Reklama

„Ciągle coś wymyślam”

Niedziela bielsko-żywiecka 51/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Renata Jochymek: - Nie wszystkie antologie czy wypisy o najmłodszych twórcach Panią wspominały. Teraz już muszą, ale z pewnością nie było to łatwe mieszkać w oddaleniu od artystycznego światka, w którym wypadało „bywać”.

Jolanta Stefko: - Myślę, że ze szkodą dla tych antologii, nie dla mnie. Nie wiem, czy ma pani na myśli Tekstylia? Tam brakowało nie tylko mnie, ale większości najlepszych poetów urodzonych w latach 70. minionego wieku. Nie sądzę, żeby miejsce zamieszkania było kryterium decydującym o tym, czy moja twórczość jest wartościowa, czy nie; chociaż rzeczywiście trudniej mi było dotrzeć do wydawców. Ale trzeba walczyć o siebie, no i przydaje się duża odporność psychiczna.
Lepiej dla mnie i dla moich książek, że ukazały się w Wydawnictwie Literackim, a ta ostatnia powieść w Wydawnictwie Prószyński i S-ka, bo dzięki temu miały szansę zostać dostrzeżone

- Kiedy rodzą się pomysły na powieści?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Chyba ciągle sobie coś wymyślam, ale nie wszystko realizuję, jak do tej pory wydałam tylko dwie powieści. Są one dość mocno związane z moim życiem, chociaż nie oznacza to, że są autobiograficzne; więc po prostu: kiedy żyję, i dopóki żyję, to piszę. Najpierw pojawia się jakiś ogólny zarys, który w trakcie pisania przybiera coraz konkretniejszą postać.

Reklama

- Wszyscy artyści twierdzą, że w pewnym momencie dzieło zaczyna żyć własnym życiem i oni muszą się tylko mu podporządkować. Jak to odnieść do słów prof. Jarzębskiego, który uważa, że Pani książki są doskonale skomponowane?

- No, ja nie jestem „wszyscy artyści”, wolałabym się niczemu nie podporządkowywać, lecz mieć na swoje dzieło jak największy wpływ. Inaczej jest z wierszami, które rzeczywiście raczej same się piszą. Mam być egzegetką Jarzębskiego? Czyli to będzie taka metakrytyka? Oczywiście zgadzam się z opinią, że moje książki są doskonale skomponowane, ale to przecież nie musi być jednoznaczne z tym, że wcześniej je doskonale zaplanowałam. Zwykle mam tylko ogólny schemat, który w trakcie realizacji może ulec zmianie, chodzi o zgodność z własną logiką dzieła. Czyli to by znaczyło, że jednak jestem jak „wszyscy artyści”.

- Jak powstaje książka? W jakich okolicznościach myśli się Pani najlepiej?

- Każda książka powstaje w inny sposób, jej napisanie może trwać kilka tygodni albo kilka lat. Najlepiej pisze mi się kiedy jestem sama i nikt mi nie przeszkadza, ale pisałam też wiersze w akademikach, gdzie o spokój było naprawdę trudno. Bardzo nie lubię, gdy ktoś mi zagląda do tego co piszę. Najlepiej pisze mi się zarówno w nocy, jak i w dzień. Czyli pora nie ma jakiegoś szczególnego znaczenia.

- Pani wczesne wiersze były porównywane do twórczości Świetlickiego.

Reklama

- Niestety, przytrafiło mi się to nieszczęście (to żart). Co najśmieszniejsze, te moje wczesne wiersze z tomiku „Po stronie niczyjej” pochodzą z czasu, kiedy znałam jego twórczość słabo, i nie wywarła na mnie mocnego wrażenia, zresztą wtedy opublikował tylko jedną książkę. Mój tomik ukazał się wprawdzie w 1998 r., ale istniał już w 1994, tylko, że miałam kłopoty ze znalezieniem wydawcy. I te 4 lata może zdecydowały o tym, że przyczepiono mi zupełnie nieadekwatną etykietkę - jakiegoś epigoństwa, gdy tymczasem był to tomik oryginalny, i bardzo „mój”. Czytam poetów z ciekawości, nie po to, by pisać pod czyimś wpływem. A z rówieśników bardzo lubię twórczość Tomasza Różyckiego.

- Podmiot liryczny Pani wierszy, podobnie jak bohaterowie powieści, czuje się wyobcowany, „żyje resztkami wyobcowanego życia”, czy rzeczywiście Pani osiedlenie się w Lipowej koło Żywca ma wpływ na taką kreację podmiotu lirycznego?

- Są też wiersze „wyobcowane”, które napisałam gdy mieszkałam w Krakowie; a właściwie te wiersze czy powieści napisane w Lipowej nie powinny być takie, ponieważ są to moje rodzinne strony i jest to miejsce dobrze mi znane z dzieciństwa, więc powinno być oswojone, swojskie i moje, ale tak nie jest. Część „Możliwych snów” napisałam w Austrii, gdzie byłam na stypendium literackim. Myślę, że każde miejsce, w którym mieszkałam wywierało jakiś wpływ na to co piszę, ale nie był to wpływ decydujący.
Nie wiem czy pani wie, ale istnieją pisarze, którzy mieszkają w małych miejscowościach, nie jest to tylko mój wyjątkowy przypadek. Czy to takie ważne, gdzie komputer na którym piszę się znajduje? Ja myślę, że nie.
Poza tym, to mieszkanie w Lipowej nie oznacza, że jestem całkiem sama, czy wręcz osamotniona. Mam znajomych i przyjaciół w świecie literackim, niewielu, ale za to bardzo pewnych.

- Co znaczy dla Pani październikowa nagroda? Zmieniła coś w Pani życiu?

Reklama

- Co ta nagroda zmieni w moim życiu, będę wiedziała dopiero za jakiś czas, ale myślę, że to dobrze odnosić jakieś sukcesy, bo wtedy łatwiej znosić też klęski.

- Co będzie następne w Pani „repertuarze”? Dramat? Scenariusz filmowy? Czym nas Pani zaskoczy? Kolejną powieścią i zbiorem opowiadań?

- Za jakiś czas chciałabym napisać książkę eseistyczną, pod tytułem „Którędy do piekła!” - m.in. o Lemie, Miłoszu, Wacie, Różewiczu, Skrzyposzku.
Czemu pytanie o scenariusz filmowy? Myślę, że napisać dobry scenariusz jest bardzo łatwo, ale potem zrealizować film - to jeszcze gorzej niż chcieć wydać wiersze.

- Życzę Pani, by okazały się jeszcze lepsze od obecnych.

Podziel się:

Oceń:

2006-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Rozważania na niedzielę: Moc Krzyża, która przemienia "truciznę" złego

2025-09-12 09:20
Materiał prasowy

Materiał prasowy

Materiał prasowy

„Czy da się z trucizny zrobić lekarstwo na życie? To nie teoria. To trzy prawdziwe historie, które zmieniają sposób, w jaki patrzysz na ból, wiarę i nadzieję.” W tym odcinku zabieram Cię: od biblijnego węża miedzianego, przez aptekę, gdzie gorzkie składniki stają się lekarstwem, aż po świadectwa, które łamią logikę zemsty — matki Jamesa Foleya i trenera, który przed meczem daje drużynie minutę ciszy. Na końcu staniemy pod Krzyżem z San Damiano, by usłyszeć „zegar”, który pomaga odnaleźć właściwą godzinę życia.

Więcej ...

Święty Jan Chryzostom

Jan z Antiochii, nazywany Chryzostomem, czyli „Złotoustym”, z racji swej wymowy, jest nadal żywy, również ze względu na swoje dzieła. Anonimowy kopista napisał, że jego dzieła „przemierzają cały świat jak świetliste błyskawice”.

Więcej ...

Premier: stan zagrożenia odwołany; pozostajemy czujni

2025-09-13 19:13

PAP/Darek Delmanowicz

Stan zagrożenia odwołany; pozostajemy czujni - przekazał w sobotę premier Donald Tusk po zakończeniu operacji polskich i sojuszniczych samolotów bojowych wobec zagrożenia atakami donów nad Ukrainą. Szef rządu podziękował też wszystkim zaangażowanym w operację w powietrzu i na ziemi.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Niezwyciężony Triumf serca

Wiadomości

Niezwyciężony Triumf serca

Alert RCB dla kilku powiatów woj. lubelskiego w związku z...

Wiadomości

Alert RCB dla kilku powiatów woj. lubelskiego w związku z...

List Prymasa Polski po wydarzeniach w kościele w Mieścisku

Kościół

List Prymasa Polski po wydarzeniach w kościele w Mieścisku

Nowenna do Matki Bożej Bolesnej

Wiara

Nowenna do Matki Bożej Bolesnej

Kanonizacja bł. Acutisa i bł. Frassatiego....

Kościół

Kanonizacja bł. Acutisa i bł. Frassatiego....

Archidiecezja katowicka: Komunikat w sprawie parafii św....

Kościół

Archidiecezja katowicka: Komunikat w sprawie parafii św....

To on wybrał mnie

Kościół

To on wybrał mnie

Carlo Acutis modlił się też po polsku

Kościół

Carlo Acutis modlił się też po polsku

„Ciemne Typy” z Polski na kanonizacji Frassatiego i...

Kościół

„Ciemne Typy” z Polski na kanonizacji Frassatiego i...