agnieszka
z czwartej klasy chciałaby dostać małe radio i pieska. Inne dzieci
marzą o samochodzie, klockach lego. Drobniutki Rafał też jest zdecydowany:
- Chciałbym hułałnogę! Na pytanie, ile ma lat, odpowiada bez słów:
pokazuje otwartą rączkę.
Jedna z dziewczynek natomiast pyta nieśmiało: - Proszę
pani, ale czy to się spełni?