Łukasz Kot: - Przed wyjazdem do Stanów Zjednoczonych w 1977 r. odnosił Pan sukcesy estradowe. Wymienię choćby współpracę z Estradą Poznańską, czy zwycięstwa w wielu konkursach piosenki i festiwalach. Dlaczego Pan wyjechał?
Andrzej Cierniewski: - Był to bardzo trudny czas w moim życiu. Mój ojciec wtedy bardzo ciężko chorował, był po operacji na raka. Mama też wtedy przeszła operację. Te chwile kosztowały nas właściwie wszystko, co posiadaliśmy. Moim marzeniem od dzieciństwa było zostanie piosenkarzem, no i nadarzyła się propozycja ze Stanów Zjednoczonych. Podjąłem to wyzwanie z ekonomicznych i rodzinnych pobudek.
- Jednak w Stanach Zjednoczonych zawiesił Pan działalność artystyczną.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Muzyka była dla mnie czymś wyjątkowym, czymś wielkim, co kreowało nie tylko moją osobowość, ale było we mnie. W Stanach byłem popularny, miałem olbrzymie poparcie i miejsca, w których występowałem. Jeśli chciałbym zrobić karierę w Stanach Zjednoczonych, miałbym jako jeden z pierwszych tę prawdziwą szansę, aby się zająć muzyką po amerykańsku. Zachęcano mnie do tego różnymi sposobami. Jednak odmówiłem. Stwierdziłem, że w ten sposób niczego nie osiągnę. Podjąłem w jeden dzień decyzję - wolę się jak najszybciej, dopóki jestem młody, zająć czymś, co będzie powodowało, że nauczę się nowego zawodu i przystosowania do tego kraju.
- Pana pasje to wędkowanie i podróże.
- Wędkowanie pokochałem do tego stopnia, że jednym z moich pierwszych oficjalnych biznesów była firma, która zajmowała się organizowaniem wypraw wędkarskich. I tak wylądowałem w Kostaryce, nad Amazonką, czy na Alasce. Kocham również podróże. Kocham zwiedzać takie miejsca, gdzie mogę dotknąć prawdziwej zieleni.
- Jak Pan wrócił do śpiewania?
- Udzielałem się i popierałem różne organizacje charytatywne, a w szczególności „Dar serca”. Specjalizuje on się w pomocy dzieciom po ciężkich wypadkach. Na 10 - lecie tej organizacji nakłoniono mnie, abym wreszcie po tych 20 latach zaprezentował się. Tak się złożyło, że na tę imprezę przyjechali Nina Terentiew i Marek Gaszyński. Miesiąc wcześniej nagrałem kilka piosenek. Puszczono to Markowi Gaszyńskiemu i Ninie. Strasznie im się spodobało. Zaprosili mnie, abym przyjechał do kraju i ten swój talent dzielił z ludźmi.
- Kilka Pana piosenek odnosi się do wiary, do Boga.
Reklama
- Nie tylko dlatego, że się urodziłem katolikiem i nie tylko dlatego, że coś we mnie wpojono. Wszystko wynika z moich przekonań i z tego, w co wierzę. Ja tych utworów nie nagrywam dużo, ponieważ nie chciałbym być klasyfikowany jako człowiek, który z wiary robi komercję. Na wielu koncertach je wykonuję. Jest w tym prawda, a nie chęć zarobienia jakiegokolwiek grosza.
- Jakie ma Pan plany?
- Teraz pracuję nad płytą, którą nagrywam z Uniwersalem. Koncertuję bardzo dużo, grając ponad 80 koncertów rocznie. Cieszę się z tego, bo w ten sposób na żywo sprawdzam reakcje słuchaczy. Staram się dostarczyć swoją muzyką dużo radości.