Kiedy wracamy z wakacyjnych wypadów, zawsze pozostaje gdzieś
głęboko w sercu zakorzeniona nutka tęsknoty i żalu, że coś się bezpowrotnie
skończyło. Ta nutka łączy się z drugą, trzecią... i tak powstaje
swoista symfonia, która z jednej strony zachwyca się ogromem piękna
i dobroci, a z drugiej buntuje, pragnąc coś jeszcze zatrzymać. Bo
tam, gdzie się ma do czynienia z grupą ludzi obcujących z przyrodą
i otwartych na Boga, nie może być ani smutno, ani źle. A tak właśnie
było w Rzędkowicach.
Te kolonie na zawierciańskiej ziemi trwają tylko tydzień.
Wystarczy, by odpocząć, polubić się i nabrać sił. Organizowane są
dwa razy do roku: latem i zimą przez Caritas archidiecezji częstochowskiej
i sosnowiecki ZChN. Za symboliczną kwotę można tu równie dobrze nakarmić
ciało, co i duszę. Starają się o to absolutnie wszyscy, szczerze
zaangażowani w tworzeniu prawdziwej wspólnoty. Przyjeżdżają tu z
dobrą wolą służenia innym i głęboką wiarą, że to, co robią dla dzieci,
podoba się Bogu.
Najpierw ks. Henryk z parafii Najświętszego Ciała i Krwi
Chrystusa w Zawierciu, którego elegancki samochód zamienia się raptownie
w pękatą bagażówkę, nieźle znoszącą świeże mięso na obiad, obok bloków
rysunkowych, książek i piłek. Ciężkie worki ziemniaków i drobne,
figlarne prezenty dla dzieci zupełnie dobrze się wtedy mają w pobliżu
naczyń liturgicznych, potrzebnych do odprawianej dla nas Mszy św.
I nigdy nie widzieliśmy na twarzy Księdza niechęci czy zniecierpliwienia.
Wprost przeciwnie - ciepły uśmiech i dobre słowo rozjaśniały najpochmurniejszy
dzień. A opowiedziana przez niego bajka na dobranoc przemieniła na
lepsze złą księżniczkę i utuliła do snu nawet personel.
Kolonie nie mogłyby zaistnieć również bez udziału pana
Konrada Kowalskiego - lekarza i prezesa sosnowieckiego ZChN.
Czy ktoś wyobraża sobie dobre kolonie bez dobrego jedzenia?
Na szczęście dzięki paniom: Zosi i Grażynie - super kucharkom, nie
brakowało nam nawet ptasiego mleka. Było pyszne, zdrowo i na czas.
Dodajmy do tego cały wysiłek skromnych, ale (miejmy nadzieję) miłych
i kompetentnych wychowawców oraz pozbawioną złośliwości wolę uroczych
dzieci, a mamy już obraz zgranej grupy. Nad wszystkim, oczywiście,
czuwał Pan Bóg, bez którego ani rusz, i który co pewien czas delikatnie
przypominał o sobie poprzez Eucharystię, Różaniec, piosenkę, czy
piękno przyrody.
Wszyscy wiemy, że tego lata pogoda nas nie rozpieszczała.
Niektórzy może siedli i płakali razem z deszczem. My cieszyliśmy
się każdym porankiem, kiedy można było założyć dobre buty i iść,
gdzie oczy poniosą. Między białymi skałkami - okiennikami i iglicami
Jury Krakowsko-Częstochowskiej znajdowaliśmy amonity - odciśnięte
na kamieniu ślady historii. Pomiędzy wysokimi, cudownie zielonymi
świerkami co chwilę ktoś odkrywał kozaka lub maślaka. A wśród rozległych,
osnopkowanych pól, gdzie nie grozi rozpędzony samochód, ani produkt
jego rury wydechowej, najlepiej było szukać śladów podchodów: szyszkowych
strzałek, granie. Może ktoś nie uwierzy, ale pomiędzy nocną ulewą
a "kapuśniaczkiem" udało nam się nawet rozpalić ognisko na placu
gościnnej rzędkowickiej szkoły. Za pełną zgodą i aprobującym uśmiechem
uroczej pani dyrektor - Marii Zębalskiej mogliśmy wyszaleć się do
woli i do woli potem wyspać. Zapytajmy dzieci, czy jest na wakacjach
coś piękniejszego, niż zapach dusznych na ogniu ziemniaków, blask
ogromnego księżyca, pochowane zegarki i roześmiany personel. Do tego
piosenka, skecz, modlitwa i przestaje być ważne, czy ma się lat 9,
19 czy 90.
Paulina skomentowała to tak: "Było bardzo fajnie. Mili
wychowawcy oraz dobre posiłki. Dobrze zorganizowany czas". Martyna
i Karolina napisały: "Kolonie dostarczyły nam wielu ciekawych wrażeń.
Jesteśmy bardzo zadowolone".
A oto wypowiedź Kamila: "Podobało mi się chodzenie po
skałkach i okolicy. Ogólnie mówiąc, kolonie były fajne choć krótkie,
za rok też się na nie wybieram". "Nic dodać, nic ująć" - powiedział
Łukasz.
W imieniu wszystkich zadowolonych dzieci, dla których
ten wyjazd był często jedynym w tym roku, pragniemy gorąco podziękować
organizatorom kolonii za serce, wrażliwość i szczere zaangażowanie,
by odkryć dobro ukryte przecież w każdym bez wyjątku człowieku. Niech
słowa śpiewanej często u nas piosenki dodają im otuchy i nadziei
na dalszą owocna pracę: "Potrzeba serc, które ściśle zjednoczą się
z Panem, potrzeba tych, którzy innych nauczą żyć miłością".
Szczęść Boże
Pomóż w rozwoju naszego portalu