Ks. Waldemar Wesołowski: - Kiedy przedstawia się Pani, na pierwszym miejscu mówi „gospodyni domowa”, potem dopiero inne funkcje, czy nie boi się Pani takiego określenia?
Monika Waluś: - Kiedy mówię, że jestem teologiem, to myślę, że teologami byli przede wszystkim moi profesorowie, mnie jeszcze do nich dużo brakuje, tak więc to określenie jest trochę na kredyt. Jeśli chodzi o „gospodynię domową” to mam bardzo dobre skojarzenia z tym pojęciem. Ponieważ jestem teologiem, to widzę w byciu gospodynią domową miejsce pewnego doświadczenia. W teologii mówimy o „locus teologicus” - czyli o miejscu lub okazji doświadczenia wiary, doświadczenia chrześcijańskiego, religijnego. Dlatego myślę, że to pojęcie dobrze mnie określa, ono jest dla mnie miejscem doświadczenia. To znaczy, że w życiu bywam publicystką, miewam wykłady teologiczne, natomiast gospodynią domową jestem zasadniczo 24 godziny na dobę.
- Jest Pani autorką komentarza do encykliki „Redemptoris Mater”, co najbardziej Panią zafascynowało w tym dokumencie?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Muszę powiedzieć, że jestem jednym z wielu autorów komentarzy, które zostały napisane do tej encykliki. Powstało też wiele prac magisterskich, między innymi moja. Dla mnie najbardziej fascynujące jest mistrzowskie ukazanie przez Papieża, że droga Maryi jest drogą każdego z nas. To znaczy, że w życiu Maryi ujawnia się powołanie każdego chrześcijanina. To, co Ona przeżyła, mamy przeżyć i my, to jest najprostsza droga do Boga, do świętości. To jest właśnie taki bardzo praktyczny wymiar tej encykliki.
- Jedną z cech polskiej religijności jest maryjność. Niektórzy mówią nawet, że Polacy bardziej czczą Maryję niż samego Chrystusa. Jaka powinna być prawdziwa duchowość czy pobożność maryjna?
- Duchowość maryjna to znaczy duchowość Maryi. A więc jeśli chcemy żyć tą duchowością, to musimy żyć tak, jak Maryja, albo musimy się przynajmniej starać tak żyć. Papież wskazuje nam w encyklice, że mamy rozważać Jej życie i starać się żyć tak, jak Ona, widzieć Boga, tak jak Ona Go widzi. Taką pobożność widać na przykładzie życia wielu świętych. Urszula Ledóchowska mówiła, że różaniec należy rozważać tak, jak rachunek sumienia. A więc mamy przeżywać nasze tajemnice życia z Chrystusem, tak jak czyniła to Maryja.
- Kim dla Kościoła jest Maryja i czego współczesny Kościół może się od Niej nauczyć?
- Używając słów Papieża, można powiedzieć, że Maryja dla Kościoła jest jakby zwierciadłem, ikoną, ukazuje cel, czym Kościół ma być. Jan Paweł II mówi pięknie, że Kościół widzi w Maryi swoją przyszłość. Patrząc na to, co się stało z Maryją, mamy widzieć w tym to, co się dzieje z Kościołem i to, co ma być z Kościołem. To jest bardzo krzepiące. Można powiedzieć, że Maryja jest gwarancją, że to jest możliwe.
Reklama
- Niektóre środowiska feministyczne zarzucają Kościołowi, że jest patriarchalny, dlatego ogranicza udział kobiet w życiu Kościoła i społeczeństwa. Z drugiej jednak strony odnajdujemy wiele dokumentów Kościoła właśnie na temat kobiet, które kobietę, szczególnie Maryję, stawiają za wzór, Jan Paweł II mówił o pewnym „geniuszu kobiety”. Jak to jest dzisiaj z kobietą w Kościele i społeczeństwie?
- To temat bardzo szeroki. Świadczy o tym choćby mnogość dotyczących go dokumentów kościelnych. Trzeba jednak pamiętać, że kiedy mówimy o sytuacji kobiety w Kościele, to zawsze warto ją porównać z sytuacją kobiet poza Kościołem, czyli np. jak jest w krajach niechrześcijańskich. I tutaj od razu narzuca się wniosek, że sytuacja kobiety w chrześcijaństwie zawsze była nieporównywalnie lepsza niż w innych kulturach. Poza tym trzeba powiedzieć, że historia Kościoła w dużej mierze jest historią kultury danego środowiska. Zatem to, jak traktowana jest kobieta, zależy nie tylko od Kościoła, ale też od konkretnej kulturowej sytuacji. Uogólnienia niezależne od kultury zawsze są krzywdzące dla Kościoła i dla samych kobiet. Kolejna ważna rzecz, należy dokładnie czytać i rozumieć dokumenty papieskie. Jeżeli przeczytamy takie dokumenty, jak „Vita consecrata” czy inne, to widać wyraźnie, że Papież upomina się o głos kobiet, o poszanowanie kobiet, o ich większy udział w życiu Kościoła. A już od nas zależy, jak to realizujemy.
- Pojawiają się głosy, że rola kobiety w Kościele jest niedoceniania, zwłaszcza u nas w Polsce. Jak konkretnie widzi Pani możliwość zaangażowania się kobiet w życie tej wspólnoty?
Reklama
- Należy na to spojrzeć całościowo. Zaangażowanie kobiety w Kościele oznacza w ogólności zaangażowanie ludzi świeckich. Trzeba też spojrzeć na czasy, w jakich żyliśmy. Działalność kobiet była ograniczana nie przez Kościół, ale przez władze komunistyczne. Wystarczy zauważyć, że we Włoszech czy Niemczech działało wiele organizacji kobiecych, które w Polsce były zabronione. One dopiero u nas odżywają, powstają nowe. Dostrzec tutaj można różnorodność powołań kobiecych. Wiem, że powstało stowarzyszenie kobiet reprezentujących rodziny wielodzietne, to one właśnie chcą wpływać na politykę prorodzinną. Są stowarzyszenia zajmujące się duchowością kobiety, rozwojem tej duchowości. Są grupy kobiece, które zajmują się studiowaniem nauczania Jana Pawła II. To wszystko się odradza i dojrzewa, zobaczymy co z tego wyniknie.
- Czego współczesna kobieta może nauczyć się od Maryi?
- Współczesny człowiek, a więc nie tylko kobieta, może uczyć się przede wszystkim otwarcia na Boga. Pięknie o tym pisze papież Paweł VI w „Marialis cultus”, kiedy stwierdza, że Maryja jest wzorem dla wszystkich, choć dla kobiet z pewnością w szczególny sposób. Papież stwierdza, że Maryi nie można redukować do roli społecznej czy kulturowej, którą pełniła w swoich czasach. Paweł VI mocno akcentuje, że współczesna kultura słusznie przyznaje kobiecie większe prawa do udziału w życiu społecznym, gospodarczym czy politycznym. A więc nie chodzi o kultywowanie wzorców minionych epok, nie tego mamy się uczyć od Maryi. Ona jest wzorem pełnego oddania się Bogu, przyjęcia Boga, spotkania z Bogiem i noszenia Go innym. Tutaj przypomina mi się cytat ze św. Franciszka, który mówi, że „wszyscy mamy być dziewicami, które w pełni oddają się Bogu, i wszyscy mamy być matkami - to znaczy mamy przyjąć Chrystusa, nosić Go w sobie i rodzić Go dla innych”.