Chrystus nadzieją zbawienia
Liturgia uczy patrzeć na Słowo Boże jak na żywy organizm, gdy podczas Eucharystii czy Liturgii Godzin rozważamy zestawiane ze sobą Księgi Prorockie, Psalmy, Ewangelie, Listy Apostolskie. Można wtedy dostrzec jak Bóg pozwala, by Jego Słowo dojrzewało, odkrywało swą głębię, wyjaśniało swe ukryte znaczenia.
„O Kluczu Dawida i Berło domu Izraela, Ty, który otwierasz, a nikt zamknąć nie zdoła, zamykasz, a nikt nie otworzy; przyjdź i wyprowadź z więzienia człowieka, który trwa w mroku i cieniu śmierci”. Tytuł, przez który uwielbiamy Chrystusa w 4 z Wielkich Antyfon, bierze swój początek z Izajaszowego proroctwa o niegodziwym zarządcy domu króla Ezechiasza (Iz 22). Pan zapowiada, że strąci Szebnę z jego stanowiska, którego symbolem są klucze, a powierzy je Eliakimowi. Symbole kluczy i władzy - otwierania i zamykania powracają w opisie ustanowienia prymatu Piotra w Ewangelii wg św. Mateusza. Piotrowi zostają powierzone klucze Królestwa Niebieskiego. Będzie mógł otwierać ludziom bramy nieba mocą Męki i Zmartwychwstania Pana Jezusa, który sam jeden jest kluczem i bramą, i Tym, który otwiera, co ukazuje umiłowany Uczeń w jednym z Listów do 7 Kościołów rozpoczynających Księgę Apokalipsy (por. Ap 3, 7). Co dla nas oznacza, że Chrystus jest Kluczem? W Psalmie 107 wśród licznych przedstawień utrapień życia, w jakie wpada człowiek, próbując żyć bez Boga, jest obraz ówczesnego więzienia: „Siedzieli w ciemnościach i mroku, skuci żelazem i nędzą”. Na wołanie uciśnionych Pan „wyprowadził ich z ciemności i mroku, pokruszył ich kajdany”. Obraz ten chętnie podejmuje św. Paweł, gdy błogosławi Boga, który przeprowadził mocą Krzyża wierzących z ciemności do królestwa swego Syna umiłowanego. Patrząc na postać Ukrzyżowanego trzeba dostrzec, że wypełnia się w Nim starożytne proroctwo o Kluczu, który gdy otworzy, nikt nie zamknie. On jest Tym, który jako dar pozostawił przed nami drzwi otwarte.
„O Wschodzie, Blasku światłości wieczystej i Słońce sprawiedliwości, przyjdź i oświeć żyjących w mroku i cieniu śmierci”. Kolejna Antyfona, nazywająca Pana Jezusa Wschodem i Słońcem Sprawiedliwości, wprowadza w przebogatą symbolikę światła. W czasach, gdy powstawała, niosła w sobie jeszcze jedno znaczenie, dziś już zapomniane. Przez całą starożytność i średniowiecze chrześcijanie stawali do modlitwy wspólnej czy osobistej zwracając się twarzą ku wschodowi. Było to tak ważnym elementem modlitwy, że kościoły były specjalnie tak budowane, by ołtarz, przed którym gromadzono się na Eucharystii, był skierowany ku wschodowi. Wynikało to między innymi z faktu, że w Starym Testamencie Bóg zawsze nadchodził od wschodu. Chrześcijanie wierzyli, że także Pan Jezus powróci w chwale, nadchodząc od wschodu. Stając do modlitwy, stawali jednocześnie w oczekiwaniu Jego przyjścia. W sposób więc naturalny ta Antyfona pobudzała ich do wypatrywania Nadchodzącego i powtarzania pieśni, którą Zachariasz błogosławił Boga przy narodzeniu Jana Chrzciciela.
Pomóż w rozwoju naszego portalu